Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi robert1973 z miasteczka Elbląg. Mam przejechane 576498.00 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią brak danych. i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
Statystyki zbiorcze na stronę

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy robert1973.bikestats.pl

Archiwum bloga



Wpisy archiwalne w miesiącu

Grudzień, 2018

Dystans całkowity:391.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:7
Średnio na aktywność:55.86 km
Więcej statystyk

WIGRY 3 - moje, ile ma lat ?

Piątek, 21 grudnia 2018 · dodano: 21.12.2018 | Komentarze 8

...jeden konkurs zbliża się ku końcowi. To może jeszcze kolejny w bieżącym roku?
Miło mi będzie, jeśli Ktoś z Was odgadnie rok produkcji mojego Wigry 3 ?
Odpowiedzi można udzielić oczywiście tylko raz. W przypadku pozytywnej odpowiedzi oczywiście liczyć się będzie lepszy czas jej udzielenia. Może będzie nagroda, a może i nawet kilka ? To co, zaczynamy ? Start.

wyniki na dzień 19 grudnia odnośnie miejsca lądowania:
1 miejsce- Frombork - 656 pkt.
2 miejsce- Francja - 105 pkt.
3 miejsce- Elbląg - 90 pkt.
4 miejsce - Osiedle Wilga - 72 pkt.
5 miejsce - Warszawa - 66 pkt.
6 miejsce- Wielanowo - 53 pkt.
7 miejsce- Lutowiska - 31 pkt
8 miejsce - Włochy- 9 pkt.
9 miejsce - Hańcza - 8 pkt
10 miejsce - Gołąb - 7 pkt.
                     Księżyce - 7 pkt.
12 miejsce - Watykan - 5 pkt
                    Poznań - 5 pkt
14 miejsce - Puchaczówka- 4 pkt
                     Nordkapp - 4 pkt.
16 miejsce - Skiroławki - 3 pkt.
                     Wisła- 3 pkt.
18 miejsce: USA - 2 pkt
                    Stańczyki - 2 pkt
                    Chorzów - 2 pkt
                    Żabia Wola- 2 pkt.
                      Gosań - 2 pkt.
                     Szrenica - 2 pkt
24 miejsce - Świękity - 1 pkt
                     Kosmodrom Bajkonur - 1 pkt
                     Częstochowa - 1 pkt
                    Gdańsk - 1 pkt
                    Wierzenica - 1 pkt
                   Radość - 1 pkt.
                     Zdrowa - 1 pkt.
                  Tolkmicko - 1 pkt.
                   Emilcin - 1 pkt.
                   Bałtyk - 1 pkt.
                  Ełk - 1 pkt.
                  Rudawy Śląskie - 1 pkt.


WIGRY 3 MAM WIGRY 3 !!

Czwartek, 20 grudnia 2018 · dodano: 20.12.2018 | Komentarze 15

...gdyby nie ostatni wypadek, to by się nie wydarzyło. To by się nie dziś wydarzyło.
Od dziś w moim domu ponownie jest ze mną Wigry 3, i znowu wszystko jest lepsze rowerowo.
Jest czerwony, jest jaki jest i w pełni ja ten stan akceptuję.
Za pewien czas będzie miał kilka nowszych akcesorii, z pewnością, będzie jeszcze ładniejszy.
Nie mogę uwierzyć, że tak normalnie wyglądam na zewnątrz, choć w środku mam kompletną radość.

Pomógł mi w tym wszystkim Marek. Wspólnie, tym razem samochodem, pojechaliśmy na...trasę ultramaratonu Bałtyk Bieszczady Tour. W miejscowości Wyrzysk, ok. 235 km od domu, była tym razem część moich marzeń.

