Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi robert1973 z miasteczka Elbląg. Mam przejechane 576226.00 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią brak danych. i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
Statystyki zbiorcze na stronę

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy robert1973.bikestats.pl

Archiwum bloga



Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2022

Dystans całkowity:3195.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:26
Średnio na aktywność:122.88 km
Więcej statystyk

Daleko za Księżycem

Wtorek, 20 września 2022 · dodano: 21.09.2022 | Komentarze 0

dziesiąty dzień Race Around Poland.
...smutny trochę dla mnie. Nie wiem, jak mogłem to przeoczyć, natłok spraw,
za dużo tego wszystkiego od razu na raz w każdym dniu.
Byłem przekonany, że trasa nie ulegnie znacznym zmianom, tym bardziej, że rozmawiałem
z Remkiem przed ultra na temat niektórych odcinków RAP.

zdziwiłem się już kilka dni wcześniej i smutno mi było, że nie mogłem przejechać przez Ustrzyki Górne.
Dziś nie mogłem przejechać przez serce suwalszczyzny, przez najpiękniejszy odcinek w kraju
w Baniach Mazurskich, Gołdapi i Sejnach.
No cóż. 

jadę dalej. Jestem normalnie zmęczony.
Mimo wszystko piękne widoki są za mną, przede mną i obok mnie.
Ściana wschodnia dla mnie to totalne bezludzie i nicość wspaniała, ale dobrze , że nie muszę tu jechać nocą. 
Nie pojadę non stop na metę tak jak w ubiegłym roku.
nic więcej nie napiszę.
Będę spał, by jutro wjechać na metę jak Król...wypoczęty.


Daleko za Księżycem

Poniedziałek, 19 września 2022 · dodano: 19.09.2022 | Komentarze 1

dziewiąty dzień na Race Around Poland.
...cieszyłem się bardzo na ten dzień. Nie tylko dlatego, że więcej mieszkańców mojego
miasta "śledzi" moją kropkę na trasie kontrolując dokładnie to, gdzie jestem i kiedy mniej więcej
pojawię się w Marzęcinie i Nowakowie, czyli na swoim podwórku.

Wyruszam, tradycyjnie, tak jak w roku ubiegłym, o piątej nad ranem z tego samego Pruszcza Gdańskiego.
Jadę i tak naprawdę nie wiem co mam o tym myśleć. Bo to tak dziwne uczucie być tak blisko domu,
nie zjechać do niego, jechać dalej od niego. Ależ cudowna była ta myśl...że koledzy znowu mnie przywitają.
I przywitali. najpierw Darecki ze swoją bandą, a potem jeszcze Sławek.
Zatrzymać się przy Nich, pojechać trochę z Nimi...takie coś zostaje w sercu na zawsze.
Potrafię przez cały miesiąc jeździć tu po kilka razy dziennie i nie zobaczę Nikogo.
A w tym jedynym dniu w roku jest odmiennie inaczej.

A potem ? Potem też jest nietypowo. Jadę do Fromborka, by po blisko stu przejechanych dziś kilometrach
zjeść śniadanie...jakieś 30 kilometrów od domu.
Wchodzę do hotelu KOPERNIK, podchodzę do recepcji, a Gość, który tam rządził pyta się mnie ile kilometrów
jeszcze mi zostało ? Dacie wiarę ? Widzę tego Pana może trzeci raz w życiu, a On robi mi na wjazd taki Quiz.
Nie pamiętam dziś co mu odpowiedziałem, ale poprosiłem Go wtedy na pewno o śniadanie.

Potem jechałem już w Polskę. Wtedy to ultra stało się dla mnie formalnością.
Jedyne, co do mnie należało...to jechać przed siebie i umieć nadal cieszyć się tym, gdzie jestem i co jest jeszcze przede mną.
Miałem tylko jechać.
Nie pojadę szybciej, znam swoje miejsce w szyku. Wiedziałem już na starcie z Kim muszę cieszyć się każdą chwilą bo zaraz ode mnie odjedzie, wiedziałem także to, Kto na tym ultra nie będzie miał ze mną żadnych szans. Kurier i Cyklokot szaleją przede mną, za mną zaś coraz dalej jest Aleś, który nawet gdy jechał przede mną to i tak nie miał szans w ogólnym ultra. To przemiły Gość, wiecznie uśmiechnięty,
co prawda w tym roku o Janosiku nie rozmawialiśmy, ale i tak było zajebiście.
Dziś wiadomo, że nie dojechał do mety, ale tamtego dziewiątego dnia mimo ogromnej straty do mnie nadal miał szansę ukończyć RAP. I ja w Niego wierzyłem. Bardzo mu kibicowałem.
Przegrał nie z wysiłku. No cóż. Za rok znowu będę mu kibicował, choćby z tego powodu, że to właśnie z Nim najczęściej spotykam się na trasie RAP, śpię, jadę w najmniejszej odległości w porównaniu do innych osób, najczęściej to z nim rozmawiam.
Dowodem naszej miłej przyjaźnie jest fakt, iż...już jesteśmy znajomymi na Facebooku...ha ha ha.

