Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi robert1973 z miasteczka Elbląg. Mam przejechane 579630.00 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią brak danych. i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
Statystyki zbiorcze na stronę

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy robert1973.bikestats.pl

Archiwum bloga



MRDP- relacja KONIEC

Poniedziałek, 20 września 2021 · dodano: 20.09.2021 | Komentarze 3

...z Goleniowa wyjechałem o 5 nad ranem. Jest 30 sierpnia 2021 roku.
pierwsze 30 minut wspaniałe.
Potem zaczęło lać, aż do samego Wolina. Lało przed dobrą godzinę. Intensywna ulewa.
Kogoś widziałem się chowającego na przystanku, ale ja się nie zatrzymywałem.
czas nie był już dla mnie elastyczny, musiałem jechać bez względu na pogodę. I jechałem.
Za Wolinem lać przestało, byłem totalnie jednak przemoczony dojeżdżając do Międzyzdroi po cichu liczyłem na to, że wyschnę w słońcu
...a tu kolejna niespodzianka- silnie, potężnie silnie wiejący w twarz przenikliwie zimny wiatr.

no cóż, pomyślałem sobie, że nie będzie wojny, nie będzie nawet zdenerwowania.
mając na uwadze swoje zajebiście, ale to bardzo zajebiście wspaniałe uczucie
poddałem się całkowicie temu zjawisku i grzecznie jechałem sobie przed siebie, oczywiście wolniej niż zwykle,
ale jechałem. tak jakbym jechał na Wigry 3, kiedy już nic nie jest zależne ode mnie.
Moim zadaniem było jedynie być tutaj i ja tu jestem. Dokładnie po raz trzeci w ramach projektu MRDP.
Jechałem wolno odkąd wjechałem na północny odcinek trasy, rankiem.
Po południu jechałem jeszcze wolniej, potem jeszcze wolniej, aż w końcu na obwodnicy Łeby późnym wieczorem jechałem już bardzo wolno. Licznik wskazywał chwilami najwyżej 12 km/h. Tu wiało już dosłownie z każdej strony oprócz tej w plecy.
Według mnie nie było sensu walczyć naciskając mocniej niż zwykle na pedały. Teren w tym miejscu był całkowicie odkryty, przestrzenny na maksa. Nie ma sensu więc opisywać odcinka Międzyzdroje- Łeba. Nic szczególnego. To była nieustanna walka z wiatrem.
Odpocząłem trochę w Kołobrzegu, gdzie zjadłem obiad, poza tym jechałem non stop raz pod większy, raz pod mniejszy wiatr.
Niby oryginalnie wiał z północy, czyli w bok...nic z tego.

W Łebie na CPN- ie dosłownie padłem na podłogę jedząc i pijąc wyłącznie to, co ujawniłem tam najlepsze i najsłodsze dla mojego organizmu. Głupi miałem jeszcze nadzieję, że ten późny wieczór, a następnie noc uspokoją ten wiatr.
Nic z tego. Wiało mi do samej mety, zwłaszcza w okolicach mety.
Na ostatnich 200 kilometrach na trasie byłem totalnie sam, wcześniej miałem kontakt z dwiema osobami, teraz nie.
Nie miałem już żadnych sił. Dobrze, że chociaż potem nie łudziłem się niczym, nawet zjazdów nie brałem pod uwagę, że pomogą mi podczas jazdy w czymkolwiek...normalnie zjeżdżając ale nie pedałując zatrzymywałem się, taki był silny wiatr.
Początkowo dzisiejszego dnia wyjeżdżając z Goleniowa, nad ranem, byłem przekonany o tym, że na metę dojadę w okolicach północy lub 2 godziny. Wiatr skutecznie zweryfikował moje plany.
od Łeby przeliczałem nawet 100 km na 6 godziny jazdy, a i to trudno mi było utrzymać.
Nocą było jeszcze gorzej bo do gry włączyło się zmęczenie.

