Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi robert1973 z miasteczka Elbląg. Mam przejechane 578827.00 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią brak danych. i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
Statystyki zbiorcze na stronę

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy robert1973.bikestats.pl

Archiwum bloga



  • DST 120.00km
  • Sprzęt GIANT TCR 1
  • Aktywność Jazda na rowerze

ZIEMSKIE 10 KSIĘŻYCOWE 104

Wtorek, 20 października 2015 · dodano: 20.10.2015 | Komentarze 6

Księżyc jest moją inspiracją, widzę Go co raz bardziej większego, jest ode mnie w odległości zaledwie 191.867 km.
1899 dni.

dokąd nie pojadę...jest mi bardzo zimno. Najgorszy jest początek jazdy, potem to kwestia przyzwyczajenia.
Gdy wyjeżdżam na dwa dni, na dwa bo wtedy oczywiście nic nie zabieram ze sobą to ubieram się stosownie do pogody.
Jeśli w dzień i w nocy będzie ciepło to zakładam wszystko na krótko, jeśli dzień będzie upalny, a noc mimo wszystko zimna to ubieram wszystko na długie rękawy. Tak więc nocą mam komfort ciepła, w dzień za to się gotuję, nawet latem tak jeżdżę. 
I tak mi jest oczywiście najlepiej. I oczywiście nikomu nie polecam tego stylu. On jest odpowiedni chyba tylko dla mnie.
Głównym moim znakiem rozpoznawczym jest to, że 90% wszystkich kilometrów przejeżdżam z chustą zakrywająca usta, nawet latem.
Ważniejsze jest to, że nic nie "ciągam" ze sobą. Sakwę mam wspaniałą, ale używam ją przy plus 1000 km.
Kilkaset kilometrów to przejazd tylko, zabieram dętkę, łatkę, pompkę, lampki, łyżki i taśmę izolacyjną, nie biorę nawet jedzenia. Trasa dopasowana jest tak, że śniadania, obiady i kolacje jem głównie w swoich ulubionych miejscach.
Gdy uda mi się mniej jeździć to książkę napiszę o takim właśnie tytule: 
" 100 km przed śniadaniem, 100 km przed obiadem, 100 km przed kolacją ", czyli zwykły rowerowy dzień.
Chciałbym, aby to się udało. Od dawna mi zależało na tym, aby nic nie zabierać ze sobą, nawet żadnych map.
Marzę niejednokrotnie, aby też się czasem trochę pogubić, by dłużej posiedzieć na rowerze. Czasem się nie udaje, więc wjeżdżam w nieznane drogi...to znowu asfalt mi się kończy.
Wszystko po to, aby cały rowerowy dzień był zwykły. Kiedyś myślałem , planowałem, pakowałem, rozważałem.
Dobrze, że dziś jest inaczej. To fajne uczucie wsiąść od razu na rower i jechać, bez negatywnych emocji.
Mój plan na przyszły rok to częste obiady w Warszawie, mam taką ulubioną knajpkę chińską na Woli, gdzie robią cudowne jedzenie.
Będę tam jeździł propelem. Wyjazd po północy- trasa 300 km- obiad- powrót 300 km i powrót do domu wieczorem.
Zapraszam.
A gdy jadę już w ultramaratonie to poza tym, co zabieram, czyli nicością, zabieram dodatkowy strój, by nie śmierdzieć w sklepach.
No i najważniejsze...mam dwie MP3. Bez muzyki to wszystko, by tak nie istniało.




Komentarze
MARECKY
| 19:10 środa, 21 października 2015 | linkuj Po tych opisach superektremalisty( pierwszy bidon po 160 km!) coś dla normalnych maratończyków :-)). Zapraszam do mnie.
Gość_nie_hejtujący | 07:55 środa, 21 października 2015 | linkuj Dzięki za wskazówki o które prosiłem we wcześniejszym wpisie.
Dzięki za zaproszenie do Warszawy może kiedyś skorzystam przy okazji wolnego od pracy, oczywiście najpierw muszę dojść do takich dystansów jak Ty. Na razie spokojnie i powoli dochodzę do regularnego robienia 200.
Ja dla odmiany stawiam na pełną niezależność sprzętową i żywieniową. Być może będę musiał to zweryfikować przy większych dystansach.
Gość | 21:21 wtorek, 20 października 2015 | linkuj W azjatyckich restauracjach nigdy nie wiadomo jaką padlinę serwują, buhaha...
Podstawowy błąd; brak imbusa 5 lub zestawu. Zerwiesz łańcuch i co wtedy robisz? Ani spinki ani imadełka? A są takie mini zestawy imbusów z imadełkiem.
Drugi strój i tak ci nic nie da jak się nie umyjesz. I tak będziesz śmierdział potem buhaha...
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!