Dziewiąty dzień na Race Around Poland, jadę na najtrudniejszym ultra w Polsce.
Jeśli nadal myślisz, że wystarczy być na starcie RAP, że ten fakt już jest sukcesem...to się mylisz.
Być w Warszawie jedynie na starcie o niczym nie świadczy, no chyba, że o tym, że zrobiłeś dosłownie NIC.
dziękuję za uwagę.




Daleko za Księżycem

Niedziela, 18 września 2022 · dodano: 19.09.2022 | Komentarze 0

daleko za księżycem.


Daleko za Księżycem

Sobota, 17 września 2022 · dodano: 17.09.2022 | Komentarze 0

ósmy dzień Race Around Poland.


Aleś zostaje co raz bardziej za mną. Być tu znowu, na pomorzu, niesamowite dla mnie uczucie.
Wystarczy jechać.
...dojechałem do Pruszcza Gdańskiego, tak jak w roku ubiegłym.
I tak jak wtedy, tak również i dziś cieszyłem się bardzo z tego, że już jutro pojadę po swoim podwórku.


Daleko za Księżycem

Piątek, 16 września 2022 · dodano: 17.09.2022 | Komentarze 0

siódmy dzień w Race Around Poland.

jadę do mety. Za mną jedzie Aleś Vanicek, od godziny do trzech godzin za mną, ale mnie nie wyprzedzi.
Tak to wtedy czułem. Cieszy mnie to, że jest.
Bo Dawida już nie ma na trasie, niestety. Pozostało nas czterech.
i nawet grzecznie jadę przez wszystkie zachodnie bruki.
Nie denerwuję się, nic a nic. Wszystko jest dla mnie takie samo, jak co dzień.
W Sianożętach Aleś przyjeżdża dwie godziny po mnie.

Teraz jest łatwo, naprawdę.
Ale łatwiej jest tylko wtedy, gdy w maksymalnie sześć dni dojedziesz do Szklarskiej Poręby.
W innym przypadku to nie będzie nawet walki o życie...po prostu nic nie będzie.

...


Daleko za Księżycem

Czwartek, 15 września 2022 · dodano: 15.09.2022 | Komentarze 0

szósty dzień Race Around Poland.

Z m. Paczków wyjechałem wcześnie nad ranem, było jeszcze ciemno.
Muzyki jak dotąd nie słuchałem podczas jazdy i już wiem, że nie będę jej słuchał....zgubiłem w Paczkowie słuchawki.

Od samego początku śliczny podjazd, w ciemnościach, w nicości totalnej.
Chwilami nawet się bałem tego niewidocznego krajobrazu, a na kilka minut nawet się zatrzymałem i położyłem na asfalcie,
aby...sobie poleżeć. tam nie było nic oprócz mnie, niesamowite. To był Lądek Zdrój.
Słońce pokazało mi się w miejscowości Sienna.
Znowu góry, pięknie emocjonalnie.
Przede mną od kilku godzin jedzie Aleś Vanicek.
Wiedziałem tylko tyle, że jechał całą noc, ale tylko z tego względu, że nie znalazł noclegu
w Paczkowie. Zdziwiło mnie tylko, że przede mną był zaledwie jakieś 30 km.
Aleś potem opowiadał mi, że i tak tej nocy praktycznie nie jechał, próbował spać na przystankach,
ale zbyt zimna noc mu to uniemożliwiła. Nie miał sił normalnie jechać całej nocy.

