Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi robert1973 z miasteczka Elbląg. Mam przejechane 579228.00 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią brak danych. i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
Statystyki zbiorcze na stronę

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy robert1973.bikestats.pl

Archiwum bloga



RACE AROUND POLAND cz. 9

Wtorek, 17 sierpnia 2021 · dodano: 17.08.2021 | Komentarze 1

Mrzeżyno.
Dokładnie o 5 nad ranem wyjechałem, wraz z Jackiem.
Pierwsze kilometry w pustej atmosferze, totalne pustkowie, ładne, cichutkie.
Oprócz krótkich odcinków kawałków drogi bardzo dobrej jakości.
Ciepło, widno i bez opadów. Wiedziałem, że tak do końca dzisiejszego dnia nie będzie.
I nie było.

Wszystko skończyło się po blisko 100 kilometrach.
W Darłowie zdążyłem wejść do CPN- u i kupić sobie śniadanie.
Już wtedy zaczęło kropić. Śniadanie zjadłem na zewnątrz siedząc na betonie...
wolałem małe opady deszczu, niż posiłek na stojąco w zimnym budynku z klimatyzacją.
gdy zjadłem to opady deszczu były już dość spore.
Ciekawe, ale było mimo to bardzo ciepło, przynajmniej mi.
Sytuacja jednak była zła bo byłem właśnie na odcinku do Ustki, jechałem na bardzo złej nawierzchni.
Musiałem bardzo uważać, aby nikt mnie nie rozjechał, wnikliwie szukałem resztek dobrego asfaltu.
W jednym miejscu mogłem się sam wywalić i powinno się tak stać.
Jechałem w dół z prędkością około 50 km/h, na swoim pasie zobaczyłem tzw. szparę w drodze w kierunku jazdy.
Ujrzałem ją w ostatniej chwili, a mimo to byłem pewien, że ją ominę. Prędkość jazdy mnie oszukała.
Wpadło mi pierwsze koło w jej końcowej części...wybroniłem się. Najadłem się tylko strachu.
...ale według prawa aerodynamiki powinienem się wywalić.

Potem jakoś stan nawierzchni się poprawił, przestało nawet padać.
Ba, w porze obiadowej nawet zjadłem solidny posiłek, choć było to w barze.
Szkoda tylko, że jeszcze trochę mokry byłem.
Zauważyłem także, a raczej poczułem, że trochę, z uwagi upływu kilku dni, zeszło mi trochę powietrza w kółeczkach.
Jak się okazało później...pełne trzy atmosfery.
jednak nie tylko dlatego jechało mi się jakoś ciężej, lecz także dlatego, że w dniu wczorajszym przesadziłem z szaloną jazdą na sesji zdjęciowej od Międzyzdroi do Mrzeżyna. Mięśnie moje jakoś dziwnie reagowały na pracę. Tak jakoś dziwnie mi było.
Nie tyle nie miałem sił jechać, co zwyczajnie mi się nie chciało.

Mierzyno. Postój w sklepie na 5 minut przed jego zamknięciem.
Kupiłem kilka moich napoi czekoladowych. Przywróciły mnie one do wspaniałej atmosfery, już do końca dnia.
Przejazd przez Gniewino, cudowne miejsca. Potem było jeszcze lepiej.
Aż głupio się przyznać, ale byłem po raz pierwszy na drodze rowerowej od Krokowej do Swarzewa.
Odcinek 17 kilometrowy na miejscu byłego nasypu kolejowego.
Może i dobrze, że tak się właśnie stało. Będą cudowne skojarzenia.
Tutaj, w jej połowie wyskoczyła ekipa RAP z Remkiem na czele.
Porozmawialiśmy trochę. Przywitali mnie wzorcowo.
Minął już pełen tydzień. Czy cokolwiek, cóż takiego może brakować rowerzyście, który prawie 10 dni spędza wyłącznie na rowerze?
Otóż ja Remkowi powiedziałem, że najbardziej brakuje mi...UWAGA !! ... zapachu mojego Armaniego.
...Wszyscy zaczęli się śmiać, wraz ze mną. A mi tego najbardziej brakowało.
Marzyłem o tym, aby się wykąpać i oblać swoimi perfumami całe ciało...a potem położyć nogi na stół i włączyć telewizor.
Brakowało mi tego bo taki obraz kojarzył mi się z domem, czyli z ukończeniem tego maratonu.
Nie, nie myślałem o tym, aby móc jak najszybciej zakończyć ten ultramaraton, to były zupełnie inne myśli.
Mówiłem także, że już kilkukrotnie mijałem pewne osoby, które pachniały swoimi zapachami bardzo mocno unoszącymi się w powietrzu.
Pochłaniałem je nosem całkowicie.
Te zapachy kojarzyły mi się z czystością, domem i ...medalem RAP.

W pobliskim Pucku obowiązkowy postój.
moje miejsce przy Zatoce Puckiej. To kolejne jedno z najpiękniejszych moich miejsc w Polsce.
Byłem tam przez kilka minut, gdy odjeżdżałem to zaczęło padać, stopniowo co raz bardziej.
Gdy wjechałem na PK9 w Rumii już nie padało, ale ponownie byłem cały mokry, pewnie Jacek też, który jechał przede mną.
Na ww punkcie kontrolnym dopompowałem sobie kółeczka, zjadłem stertę ciastek, coś wypiłem, porozmawiałem i...pojechałem przed siebie. Tam też poczułem się już prawie jak w domu.
Szkoda tylko, że w rejonie Rębiechowa zobaczyłem na niebie zbyt mało samolotów.
Przed Straszynem padło mi oświetlenie, jechałem na ich oparach. Drogi tu są super oświetlone, więc tragedii nie było.
Nocleg spędziłem w Pruszczu Gdańskim kilkaset metrów od śladu trasy. 70 km od domu.
Nie miałem zamiaru jechać nocą, zresztą i tak mi nie wypadało.
Nie darowałbym sobie, gdybym okolice własnego domu i rodzinnego miasta przejechał ciemną nocą, gdy śpi 99,3 % elblążan, czyli w samotności.

dzisiejszego dnia przejechałem 366 kilometrów, przewyższeń było 1736 metrów.
Łącznie po dziewięciu dniach, a raczej po 8,5 dniu przejechałem 2780 kilometrów z sumą przewyższeń 24028 metrów.

trasa: Mrzeżyno- Kołobrzeg- Mielno- Darłowo- Ustka- Smołdzino- Choćmirówko- Wićko- Mierzyno- Gniewino- Wierzchucino- Krokowa- Swarzewo- Puck- Reda- Rumia.

tak to było.
Nigdy nie przestanę jeździć.



Komentarze
Darecki
| 06:20 środa, 18 sierpnia 2021 | linkuj Przeczytane i czekam na kolejny odcinek bo ten będzie specjalny :-)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!