Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi robert1973 z miasteczka Elbląg. Mam przejechane 615307.00 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią brak danych. i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
Statystyki zbiorcze na stronę

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy robert1973.bikestats.pl

Archiwum bloga



Daleko za Księżycem

Czwartek, 24 października 2024 · dodano: 24.10.2024 | Komentarze 0

80 wheeler
23 wigry 3

...ale niespodzianka.
ale nie dziś o niej, bo jeszcze muszę to wyprać :)


Daleko za Księżycem

Środa, 23 października 2024 · dodano: 23.10.2024 | Komentarze 0

80 wheeler 
27 wigry 3 

daleko za Księżycem.


Daleko za Księżycem

Wtorek, 22 października 2024 · dodano: 22.10.2024 | Komentarze 0

190 wheeler 
10 wigry 3 

pierwsze kilometry tradycyjnie od 5 nad ranem.
tradycyjnie samemu.


czy ktoś w Elblągu jedzi od 5 nad ranem ?


Daleko za Księżycem

Poniedziałek, 21 października 2024 · dodano: 21.10.2024 | Komentarze 0

134 góral 

samemu 
Gdańsk, i najpiękniejsza jego ulica jesienią.



Daleko za Księżycem

Niedziela, 20 października 2024 · dodano: 20.10.2024 | Komentarze 0

70 wigry 3 

...nie samemu.







Daleko za Księżycem

Sobota, 19 października 2024 · dodano: 19.10.2024 | Komentarze 0

Zero.

przez blisko czternaście lat 
tylko w same soboty przejechałem 109.300 km

dlatego dziś nic.


Daleko za Księżycem

Piątek, 18 października 2024 · dodano: 18.10.2024 | Komentarze 0

194 wheeler 
6 wigry 3 

... pojechałem składakiem na rynek
po mleko, takie od krowy.
A potem dokręciłem do 200.


Daleko za Księżycem

Czwartek, 17 października 2024 · dodano: 17.10.2024 | Komentarze 0

70 wheeler
24 wigry 3
7 full

...no cóż, jadę dalej.




Daleko za Księżycem

Środa, 16 października 2024 · dodano: 16.10.2024 | Komentarze 0

127 wheeler
23 wigry 3

jest dzień 24 września 2024 roku, wtorek.
to koniec.
wspomnienia MRDP wschód 2024.

...Cedry Małe, od północy jadę na metę właśnie od tej miejscowości,
jeszcze przede mną zaledwie kilkanaście fajnych kilometrów,
do Pruszcza Gdańskiego, a potem ?
potem, to same wynalazki trójmiejskie. Tu włączyłem nawigację bo nie sposób zapamiętać
tych wszystkich zakrętów i skrętów. 
Były plusy dla mnie, fakt, pierwszym były wreszcie, choć krótkie, ale za to liczne podjazdy,
najważniejsza jednak była noc, która sprawiła to, iż mało miałem samochodów na drodze.
nie chcę nawet sobie wyobrazić jazdy w tym miejscu w godzinach porannych i południowych.
o, było jeszcze Gniewowo ( stan nawierzchni ) za które Daniel Śmieja dostał opieprz od wszystkich, począwszy od zwycięzcy.
choć w rzeczywistości i tak nic tego nie zmieni, Daniel wie swoje i koniec, amen.

przyznam szczerze, że zamarzałem tej nocy na maksa, dokładnie pomiędzy godziną 2, a 5 nad ranem.
nocą nieustannie jadę sam. Przed Redą kogoś wyprzedziłem, ale to wszystko.
Próbowałem nawet na tym długim odcinku zaczekać na kogoś, choćby na Kazia, który był za mną od kilkunastu do kilku kilometrów...
na jednym z przystanków w totalnym pustkowiu próbowałem się położyć i poleżeć w spokoju, by dać szansę komuś
do mnie dojechać...nic z tego, po minucie byłem już plazmą
( dla niezorientowanych to w stanie zamarzania czwarty stan skupienia ).
wstałem więc i zacząłem szybciej jechać już z kapturem na głowie, te podjazdy były jednak do niczego,
bo były za krótkie, za nic nie mogłem się na nich skupić by doprowadzić swój organizm do konkretnego zmęczenia,
a w efekcie do ogrzania mojego ciała. 
no nic, przejechałem te wynalazki, nie wrócę tu szybko.