Śniadanko...w Międzylesiu. Jak zawsze. po prawie stu kilometrach. Na tej samej stacji paliw.
Sterta podjazdów na trasie, to dobrze, dlaczego jednak jest aż tyle zjazdów ?
Nigdy tego nie pojmę.
Za Międzylesiem na odcinku do Zieleńca dogoniłem Aleś'ia...na jednym z największych podjazdów.
Widać było gołym okiem, że ta noc Go wyczerpała. Minąłem Go z potężną prędkością, by...po chwili się zatrzymać.
Nie miałem zamiaru odjeżdżać od Niego. Pożartowaliśmy.
Aleś, gdy Go wyprzedzałem krzyknął..."czech kaput"...
Był osłabiony, ale nic nie zagrażało temu, by miał zjechać z trasy.
Porozmawialiśmy, było wspaniale.
Po piętnastu ( na tyle pozwalał regulamin ) minutach odjechałem od Niego.

Kudowa Zdrój...odpoczywałem tam jedząc stertę owoców, zaraz potem za miastem w swojej restauracji zjadłem obiad...
taki sam, który jem tu od kilku lat. No a potem ? rowerowo trasa wspaniała, jeśli chodzi o przewyższenia,
asfaltowo...TRAGEDIA. Nic więcej nie napiszę bo na samą myśl o tym dniu nadal mnie szlag trafia z tego powodu.
Blisko 5 km przewyższeń jednego dnia, aż do Szklarskiej Poręby, ale to da się normalnie przejechać.
Nocleg w Szklarskiej Porębie...spałem z Czechem, Aleś przyjechał po mnie jakiś trzy godziny.
W hotelu Tomek Ignasiak wyczyścił mi przepięknie napęd, aż uściskałem Go w ramach podziękowań.
Koniec gór, czyli koniec wyścigu ? Nic podobnego.
Ale mimo wszystko to piękne jest uczucie, gdy ma się świadomość, że już od jutra będzie tylko z górki.
Gdybym jechał na Fullu, to bym napisał, że wystarczyłoby od jutra trzymać się roweru,
ale ja myślę, że nadal trzeba pracować, bo jeśli stąd nie dojedzie się w terminie na metę to normalnie będzie wstyd.
Przejechałem dokładnie połowę trasy. 1800 kilometrów.

nadal mam to samo na sobie, nadal jem i piję tylko swoje specjały,
nadal jadę na tym samym rowerze.
jestem w Race Around Poland.


Daleko za Księżycem

Środa, 14 września 2022 · dodano: 14.09.2022 | Komentarze 0

opowiem o moim piątym dniu Race Around Poland.
inaczej niż zwykle, w całkiem inny sposób niż dotychczas. Inaczej.

A więc tak. Gdybym napisał odmiennie niż to, że jadę po swoje...to bym skłamał.
A więc, jadę po swoje.  Bo te ultra to już żadna trudność, jak wiadomo też- nie tylko dla mnie.
Przede mną jedzie dwóch Mistrzów, ja szybciej natomiast nie pojadę.
za mną Kto jest ? Dawid i Aleś...Oni natomiast nie dogonią mnie. 
I żeby było jasne...liczy się dla mnie tylko projekt unsupported, innej klasyfikacji w ogóle nie biorę pod uwagę.