Tak więc stało się.
Dziś dla mnie nie jest ważne to, że mamy XXI wiek i coraz lepsze technicznie cywilizacje.
Co teraz ?
Teraz istnieje we mnie całe mnóstwo uczuć: miłość, radość, podekscytowanie, pożądanie, mimo wszystko wyrzuty sumienia...i żadnego z nich nie potrafię teraz kontrolować.
...Wigry 3 zabiorę w podróż na Księżyc.
moje Wigry 3
moje Wigry 3 © Robert1973 na swoim Wigry 3
na swoim Wigry 3 © Robert1973


WIGRY 3

Środa, 19 grudnia 2018 · dodano: 19.12.2018 | Komentarze 4

...to już może nastąpić jutro. To musi nastąpić jutro.
Bo już jest kolejny efekt uboczny zejścia z roweru. Kompletnie straciłem apetyt. Znowu jem mniej.
Na razie ratuję się tym, że jem tylko i wyłącznie swoje ulubione dania. Ale i to może przestać działać za jakiś czas.
Musi się więc coś wydarzyć nowego w moim życiu rowerowym, jakiś nowy impuls. 


WIGRY 3

Wtorek, 18 grudnia 2018 · dodano: 19.12.2018 | Komentarze 4

...mając na myśli powrót do samego siebie, do swoich niewinnych czasów, podwórka pełnych dzieci, jazdy na rowerze Wigry 3 na myśli mam...brak myśli o upływających kilometrach, o mijających godzinach i minutach, braku zapasowych akcesori, braku zapięcia, braku odpowiedniego stroju do jazdy.
Schodząc po raz kolejny do piwnicy po rower w rzeczywistości po raz kolejny nie dbałem o to, by podczas jazdy mieć ze sobą zapasową pompkę, a o zapięciu wtedy nie słyszałem w ogóle...bo nie było mi potrzebne. Idąc na obiad rower wielokrotnie opierałem o trzepak, no chyba, że koledzy akurat wtedy właśnie grali w piłkę nożną. Jadąc do sklepu po ulubioną czerwoną oranżadę również rower opierałem o budynek sklepu, do głowy nie przyszła mi myśl, by może rower wprowadzić do sklepu? Na rower wsiadałem ubrany normalnie, jak co dzień, nie musiałem też mieć specjalnego do tego obuwia. 
...najważniejsze jest to, że nikt, również i ja, nie liczył kilometrów, nikt nie patrzył na czas spędzony na rowerze. 
Jeśli Ktoś dzisiaj mnie naprawdę chce ukarać, to już nie wystarczy zabrać mi wszystkie moje rowery. Kiedyś było identycznie.
Karą bowiem było siedzenie w domu, wyjście na podwórko i spędzenie na nim czasu od rana do wieczora to nagroda, co dziś raczej jest na odwrót.
... ja pożyczałem swój rower kolegom, dawałem im się "przejechać".


