Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi robert1973 z miasteczka Elbląg. Mam przejechane 603091.00 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią brak danych. i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
Statystyki zbiorcze na stronę

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy robert1973.bikestats.pl

Archiwum bloga



Daleko za Księżycem

Wtorek, 1 października 2024 · dodano: 01.10.2024 | Komentarze 0

150 wheeler

wspomnienia BAŁTYK BIESZCZADY TOUR 2024

piątek, jest dzień 23 sierpnia 2024 roku.
z Elbląga do miejscowości Wolin wyruszyłem przed południem samochodem,
z Krzyśkiem Weiss i jego małżonką. To mój dziesiąty z kolei Bałtyk, natomiast zaledwie drugi,
który rozpocznę systemem nocnym...a to z uwagi na wyjątkowość mojego roweru.
Moim marzeniem jest to, aby każdy mój rower zobaczył w całości trasę BB Tour...
pięć moich rowerków ma już ją w swojej pamięci... pozostały jeszcze trzy.
Na bieżącą edycję wybrałem rower full...na start przywiozłem go takiego, jakiego używam na co dzień, czyli z dwoma amortyzatorami nie nadającymi się na asfalt, a także
z szerokimi wielkimi oponami przeznaczonymi do jazdy w śniegu lub błocie. To Giant, niebieski.
Kolejna wyjątkowość tego roweru polegała na tym, że do Bałtyku nie przygotowywałem go specjalnie,
nie wymieniałem ani napędu, ani opon...zdjąłem go z wieszaka i normalnie zabrałem do Wolina.
Nigdy wcześniej tak bym nie postąpił...a w tym przypadku tak właśnie uczyniłem pewnie dlatego,
że ten rowerek nie zbyt często używam na co dzień, więc nie obawiałem się jakichś specjalnych niespodziewanych
usterek z jego strony. 

Wolin, wyjątkowo Wolin, a nie Świnoujście. Dystans 1014 km. Limit dojazdu do Ustrzyk Górnych wynosił 70 godzin.
Ubrany byłem w czarną  podkoszulkę z długimi rękawami, na niej założoną miałem błękitną koszulkę
z krótkimi rękawami, niżej...krótkie spodenki, ponadto rękawiczki bez palców i dwa cienkie kominy na szyję i twarz... no i kask, błękitny.
buciki błękitne, skarpetki niebieskie i spodenki z akcentami niebieskiego koloru.
Wziąłem ze sobą ponadto nogawki w przypadku skończenia się ciepła oraz kurtkę przeciwwiatrową w przypadku
ewentualnego wjechania w stan zamarzania. Zaznaczę, że jesiennym rękawiczek nie wziąłem świadomie, no bo po co ?
Tak samo, identycznie jak na Race Around Poland w tym roku.
Bagaż jaki miałem to chyba każdy wie i tego opisywać po prostu nie muszę.
Bo po prostu go nie miałem.
Miałem za to jeszcze numer startowy...144.

Pogoda wspaniała, na starcie wiele osobowości ultra z całej Polski. Its Amazing.
Start mój nastąpił dokładnie o godzinie 20:35.
Początkowo, w mieście, a nawet trochę poza nim, jadę z szosowcami, którzy byli w mojej grupie.
Długo jechałem ponadto ze Zdzisławem Kalinowskim...ikoną BB Tour...
przeważnie jednak jechałem samemu...wiadomo full, jechałem szybko jak na warunki, które stwarzał mi ten rowerek.
Po raz pierwszy cieszyła mnie sterta dziur i wyrw na trasie w drodze do Płot, normalnie frunąłem nad nimi jak nigdy. 
Nie dały mi jednak możliwości dogonienia szosowców, którzy byli przede mną.
Jechałem samotnie, szczęśliwy, w przepięknej ciemnej nocy. Było mi bardzo ciepło.
Ci co mnie doganiali, doskonale zdawali sobie sprawę, że nie jechałem na szosie...opony przy pomocy asfaltu sprawiały to, że
mocno mnie słyszano...byłem głośny, nie ma co. Nikt nie zadawał mimo to dziwnych pytań.