W chwili, gdy ja wyjeżdżałem wcześnie nad ranem z Jeleśnej po ciemku z hotelu to Aleś spał jeszcze, natomiast Dawida jeszcze tu nie było. Początek drogi ?...cudowny. Bardziej pod górę, w totalnych ciemnościach, po licznych serpentynach. Wspaniałe uczucie. Zero samochodów, niczego, nawet trochę strasznie mi było chwilami. Niektóre serpentyny kończyły się mega podjazdami...czułem się tak, jakbym wyjeżdżał z jakieś głębi, by po kilku minutach wypłynąć na powierzchnię wody, by zobaczyć niebo, jakieś życie. A potem znowu w dół. I tak kilka razy. Totalna cisza. Słońce zaczęło dla mnie wschodzić przed Bielsko Białą, akurat wtedy gdy były długie zjazdy, po przejechanych blisko stu kilometrach. Podobnie jak w roku ubiegłym, tak i teraz w Bielsko Białej miałem zaplanowane śniadanie na...tej samej stacji paliw. 
A potem ? Jeśli kochasz góry to nic się niepokojącego nie dzieje i nie może wydarzyć. Ja wręcz nie mogłem doczekać się Istebnej, Koniakowa i Wisły. te góry nie są trudne, nie ma ich zbyt wiele. Może dlatego, że są to wspaniałe dla mnie miejsca, zawsze kojarzące się z dobrem. Przyznam, że nawet trochę czasu tu straciłem kosztem patrzenia na góry.
Każdy kilometr to smutek, że za chwilę mnie tu już nie będzie. A jak wleciałem na nowiuśki asfalt zmierzający do Wisły wiedziałem, że już jest po wszystkim. tam się po prostu leci.
A potem ? Potem, za Wisłą,  płasko jak na stole i znowu łatwo, ale tylko emocjonalnie.
Droga jest trudna, bo ruchliwa, bo ma złą nawierzchnię itd itd.
Rok temu na MRDP miałem tu totalną ulewę, więc teraz czułem się mimo wszystko wspaniale, nie mogło być inaczej.
No to, wystarczy jechać, tak to właśnie czułem. Nie mam możliwości jechać szybciej, nie mam też natomiast sił, aby zwolnić.
Moja jazda to zwykły automat, który danego dnia musi przejechać po prostu odcinek łączący punkty A i B.
Już od dawna wiedziałem, że dzisiejszy dzień zakończę w miejscowości Paczków. 
Nic mnie nie boli, samopoczucie wspaniałe. Nadal, co ciekawe, jadę nie słuchając muzyki, jakoś kontakt z otoczeniem jest dla mnie ważny. Postanowiłem jeszcze nie "odpływać".
Rower jest oczywiście brudny, napęd przyjął całą stertę brudu od Zakopanego, ale jakoś to się kręci na dole.
Nie myślę o przepakach bo w ogóle ich nie mam, a to, co mam na sobie, mam dokładnie od pięciu dni i nic mi więcej nie jest potrzebne, niczego też nie mam zamiaru oddawać lub odsyłać. Niemal przez cały dzień średnio od kilkunastu do 30 km jedzie za mną Aleś.
Cały czas wiedziałem jednak, że i tak nie wygra ze mną, tak jak byłem pewien tego, że ja z kolei nie dogonię ani Cyklokota, ani Kuriera.

Oczywiście zakupy robię w swoich sklepach na trasie, jem obiady także w swoich miejscach.
Tylko jedna moja restauracja przed Cieszynem była wyjątkowo zamknięta, więc obiad zjadłem w Cieszynie w Mc Donalds...bo nagle mi się go zachciało.
Byłem na tej trasie tak wiele razy, że już mam swoje ulubione punkty.
Jem tylko to, co uwielbiam, wyjątkiem jest to, co mi zachce się w danej chwili.
Piję tylko swoje ulubione napoje. Nie ma innych, to nie kupuję i tyle. Jadę dalej mimo pragnienia.
pogoda jest znowu wspaniała, czuję się w większości jakbym był smażony na patelni.
Po tak wielu surowych zimach to naprawdę wspaniałe uczucie móc znowu gotować się na trasie jadąc rowerem...
PS. pieszo bym tego nie zniósł.

Kto przyjedzie jeszcze w poniedziałek do Czorsztyna to ukończy RAP.
Bo potem jest normalnie, często nawet tak jak obok domu.
Po co mam jeździć po dzielnicy, jak mogę tu sobie pokręcić i jeszcze za to jakąś statuetkę dostać. 
Po przejechanych 10.000 km w czerwcu 2016 roku to w ogóle jest jakieś...za łatwe.
Tam było 30 takich dni, teraz tu zostało mi ich zaledwie kilka w wymiarze 300 km i to koniec.
To nic, że tamto było już dawno, ja nadal mam to w nogach.
I należy wziąć pod uwagę to, że przed tegorocznym RAP, wyjątkowo w tym roku, w przeciwieństwie do lat ubiegłych, miałem przejechane,
z tego co pamiętam...jedynie symboliczne 17 tysięcy kilometrów.

Race Around Poland to najtrudniejsze ultra w Polsce...a ja w nim jadę.




Daleko za Księżycem

Wtorek, 13 września 2022 · dodano: 14.09.2022 | Komentarze 0

daleko za Księżycem.


Daleko za Księżycem

Poniedziałek, 12 września 2022 · dodano: 14.09.2022 | Komentarze 0

nic.


Daleko za Księżycem

Niedziela, 11 września 2022 · dodano: 14.09.2022 | Komentarze 0

nic.