uśmiech na twarzy sprawiła mi Reda, to już jest cywilizacja.
w dodatku ten odcinek drogi od Redy właśnie aż do Władysławowa i Rozewia był pusty,
mnóstwo samochodów waliło z Władysławowa na Redę właśnie,
a my ultrasi jedziemy przecież w odwrotnym kierunku.
Nie wiem, jak było potem, ale tu pomiędzy 5, a godziną 6 tak właśnie było...pusto.

dobrze, nie wiem co jeszcze napisać. czas to skończyć.
Na Rozewiu pod latarnią pojawiłem się o godzinie 6:28.
na metę wjechałem oczywiście samemu.
Łączny czas jazdy to: 66 godzin i 28 minut.
Ogólnie zająłem 15 miejsce ( chyba nie źle ) na 51 osób, z których 46 dojechało do mety w limicie 96 godzin.
( cztery osoby chyba nie pojawiły się na starcie ).

rower działał sprawnie do samej mety,
ja sobie też nic złego nie zrobiłem poza tym, że muszę teraz podleczyć trochę swoje oko.
wschodnia część Maratonu Rowerowego Dookoła Polski to
w moim CV już 27 ultra ( wszystkie przejechane w limicie ) z dystansami od 1000 do 3600 km.
Na łączne 14 lat mojej kosmicznej jazdy średnio to nie jest dużo, ale kiedyś ich było bardzo
mało, czasem nawet jedno ultra w roku.
w tym roku przejechałem cztery ultra:
- Race Around Poland 3600 km
- Bałtyk Bieszczady Tour 1015 km
- Maraton Północ Południe 1000 km
- WMRDP 1240 km.

Wszystkie przejechałem z uśmiechem na twarzy, z pełnym zadowoleniem i ogromną radością, że miałem możliwość bycia w tych wszystkich miejscach na rowerze w tych konkretnych datach.
nie wygrałem żadnego ultra i zapewne nigdy nie wygram, pewnie dlatego, że mam pełną 
świadomość tego, że mój organizm już dawno przestał się orientować w tym, kiedy ma możliwość odpoczynku, a kiedy
zwiększył właśnie swoją intensywność, tych kilometrów jest we mnie tak dużo o tak różnej charakterystyce,
że nie sposób tego zrozumieć.
No cóż, mam osiem rowerów, każdy chce jeździć. 

To koniec.





Daleko za Księżycem

Wtorek, 15 października 2024 · dodano: 15.10.2024 | Komentarze 3

50 góral
50 wheeler
13 wigry 3

jest dzień 23 września 2024 roku, poniedziałek.

wspomnienia MRDP wschód 2024.

...pobudka o mojej ulubionej porze, czyli o 4:15.
przed piątą godziną razem z Kazimierzem wychodzę z hotelu...ja ruszam 
świadomie od razu, Kaziu jeszcze coś przywiesza sobie do roweru, zresztą i tak nie możemy jechać razem.
Będę jechał już longiem na metę...pewnie dziś jeszcze nie dojadę na Rozewie, ale też będzie zajebiście.

Początek, będę się powtarzał...jak dla mnie bajka.
być tu dla mnie to jedno, inna sprawa jechać tą drogą o tej właśnie porze, czyli wcześnie nad ranem w towarzystwie wschodzącego słońca.
Początkowo, w Sejnach oczywiście jest ciemno.
Najpiękniejszy i najbardziej znaczący dla mnie odcinek jest właśnie od Sejn, aż do Węgorzewa.
Stan drogi, zwłaszcza w drodze do Gołdapi...w wielu miejscach wręcz fatalny, ale tu akurat znoszę to,
bo ważniejsze jest miejsce. Jadę samotnie, ktoś jest przede mną, Kaziu jedzie za mną.
Niesamowite, że mam tak mało okazji być tu z kimś z ELbląga, tym bardziej, że w tych miejscach można jeździć nie tylko szosą,
lecz także i fullem, a zwłaszcza na wigry 3. Od początku dnia nic nie piję, nic nie jem, w Szypliszkach kupuję
ulubione łakocie, które zjem w Gołdapi na dzisiejszym 92 kilometrze, w swojej kultowej miejscówce u "Jędrusia"...zawsze tu jem, gdy tu jestem. Nie potrafię ominąć tego miejsca. Byłem tu przed godziną 9.