Nic mi nie pomagały kilkuminutowe odpoczynki. Pewnie z Kimś byłoby lepiej, inaczej.
Była jednak ze mną jedynie noc i pustki na drodze. Oczywiście deszcz nie padał, co było dla mnie dziwną sytuacją.
Wiedziałem, że jak dojadę do Goleniowa to się zmienię, że się rozkleję trochę i, że będzie naprawdę inaczej, czyli lepiej.
Z Łeby jednak miałem do przejechania pełne 100 kilometrów.
Chwilami nawet, nie tylko jadąc pod górkę, ale także na prostej drodze bałem się, że normalnie nie dojadę do mety.
Nie wiem, czy RAP miał wpływ na moją obecną sytuację, to znaczy jaki miał wpływ na to, jak teraz się zachowywałem na rowerze...
nie mniej jednak chwilami czułem się tak, jakbym nie miał w ogóle sił. Zaznaczam, że nic mnie nie bolało...
Podczas kilku chwilowych postoi, albo zmieniałem wykonawców utworów muzycznych, które słuchałem, albo
czytałem Wasze opinie na temat mojej sytuacji, które wypisywaliście na różnych portalach społecznościowych.
I nagle w środku nocy nawet się bardzo przestraszyłem. Bo już Wszyscy wiedzieliście to, o czym ja wiedziałem od 10 dni, ale jednak mnie jeszcze tam nie było, jeszcze przecież mam daleko do Rozewia. Przestraszyłem się bardzo wtedy tego bo poczułem, że to co właśnie robię nie robię tylko dla siebie. Nie znalazłbym wytłumaczenia.

Gdy dojechałem do Goleniowa to jakoś rzeczywiście wszystko nagle się przemieniło.
Przestałem się obawiać czegokolwiek. Wróciła stera pozytywnych emocji, obrazów i myśli oraz miejsc.
Obiecałem sobie to już wcześniej, że właśnie ten dojazd do mety, że na tym właśnie już kilkunastym z kolei ultramaratonie nie będę dbał o wynik w ogóle, że na ostatnich kilkunastu kilometrach nie będę spoglądał na zegarek, że nie będę walczył o jakikolwiek czas, o żadną minutę, że w ogóle nie będę walczył.
Wystarczy już mi tych presji, walki o coś jeszcze innego, niezwykłego.
Zresztą takiego czasu, jaki mam ja, przejeżdżając dwa najdłuższe ultramaratony w Polsce w zaledwie pięć tygodni Nikt obecnie nie posiada.

Gdy w Karwii skręciłem w prawo, już przecież po raz ostatni, usłyszałem silnie uderzające fale morza o brzeg, tak, jakby dawały mi do zrozumienia, że to, co jest za nimi należy tylko do nich. Ale ja przecież nie jechałem w ich kierunku. Ja jechałem do Rozewia po swoje trzecie trofeum Maratonu Rowerowego Dookoła Polski. Na ostatnich dziewięciu kilometrach do mety minęły mnie może ze trzy samochody, zauważyłem może z kilka osób...nic i nikogo więcej. Ojej, ileż miałem możliwości do pozytywnego wydzierania się. Czułem się dokładnie tak, jak za pierwszym, a zwłaszcza za drugim razem. To cieszy mnie niezmiennie tak samo. Identycznie...no nie, był mały wyjątek...dziś Nikt nie musiał czekać na mnie na mecie, a kiedyś mi na tym bardzo zależało. Być może tym razem było inaczej bo wiedziałem, że przed południem przyjedzie do mnie Marecki.
i przyjechał. bo w rzeczywistości zależało mi na tym, aby Ktoś w chwilach mojej radości był ze mną, bo wtedy takie coś smakuje jeszcze bardziej.

trasa do północy: Goleniów- Wolin- Międzyzdroje- Dziwnów- Trzebiatów- Kołobrzeg- Mielno- Dąbki- Darłowo- Ustka- Smołdzino- Głowczyce
w dniu dzisiejszym przejechałem 320 kilometrów z sumą przewyższeń 2097 metrów.
trasa od północy: Główczyce- Żelazno- Gniewino- Krokowa- Karwia- Jastrzębia Góra- Rozewie.
do godziny 5.05 przejechałem 80 kilometrów z sumą przewyższeń 587 metrów.

Ogólnie w MRDP przejechałem 3213 kilometrów z sumą przewyższeń 25697 metrów.



Na metę przy latarni morskiej w Rozewiu przyjechałem 31 sierpnia 2021 roku o godzinie 05:05.
Tak to było.
Nigdy nie przestanę jeździć.






Komentarze
robert1973
| 07:30 środa, 22 września 2021 | linkuj Dziękuję.
kkt
| 22:29 wtorek, 21 września 2021 | linkuj Przyłączam się do gratulacji!
tanova
| 18:39 poniedziałek, 20 września 2021 | linkuj Niesamowity wyczyn i wspaniała opowieść! Wielkie gratulacje!
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!