W pierwszy punkt w Płotach wjeżdżam dokładnie o godzinie 22:50, a więc 62 km przejechałem w czasie 2h i 15 minut.
Już tylko 22 minuty przede mną są Sylwia Kopaczewska ( wystartowała 35 minut wcześniej ) i Krzyś Weiss ( wystartował 25 minut wcześniej ). Oboje jadą razem, a mój pierwszy plan BB Tour polegał na tym, aby Ich dogonić.
Na punkcie spędziłem kilka minut jedząc jakieś musli i banany...pić jakoś jeszcze mi się nie chciało.
Nadmieniam, że zabrałem ze sobą tylko jeden bidon o pojemności 0,7 litra...w Płotach był pełen.
Z Płotów wyjeżdżam samemu i jadę dalej samemu, czasami się przeplatając z bikerami, którzy mnie doganiają i wyprzedzają.
Jadę szybko, ale nic na siłę...trasa płaska jak stół, nie daje mi motywacji do czegokolwiek...robię więc swoje.

aż tu nagle...Fak, pojawiają się wreszcie jakieś podjazdy, jeden, drugi, małe, ale już coś i, nagle
...doganiania mnie Marcin Kitowicz z Elbląga, który wystartował dokładnie 10 minut po mnie, nie pojechaliśmy jednak długo wspólnie,
nie wiem gdzie to było, a było trochę trochę przed północą chyba.
Marcin sam to powiedział, że dogonił mnie przed...pierwszą górką, z kimś był...
na podjazd wjechałem szybko, na nim jechałem nawet szybciej niż na prostej, myślałem, że Marcin pociśnie za mną, nie zrobił tego, tak więc więcej się już na trasie nie zobaczyliśmy.

Coś pięknego, jak te podjazdy inspirują mnie właściwie i celowo. Dają mi mnóstwo motywacji i inspiracji do
tworzenia w swoim umyśle i ciele nowych pokładów energii wyzwalającej z ciała samej radości.
Bez nich, a zwłaszcza bez gór normalnie nie istnieję.
Do północy dzisiejszego dnia dojechałem do miejscowości Bełczna w gminie Łobez. 
89 km w czasie 3h 25minut. Jest mi ciepło, nadal jadę na krótko.
a na czas w ogóle nie zwracam uwagi, ważne dla mnie jest tylko to, by dogonić Sylwię, Krzysia, ...a potem fechnera....
ale to jeszcze nie dziś, dziś jeszcze są oni przede mną :)

Co jest dziś we mnie, jakie płyną we mnie emocje ?
Bałtyk Bieszczady bardzo wiele dla mnie znaczy.
Nie tylko dlatego, że jest tysięcznikiem, a więc jest ultra...bardziej z tego powodu go cenię,
że BB Tour to było w ogóle moje pierwsze ultra, które pamiętam doskonale również i dziś, dziś także mógłbym w pełni
je opisać tak jak kiedyś. 
Bardzo wiele się zmieniło we mnie od tamtego czasu, wtedy był rok 2010, a w Elblągu ultra był wtedy tylko Marecki, dziś jest już rok 2024,
wtedy jadąc rowerem szosowym twierdziłem, że na innym niż szosowym rowerze tego nie da się zwyczajnie przejechać..
dziś jadę na fullu.
Dzisiaj nie obawiam się niczego ze swojej strony i roweru, pokorę mam jedynie wobec pogody.
Deszczu się nikt nie spodziewał, jakiegoś specjalnego zimna również...bo jest przecież lato.
Problem w tym, że ja na rowerze bardzo lubię się gotować, więc często zdarza mi się wjeżdżać w stan zamarzania, nawet latem,
a wtedy robi się trochę inaczej... 
najważniejsze, że wciąż mam kontakt z ultrasami z całego kraju, to miłe dla mnie widzieć ich właśnie w tych miejscach.

Jestem szczęśliwy, że znowu jestem właśnie w tych miejscach, na rowerze.
Te właśnie miejscowości są bogate dla mnie emocjonalnie.
Najlepsze co dzisiaj posiadam to czas, który pozwala mi tu dziś być. Tu właśnie.
To cudowne, mam tyle w sobie wspomnień, a dziś jadąc tworzę w sobie kolejne...nowe wspomnienia, które kiedyś znowu nie dadzą mi zasnąć. Ich istota dogłębnie polega na tym, że rowerowo nic mi nie przeminie.

zapisz sobie w sercu...szczęście nie jest dziełem przypadku.




Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!