co było potem ? jeszcze lepiej :) a więc, kultowe lody w Baniach Mazurskich !!
były i waniliowe i czekoladowe, było pysznie, lekki uśmieszek mam na twarzy, gdy sobie uzmysławiam, że Marecki...
nie skorzysta dzisiaj z tych łakoci bo zwyczajnie nie zdąży :)...żartuję oczywiście.
No cóż, nie dbam o wynik,
dbam o ciało, o rower nie muszę. 
Dzień wspaniały, pogoda cudowna, posiłek konkretny wraz z deserem zaliczony, coraz bliżej mety, a zwłaszcza bliżej podwórka,
i nadal liczę się w grze, cóż chcieć więcej ?
kompletnie nie dbam o rzeczywistość swojej pozycji, tasuję się z grupą kilku ultrasów, którzy jadą razem.
Obiad w Bartoszycach, równie pożywny, a potem to już jazda na własne podwórko.
Tak sobie myślałem, że byłoby mi miło, gdyby ktoś wyjechał do mnie. Na RAP- ie podobno jestem za wcześnie, dziś planuję
być późnym wieczorem koło ELbląga, dokładnie będę 6 km od własnego domu.
a co do trasy, znam te tereny oczywiście doskonale, w rejonie Górowa Iławeckiego, a wcześniej w drodze na Bartoszyce zbyt dużo było samochodów, nie wspomnę o tragicznej nawierzchni w rejonie Sępopola...ale ogólnie miałem wspaniałe samopoczucie bo to jak dla mnie było już blisko mety. Wiem, że tą noc przejadę w pełni, by wcześnie nad ranem wjechać w Rozewie...no, ale cóż, na razie jadę
w totalnym pustkowiu, zwłaszcza za Górowem Iławeckim aż do Braniewa. 
W Braniewie przywitał mnie Marek Balicki, to miłe było...tutaj też założyłem na siebie nogawki bo już się zimno zrobiło,
nie założyłem jednak kurtki przeciwwiatrowej, aby w okolicach Elbląga być niebieskim. Marek towarzyszył mi do Fromborka.

a potem było Tolkmicko...to już jest moje podwórko, takie "pod oknem domu".
Normalnie jestem tu prawie codziennie, zawsze ze świadomością, że do domu mam zaledwie 20 kilometrów...
dziś mam prawie 200 !! Cieszy mnie jednak ta sytuacja niezmiernie.
Na odcinku pomiędzy Jagodnem, a Nowakowem ( Elblągiem ) przywitała mnie Krysia z Krzyśkiem Kwapiszewskim,
to było bardzo miłe uczucie dla mnie, coś, co będę pamiętał latami...spotkaliśmy się dokładnie o godzinie 21;10,
i to nie jest prawda, że w okolicach Elbląga byłem przez 22- gą, przed godziną 22- gą byłem już daleko za Elblągiem.
Z Krysią i Krzyśkiem przejechałem kilkunastokilometrowy odcinek drogi aż do Jazowej...oczywiście jadąc na czele...
( potem Krysia w jednej z rozmów pochwaliła się tym, że miała uczucie, jakby jechała te ultra...)
w tej chwili miałem już przejechane 1100 km trasy MRDP wschód.

dziwne uczucie, jest późno, normalny dzień, a ja oddalam się od domu wjeżdżając w noc.
Mało, kolację zjadłem w Nowym Dworze Gdańskim 25 kilometrów od domu...amazing !! nie do pomyślenia :)
z reguły nie piję 50 km przed domem, a tu taka sprawa...

Na trasie od Bartoszyc jestem kompletnie sam, Kogoś minąłem jeszcze za Fromborkiem, ale to wszystko.
O północy jestem w nic nie znaczącej miejscowości Cedry Małe. Do mety pozostaje mi sto kilkanaście kilometrów zaledwie.
jestem zmęczony, to fakt, w Cedrach kładę się na rondzie i odpoczywam jedząc wszystkie słodycze które mam.
Jest północ, a ja nie idę spać. Nie jest mi zimno, choć ubrany jestem we wszystko, co ze sobą mam.

Obiecuję, że za cztery lata normalnie zjadę do domu na 24 godziny i wjadę na metę wypoczęty, pachnący i z czyściutkim rowerem oczywiście.