WIGRY 3

Poniedziałek, 17 grudnia 2018 · dodano: 18.12.2018 | Komentarze 5

to nie jest tak, że w tak późnym wieku zacząłem intensywnie i w ogóle jeździć na rowerze.
Emocje związane z rowerem towarzyszą mi od wielu, bardzo wielu lat.
Tylko, że kiedyś było inaczej. Totalnie, całkowicie inaczej.
Dziś boli mnie to, że od kilkunastu dni nie mogę wsiąść na rower. Choć bardziej boli mnie to, że dopiero jutro, bo odzyskałem część sił, mogę zejść do piwnicy, by posiedzieć z rowerami, popatrzeć na nie, wyczyścić je.
Kiedyś było inaczej, patrząc na tamten czas boli mnie to, że...wtedy, jako mały chłopiec nie potrafiłem wyrażać radości z widoku roweru w taki lub podobny sposób, jak dziś to czynię.
Może dlatego, że wtedy nie byłem przekonany co do tego, że rower będzie przy mnie przez całe życie?
Nie zapomnę zapachu...w piwnicy, gdy schodziłem po rower. Tam zawsze było Wigry 3, czerwone. Na takim samym jeździłem podczas wycieczek rowerowych podczas wakacji na koloniach w górach. Nie myślałem o jakimś idealnym stroju rowerowym, czy zapasowych lub dodatkowych akcesoriach do niego. Trudno o to było, każdy "kapeć" wyłączał czasem z jazdy w domowych warunkach nawet na kilka dni. Jako kilkuletni chłopiec nie kojarzę sklepów rowerowych, serwisów. Części były jakoś trudne do zdobycia.
...teraz sobie tak, wyobrażam sobie tak, że gdyby ktoś na moim dziecinnym podwórku zatrzymał mnie wtedy jadącego sobie czerwonym Wigry 3 i powiedział: "chłopczyku, tak długo jeździsz na podwórku dzisiaj, to już pewnie z 40- te okrążenie, a nie jesteś zmęczony...teraz jeździsz tu, a kiedyś za wiele lat będziesz jechał na Księżyc...a potem znowu przyjedziesz do nas na swoje podwórko, na tym samym, swoim czerwonym rowerku"...to oczywiście bym go nie zrozumiał.
Ale takie właśnie uczucie tkwi we mnie już od dobrych kilku lat. Żałuję, że nikt w rzeczywistości takich słów do mnie nie wypowiedział.
Z pewnością już w życiu przejechałem więcej niż 400.000 km, miałem też szczęście jeździć na wielu wspaniałych mi rowerach.
Mimo to nie zapomniałem, ani zapachu w piwnicy, ani Wigry 3, ani mojego dziecięcego podwórka na ulicy Zagonowej w Elblągu, z którego to podwórka wręcz wtedy miałem zakaz wyjeżdżać.
Dziś jadę na Księżyc, choć w rzeczywistości ja...ciągle wracam od dawna do siebie. W drodze na Księżyc jednym z  pod celów właśnie było między innymi to, aby nadrobić zaległości kilometrowe z lat dzieciństwa i młodzieńczego okresu.

Obecna kontuzja trochę zmieniła moje plany na najbliższe miesiące...więc może dane mi będzie szybciej wsiąść na
Wigry 3 ?
Oczywiście to moje będzie czerwone, ale od Was wymarzone za Księżyc powinno być niebieskie. I na niebieskim Wigry 3 miło mi będzie stanąć na starcie ultramaratonu Bałtyk Bieszczady w 2020 roku. Taki czuję się silny rowerowo.

z czerwonym Wigry 3 mam inne marzenia. Bo na myśl o czerwonym czuję się silnie zakochany.
Dziś sobie myślę, że dumnie, z zadowoleniem i z podniesioną głową, po tak wielu latach i po tak wielu kilometrach, będę mógł wjechać ponownie na swoje dziecięce podwórko na czerwonym Wigry 3. 

takie są moje marzenia.


DOM

Niedziela, 16 grudnia 2018 · dodano: 17.12.2018 | Komentarze 6

...leczenie przynosi efekty. Już podczas chodzenia w domu nie używam kul.


DOM

Sobota, 15 grudnia 2018 · dodano: 15.12.2018 | Komentarze 6

...nie brakuje mi Księżyca bo nigdy go przecież nie miałem.
Brakuje mi jazdy rowerem.


