Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi robert1973 z miasteczka Elbląg. Mam przejechane 577467.00 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią brak danych. i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
Statystyki zbiorcze na stronę

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy robert1973.bikestats.pl

Archiwum bloga



MPP dzień 1 relacja

Wtorek, 21 września 2021 · dodano: 21.09.2021 | Komentarze 2

...wykorzystując bezwzględnie to, że moje ciało już od dawna przestało się orientować w tym,
kiedy odpoczywa, kiedy regeneruje się, a kiedy jedzie na rowerze...pojechałem w dniu 10 września na Hel, aby następnego dnia stanąć na starcie ( po raz pierwszy !! ) Maratonu Północ Południe.
I wystartowałem- w dniu 11 września dokładnie o godzinie 9.00 z latarni morskiej, z Helu.


Wystartowały łącznie 122 osoby.
Wraz ze mną byli jeszcze dwaj elblążanie...Grzegorz Paradowski i Marek Piecek...będą emocje.
Początkowy odcinek do Władysławowa...przejazd w grupie, dość liczebnej w towarzystwie kochanych panów policjantów.
później trochę się pomieszało, ale grupki też były, starałem się nie jechać samemu, lecz w grupach co najmniej kilku osobowych.
Dosyć mam samotnej jazdy.
Jazda, jak jazda, Nic ciekawego, nic szczególnego.
To było trzeba zacząć, przejechać, to wszystko.
Dla mnie ponownie najważniejsze w tym wszystkim było to, że znowu spotkałem się z kolegami, z którymi widzę się 
wyłącznie podczas ultra. Można było porozmawiać, powspominać...coś zajebistego.

A trasa? Początkowo nie była łatwa, ale też nie stanowiąca żadnych utrudnień.
Deszcz wytasował Wszystkich prawidłowo. Oczywiście gdyby było to moje pierwsze ultra w tym roku...ale nie było.
Deszcz więc nie zrobił na mnie absolutnie żadnego wrażenia, ba, nie obawiałem się ponadto, że zaszkodzi mojemu rowerkowi.
Deszcz lał, a ja wraz z innymi jechałem.
Od 160 kilometra głównie jechałem jednak sam, Kogoś dogoniłem, ktoś mnie wyprzedził i tak na zmianę.
Całkowicie się nie orientowałem w trasie, nie analizowałem jej, nic z tych rzeczy, czasami tylko wiedziałem na wysokości jakiej miejscowości jestem...to wszystko. To nie było dla mnie ważne.
Kilometry były wskaźnikiem dla mnie do tego, jak mało mi pozostało do Tatr.
Wielka przyjemność mnie spotkała podczas jazdy w totalnej ulewie wraz z Remkiem.
Jechaliśmy wspólnie przez jakieś kilkanaście kilometrów dosłownie śmiejąc się z deszczu i burzy, aż do Gniewu- tu się oddaliliśmy od siebie. Remek na podjazdach został...do Kwidzyna więc wjechałem samotnie.
W mieście dołączyłem do Wojtka Chusteckiego...obydwoje wjechaliśmy na słynną w tym mieście jedną z kilką czerwonych stacji CPN.
Akurat kończył posiłkować się w niej Wilku.
Odpoczynek, kolacja, albo obiad, jak kto woli. Byłem tu około godziny 20.
To już było jakieś 11 godzin jazdy. Nie wiem, co miałbym napisać szczegółowego o tych przejechanych blisko 250 kilometrach.
Myślami byłem w radości, że tu w ogóle jestem, że nadal mam możliwość pokręcić na kółeczkach, porozmawiać z kimś,
z kimś być w ogóle na trasie. Ostatnio przecież na mojej drodze totalne pustkowie rowerowe było.

Gdy w Kwidzynie wyszedłem z CPN- u to nagle zimno mi się zrobiło, oczywiście po 20 minutach wszystko wróciło do normy.
Przejazd do Kisielic odbywał się już w totalnych ciemnościach. Od tego czasu już nie padało, ubranie jednak oczywiście było nadal przemoczone i jakoś wyschnąć nie chciało. Tragedii nie było, regularna jazda sprawiała to, że ciało potrafiło się samo z siebie ogrzać.
W Kisielicach na innego typu stacji CPN przebywałem w grupie już kilkunastu osób...
To było takie ostatnie miejsce, gdzie w dniu dzisiejszym można było co nieco zjeść i się napić. Po niej był tylko Sierpc, czyli jakieś 120 kilometrów niczego.
Z Kisielic wyjechałem chwilę po godzinie 22- giej wjeżdżając w totalne ciemności dzisiejszej nocy. Jak dla mnie zero budynków, zero samochodów i ludzi, totalnie teren pustkowie.
Jechało się zajebiście, nie padał deszcz, komfortowo było, nie czułem przenikliwego zimna.
W przeciwieństwie do RAP i MRDP na tym maratonie ubrany byłem w strój z długimi rękawami i nogawkami.
Podobnie jednak jak w uprzednich maratonach tak i teraz nie miałem żadnego bagażu, jedynie torebkę pod siodłową z najbardziej potrzebnymi akcesoriami rowerowymi...nic szczególnego. Kurtka przeciwwiatrowa miała za zadanie ratować mi życie.
Fajnie się jechało, choć mi...przyznam się trochę nie chciało.
Jadę sobie obok Wojtka Chusteckiego i tak sobie rozmawiamy...a ja mu nagle mówię, że mając na uwadze fakt, że jest już 23- cia to pojechałbym sobie z jakąś godzinę i z chęcią gdzieś bym się położył...a On mi na to, że za 30 kilometrów ma zamówioną miejscówkę, więc jeśli tylko chcę to mogę wraz z nim z jej skorzystać. Zajebista propozycja biorąc pod uwagę fakt, że już dziś naprawdę jakoś nie miałem weny do jazdy.
Mając na uwadze to, że w ogóle nie brałem pod uwagę jazdy non stop w MPP, a wyłącznie spanie podczas jednej nocy, wolałem pierwszej nocy się położyć, w miarę będąc zmęczonym, niż na odwrót...w czasie tej drugiej po przejechaniu 700 kilometrów.
Miałem bowiem taki plan, aby przed górami być wypoczętym, bo to one miały dać mi najwięcej przyjemności z tego przejazdu.

O północy znajdowałem się w miejscowości Nielbark w rejonie DK nr 15.
jeszcze nadal jechałem bo do noclegu pozostało mi jakieś kilkanaście kilometrów.
Wraz z Wojtkiem w miejscowości Brzozie zjechaliśmy dokładnie 3,3 km z trasy do miejscowości Mały Głęboczek.
I tu dotarliśmy przed 1 w nocy.
To był dobry pomysł.
przed zaśnięciem ze wszystkich kieszonek stroju wygrzebałem sześć batonów, a Wojtek podratował mnie jeszcze swoimi dwoma z czterech jego ostatnich.
Super Gość. 
Zasnąłem zaraz po ich zjedzeniu...





Komentarze
robert1973
| 12:10 środa, 22 września 2021 | linkuj poprawione, sorki.
MARECKY
| 19:15 wtorek, 21 września 2021 | linkuj Paradowski ;-)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!