Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi robert1973 z miasteczka Elbląg. Mam przejechane 598051.00 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią brak danych. i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
Statystyki zbiorcze na stronę

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy robert1973.bikestats.pl

Archiwum bloga



Daleko za Księżycem

Wtorek, 30 lipca 2024 · dodano: 30.07.2024 | Komentarze 0

160 wheeler
5 advanced

cz. VIII Race Around Poland

...zanim opiszę kolejny dzień RAP, wrócę jeszcze na chwilę do dnia poprzedniego.

w dniu wczorajszym zdążyłem z Krzyśkiem zalogować się na punkcie przed deszczem.
rozmawialiśmy, spożywaliśmy posiłek, kąpu kąpu, odpoczynek...a na dworze sobie lało.
podjęliśmy decyzję, że zaraz zaśniemy, a wstaniemy wcześnie nocą i tak jakoś...po godzinie pierwszej sobie wyjedziemy.
nic z tego, nie słyszałem budzika w ogóle, nie słyszałem też Krzyśka chrapiącego...
była taka burza, po pierwszej w nocy właśnie, że oboje co prawda obudziliśmy się, ale ja...na przykład myślałem,
że mi się to śni, a Krzysiek trzymał okno, by się nie rozleciało :).
potężna burza z piorunami, deszczem, grzmotami i błyskawicami...it's amazing.
zasnęliśmy, ale zmiana godziny wyjazdu była pewna...nikt z nas w te ciemności w burzy nie miał zamiaru wyjeżdżać.
Na PK, w pokoju obok był jeszcze Michael Ganzinger z Austrii...

pierwszy z PK wyjechał Michael, ja za nim jakiejś kilkanaście minut około 4 nad ranem, za mną Krzysztof.
początek ? bajeczny, niesamowity, taki jak zawsze. ciągle pod górę, a na drodze pusto.
już było cieplutko, już nie padało...znowu było ciemno, aż do m. Stronie Śląskie...
na tym odcinku tasowałem się z austriakiem ...
potem ? potem było jeszcze lepiej, a gdy już byłem na tym pierwszym najwyższym odcinku
w Wilkanowie...nawet nie starałem się wyciągnąć telefonu, aby zrobić dla Was zdjęcie...
to, co widziałem postanowiłem zapamiętać wyłącznie dla siebie...a jak pachniało wśród pól...

no cóż, trzeba było jechać dalej...najpierw śniadanie w Międzylesiu, potem łakocie w Zieleńcu...
dużo było podjazdów, więc jadę na czele ultrasów, tych z drugiej ( nadal wysoko zamontowanej )  półki...
Wow !! Jest i Marecki :)

potem było ich jeszcze więcej ( podjazdów oczywiście ), mniejszych, większych...cóż pisać...jechałem normalnie, żeby być w Szklarskiej o ludzkiej porze. Jedynymi emocjami dla mnie były tylko te, że cieszyłem się z tego, że jadę tu dziś właśnie.
Ten odcinek nazywam królewskim, nie tylko ze względu na przewyższenia, ale głównie z uwagi na fakt, że to końcówka  połowy
dystansu RAP, ta połowa trudniejsza. Kiedyś mówiłem, że jeśli ktoś dojedzie do Szklarskiej w limicie to przejedzie cały RAP 3600...
dziś już tak nie mówię, ale też jest zajebiście. :)
po nocnej burzy przygotowałem się psychicznie na dużą ilość deszczu na tym odcinku blisko trzysta kilometrowym, tymczasem lało na mnie wyłącznie w samej końcówce od Karpacza.

Do Szklarskiej Poręby dojechałem przed godziną 20. Przywitał mnie Kurier z okna jednego z pokoju naszej rezydencji PK.
Znowu powróciły emocje kilku RAP- ów. Na tym PK był jeszcze Góral Nizninny, który spał.
Jarek wyjechał w dalszą podróż po godzinnej rozmowie ze mną, niebawem przyjechał tu Krzysiek i Michael...który nie 
rozmawiał ani po polsku, ani po angielsku. Znowu spaliśmy we trójkę na kolejnym PK...każdy osobno oczywiście.

nie wiem, co jeszcze napisać...jutro, nad ranem, znowu będę bardzo szczęśliwy i podekscytowany.
dziś kończy się właśnie 11 lipca 2024 roku, jest czwartek, po sześciu dniach napompowałem sobie kółeczka...i nic więcej,
rower kręci, niczego nie będę ruszał., choć chyba jeszcze go nasmarowałem napęd, nie pamiętam.
a kolację miałem wyborną z ulubionymi słodyczami na czele.





Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!