DOM

Piątek, 14 grudnia 2018 · dodano: 14.12.2018 | Komentarze 3

...te najbardziej miłe wspomnienia przypominają mi...wycieczkę jednodniową do Częstochowy.
Ojejku, ale mi miło, nawet dziś, nawet teraz.
Ten właśnie przejazd stał się nieoczekiwanie moją pierwszą profesjonalną kwalifikacją. Pozwolił mi na uczestnictwo w pierwszej edycji Bałtyk Bieszczady Tour w roku 2010. Ale nie to było wtedy dla mnie najważniejsze.
Mimo upływu ponad 9 lat pamiętam wszystko. Tak samo Uczestników, jak i rowery na których jechali, ba, kolory i wzory Ich strojów.
Niesamowite. Choć w pewnym momencie na trasie było nas kilku, a do Częstochowy dojechaliśmy we czterech, to w rzeczywistości ta wycieczka to Marecki, Flash i ja. 
W roku 2009 coraz częściej myślałem o wyjazdach typu 300+, ale coś się nie udawało. Wycieczka do Częstochowy to moje pierwsze 500 km w ciągu 24 godzin i kilkudziesięciu minut. Marecki od początku miał duży wpływ na moje życie rowerowe, ale to Flash wywarł na mnie niesamowite wrażenie w trym sporcie. Tomek imponował mi przez wiele godzin wycieczki...jechał na ostrym kole, bez żadnych ubrań na zmianę, czegokolwiek, z reklamówką dwóch kanapek zawiniętą na kierownicy. Z totalną pewnością na twarzy. W Turku po 330 kilometrach udało się nam zjeść coś normalnego, potem krótki odpoczynek. Flash zjadł szybciej, więc i podczas naszego posiłku i podczas naszego odpoczynku kręcił kółeczka na  miejscowym rynku. Zaimponował mi. Jechał tak, że w ogóle nie było widać zmęczenia na Jego twarzy, był uśmiech i zadowolenie z tego, co robi.
Na mojej twarzy też był uśmiech, ale ja wtedy siedziałem w barze i odpoczywałem, a Tomek z taką właśnie radością jeździł na rowerze. W tamtym okresie Tomek był jakby dla mnie wzorem, bo ja też taki właśnie jak On chciałem kiedyś być i miałem zamiar do tego dążyć. Następny dzień w Częstochowie był już bez roweru, początkowo byłem dumny z siebie, ze swojego przejazdu, ale to prysnęło...bo Tomek już rankiem jeździł po Częstochowie na rowerze, a ja nie miałem wtedy na to ani sił ani chęci. Tak bardzo chciałem być taki jak On właśnie. Jeździł w taki sposób, że po każdych przejechanych 100 km nie było widać zmęczenia na Jego twarzy.
...no cóż, teraz jestem jaki jestem. Flash nigdy nie uczestniczył w BB Tour, uczestniczył, ale nie ukończył MRDP ( rezygnując z powodu zerwania Achillesa gdzieś w górach ), nie przypominam sobie, aby brał udział w jakimkolwiek ultramaratonie o długości minimum 1000 km, w 30 dni po Europie przejechał zaledwie 7000 km. Ale mimo wszystko w tamtym okresie był dla mnie mocny. Wiem, że przejechał 700 km w ciągu doby, co mi się dotychczas nie udało, ale ja w rowerowym świecie jeszcze istnieję, a Tomek nie, i jest mi niezmiernie przykro z tego powodu.
Bo kiedyś nie miałem śmiałości i możliwości, by z Nim kiedyś tylko we dwoje pojeździć. A teraz ?
Flash dobrowolnie zmienił rower na bieganie. Szkoda. Smutno mi.

...cudnie by było jeszcze raz
w takim samym towarzystwie przejechać rowerkiem po tej samej trasie.


