Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi robert1973 z miasteczka Elbląg. Mam przejechane 579942.00 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią brak danych. i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
Statystyki zbiorcze na stronę

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy robert1973.bikestats.pl

Archiwum bloga



Daleko za Księżycem

Środa, 14 września 2022 · dodano: 14.09.2022 | Komentarze 0

opowiem o moim piątym dniu Race Around Poland.
inaczej niż zwykle, w całkiem inny sposób niż dotychczas. Inaczej.

A więc tak. Gdybym napisał odmiennie niż to, że jadę po swoje...to bym skłamał.
A więc, jadę po swoje.  Bo te ultra to już żadna trudność, jak wiadomo też- nie tylko dla mnie.
Przede mną jedzie dwóch Mistrzów, ja szybciej natomiast nie pojadę.
za mną Kto jest ? Dawid i Aleś...Oni natomiast nie dogonią mnie. 
I żeby było jasne...liczy się dla mnie tylko projekt unsupported, innej klasyfikacji w ogóle nie biorę pod uwagę.

W chwili, gdy ja wyjeżdżałem wcześnie nad ranem z Jeleśnej po ciemku z hotelu to Aleś spał jeszcze, natomiast Dawida jeszcze tu nie było. Początek drogi ?...cudowny. Bardziej pod górę, w totalnych ciemnościach, po licznych serpentynach. Wspaniałe uczucie. Zero samochodów, niczego, nawet trochę strasznie mi było chwilami. Niektóre serpentyny kończyły się mega podjazdami...czułem się tak, jakbym wyjeżdżał z jakieś głębi, by po kilku minutach wypłynąć na powierzchnię wody, by zobaczyć niebo, jakieś życie. A potem znowu w dół. I tak kilka razy. Totalna cisza. Słońce zaczęło dla mnie wschodzić przed Bielsko Białą, akurat wtedy gdy były długie zjazdy, po przejechanych blisko stu kilometrach. Podobnie jak w roku ubiegłym, tak i teraz w Bielsko Białej miałem zaplanowane śniadanie na...tej samej stacji paliw. 
A potem ? Jeśli kochasz góry to nic się niepokojącego nie dzieje i nie może wydarzyć. Ja wręcz nie mogłem doczekać się Istebnej, Koniakowa i Wisły. te góry nie są trudne, nie ma ich zbyt wiele. Może dlatego, że są to wspaniałe dla mnie miejsca, zawsze kojarzące się z dobrem. Przyznam, że nawet trochę czasu tu straciłem kosztem patrzenia na góry.
Każdy kilometr to smutek, że za chwilę mnie tu już nie będzie. A jak wleciałem na nowiuśki asfalt zmierzający do Wisły wiedziałem, że już jest po wszystkim. tam się po prostu leci.
A potem ? Potem, za Wisłą,  płasko jak na stole i znowu łatwo, ale tylko emocjonalnie.
Droga jest trudna, bo ruchliwa, bo ma złą nawierzchnię itd itd.
Rok temu na MRDP miałem tu totalną ulewę, więc teraz czułem się mimo wszystko wspaniale, nie mogło być inaczej.
No to, wystarczy jechać, tak to właśnie czułem. Nie mam możliwości jechać szybciej, nie mam też natomiast sił, aby zwolnić.
Moja jazda to zwykły automat, który danego dnia musi przejechać po prostu odcinek łączący punkty A i B.
Już od dawna wiedziałem, że dzisiejszy dzień zakończę w miejscowości Paczków. 
Nic mnie nie boli, samopoczucie wspaniałe. Nadal, co ciekawe, jadę nie słuchając muzyki, jakoś kontakt z otoczeniem jest dla mnie ważny. Postanowiłem jeszcze nie "odpływać".
Rower jest oczywiście brudny, napęd przyjął całą stertę brudu od Zakopanego, ale jakoś to się kręci na dole.
Nie myślę o przepakach bo w ogóle ich nie mam, a to, co mam na sobie, mam dokładnie od pięciu dni i nic mi więcej nie jest potrzebne, niczego też nie mam zamiaru oddawać lub odsyłać. Niemal przez cały dzień średnio od kilkunastu do 30 km jedzie za mną Aleś.
Cały czas wiedziałem jednak, że i tak nie wygra ze mną, tak jak byłem pewien tego, że ja z kolei nie dogonię ani Cyklokota, ani Kuriera.

Oczywiście zakupy robię w swoich sklepach na trasie, jem obiady także w swoich miejscach.
Tylko jedna moja restauracja przed Cieszynem była wyjątkowo zamknięta, więc obiad zjadłem w Cieszynie w Mc Donalds...bo nagle mi się go zachciało.
Byłem na tej trasie tak wiele razy, że już mam swoje ulubione punkty.
Jem tylko to, co uwielbiam, wyjątkiem jest to, co mi zachce się w danej chwili.
Piję tylko swoje ulubione napoje. Nie ma innych, to nie kupuję i tyle. Jadę dalej mimo pragnienia.
pogoda jest znowu wspaniała, czuję się w większości jakbym był smażony na patelni.
Po tak wielu surowych zimach to naprawdę wspaniałe uczucie móc znowu gotować się na trasie jadąc rowerem...
PS. pieszo bym tego nie zniósł.

Kto przyjedzie jeszcze w poniedziałek do Czorsztyna to ukończy RAP.
Bo potem jest normalnie, często nawet tak jak obok domu.
Po co mam jeździć po dzielnicy, jak mogę tu sobie pokręcić i jeszcze za to jakąś statuetkę dostać. 
Po przejechanych 10.000 km w czerwcu 2016 roku to w ogóle jest jakieś...za łatwe.
Tam było 30 takich dni, teraz tu zostało mi ich zaledwie kilka w wymiarze 300 km i to koniec.
To nic, że tamto było już dawno, ja nadal mam to w nogach.
I należy wziąć pod uwagę to, że przed tegorocznym RAP, wyjątkowo w tym roku, w przeciwieństwie do lat ubiegłych, miałem przejechane,
z tego co pamiętam...jedynie symboliczne 17 tysięcy kilometrów.

Race Around Poland to najtrudniejsze ultra w Polsce...a ja w nim jadę.





Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!