DOM

Czwartek, 13 grudnia 2018 · dodano: 13.12.2018 | Komentarze 4

...kolejne miłe wspomnienia zawsze będę kojarzył z maratonem Pierścienia Tysiąca Jezior.
I nie dlatego, że oficjalnie uczestniczyłem w nim zaledwie jeden jedyny raz. O ironio, miałem nadzieję, że nigdy do tego nie dojdzie, a jednak, stało się. Oczywiście dla wypadku. Kilkukrotnie przebywałem na tej trasie, głównie jako kibic oczywiście. W takich sytuacjach fajnie było kibicować bliskim mi rowerowo osobom, motywować ich, przebywać z nimi. Wcześniej bowiem postanowiłem sobie, że w ramach trudności uczestniczyć będę wyłącznie w ultramaratonach o długości minimum 1000 km. 
Jednak w roku 2017 Pierścień Tysiąca Jezior był idealną okazją do tego, bym mógł się przekonać, czy moje ciało, które uległo totalnemu uszkodzeniu zaledwie trzy miesiące wcześniej...jest w stanie podołać takiemu zadaniu. Ponadto kolega ze Sztumu...Marcin Stec ( w tym roku po raz pierwszy przejechał BB Tour ) prosił mnie o wspólny przejazd. 
Za mało czasu, by opisać wszelkie szczegóły. 
Na myśl o tym maratonie zawsze pojawia się uśmiech na mojej twarzy. To, że znajduje się bardzo blisko mojego domu nic nie zmienia. Bez względu na położenie startu i mety tak czy inaczej byłbym gościem w wielu jego ewentualnych miejscach.
Przejeżdżając przez pewien odcinek samemu, po imprezie, zawsze wspomnienia wracają. Ba, wspomnienia już wracają, kiedy jadę w tym kierunku naszego kraju. Oczywiście przesyłam serdeczne pozdrowienia dla Szefa tej imprezy, z Robertem mam stały kontakt.
Z tym maratonem jest tak, że nawet zła pogoda i sterta dziur, która jest na pewnych jego odcinkach niezmiennie od wielu lat...nie zmieni moich uczuć do niego. Nawet po wielu latach, gdy już nie będę tak intensywny rowerowo jak dotychczas...przejadę sobie samemu lub z kimś cały jego odcinek.
Wyłącznie po to, aby te właśnie wspaniałe wspomnienia nigdy we mnie nie umarły, aby ocalić je od zapomnienia.


DOM

Środa, 12 grudnia 2018 · dodano: 12.12.2018 | Komentarze 5

...ulice Księżycowe na terenie Polski.
To był dobry pomysł. Początkowo obiecałem sobie, że do wszystkich dojadę w jednym roku, 2017.
Niestety wypadek trochę pokrzyżował szyki. Ale to nic. Bo potem okazało się, że co jakiś czas powstaje nowa ulica księżycowa.
Tak więc w oczach laika zawsze bym miał zaległość. Nigdy nie myślałem o tym, aby znaleźć tą najładniejszą. Zawsze jednak myślałem o tym, że powinienem do każdej dojechać, no i wyłącznie na rowerze wrócić do domu. Bo to miało być trudne, a raczej normalne. Początkowo nie było wesoło. Bo to była zima. Szybko zorientowałem się też, że ulice księżycowe nie istnieją w centrum miast, miejscowości, wsi. W większości były na terenie osiedli domków jednorodzinnych. Wielokrotnie bez tabliczek informacyjnych, bez asfaltu, a niekiedy wręcz w polu. Ale dla odmiany, często było przyjemnie, zwłaszcza latem, w promieniach wschodzącego słońca, gdy z pewnością wszyscy mieszkańcy tej właśnie ulicy spali. Poznałem także historię powstania niektórych ulic księżycowych i to też są miłe wspomnienia. Były także osiedla księżycowe.
Najważniejsze jednak, że to wszystko sprawiło, że miałem jakiś podrzędny cel, a więc motywację do przejeżdżania kolejnych kilometrów. Bo droga na Księżyc jest prosta, trudna i nudna w tej fazie kilometrów.

a teraz ? W drodze na Księżyc już ośmiokrotnie okrążyłem Ziemię, teraz wystarczy to zrobić tylko...jeden raz.
obecnie jestem w sympatycznej miejscowości Lille na terenie Francji. Dojadę do Elbląga, a potem to już tylko jedno okrążenie.
I wyląduję. Pewnie na terenie parku Astronomicznego we Fromborku.
Ale to nie z Fromborkiem będę, mam nadzieję, kojarzony. Tylko z Księżycem. Bo to Księżyc jest najważniejszy.

Przez wiele lat, gdziekolwiek byłem na terenie Polski, w jakiejkolwiek miejscowości, oprócz oczywiście chwil, gdy szukałem ulic księżycowych, zawsze ukrywałem przed ludźmi przekonanie, że nie jestem stąd. Czułem się wtedy, jakbym bym posłany, żeby wchłonąć jak najwięcej barw, smaków, dźwięków, zapachów i doświadczyć wszystkiego, co jest udziałem człowieka, przemienić co doznane w czarodziejskie rejestr i przewieźć to wszystko tam, skąd przyjechałem.