Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi robert1973 z miasteczka Elbląg. Mam przejechane 579228.00 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią brak danych. i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
Statystyki zbiorcze na stronę

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy robert1973.bikestats.pl

Archiwum bloga



RACE AROUND POLAND cz. 8

Poniedziałek, 16 sierpnia 2021 · dodano: 16.08.2021 | Komentarze 1

...a więc zabawy ciąg dalszy.
Z Kostrzyna wyjechałem o 5 nad ranem, może nawet przed.
Jacek oczywiście spał, nie zasypiał, robił to świadomie, on spał, ja po cichutku wychodziłem.
Wyjechałem. Nie muszę chyba pisać, że te tereny znam doskonale, przynajmniej trasę oczywiście.
totalne pustkowie, asfalty na przemian, dobre i tragiczne, zwłaszcza  przejazd przez tereny leśne w rezerwacie Przyrody
Dąbrowa Krzymowska droga to totalne nieporozumienie, wąski asfalt, fury szybko jeździły, choć rzadko, ale to gorsze bo nie wiedziałem kiedy się ich spodziewać. Nieustannie się obracałem bo jakoś środkiem jeszcze jakoś się dało jechać.
Ponownie mnie to zaczęło wkurzać. To prawda, krajobrazowo tereny wyśmienite, i to wszystko.
Wcześniej w Cedyni zjadłem śniadanie, nawet to nie utrzymało mnie w dobrym humorze.
Kiedy jednak udało mi się wyjechać z tych dwóch Krajników zabawa powoli ponownie stawała się sympatyczna.
Co raz więcej rowerzystów na trasie, zwłaszcza w rejonie Gryfina. W rejonie Szczecina jeszcze więcej.
Ba, tu nawet byli kibice. Fotki, rozmowy, miłe słowa, miłe towarzystwo. Super.

Od Goleniowa natomiast wzdłuż trasy S3 małą sesję natomiast zrobili mi fotografowie RAP.
W pewnej chwili zabrakło mi pozycji, jakie jeszcze mogę pokazać na swoim rowerku.
Najlepsze z tego wszystkiego było to, że choć nie jechałem równo, szarpałem, coś tam na CPN- ie zjadłem z Nimi bez zastanowienia się 
( ja muszę bowiem się dokładnie koncentrować nad spożywaniem posiłku )...nie powinno więc być Ok, a było bo całkowicie zapomniałem o trudach jazdy, o celach tego ultramaratonu. Taka inność w tym wszystkim. 
Potem było jeszcze lepiej. ale o tym potem.
Do Międzyzdroi dojechałem pod silny wiatr, trochę zmęczony, bo dziś nie miałem normalnego posiłku obiadowego.
Gdy za Wolinem wjechałem na trasę Bałtyk Bieszczady Tour emocje ponownie wróciły.
Jak to jest, że tak wiele razy tu byłem i na zawodach, pięć razy więcej prywatnie...a taką samą radość daje mi bycie tutaj, jak za pierwszym razem. Taką samą. Ruch samochodowy potężny, ale do tego dziś się już miałem przyzwyczaić do samego końca dnia.
Nawiązując do obiadu, obiecałem sobie, że w ramach rekompensaty w Międzyzdrojach kupię sobie stertę różnego rodzaju owoców.
I tak było. Pierwszy lepszy warzywniak. Najadłem się Borówki Amerykańskiej, arbuza i malin.
Z uwagi na duże ich ilości więcej owoców nie brałem. Wystarczyło mi.

Ogólnie powinienem mieć humor. I miałem.
Super pogoda, tak daleko już jestem. Trochę się jednak zawiodłem.
Bo jadąc w kierunku Międzyzdroi pod wiatr, teraz powinienem mieć z wiatrem, i to potężnym.
Nie do końca tak było, ale też było zajebiście.
Zwłaszcza, że w Dziwnowie dogonił mnie Remek.
Akurat gdy mnie mijał na trasie to ja na CPN- ie kupowałem ostatnie na dziś napoje.
I co było potem ?
Potem jadę, jadę, a z boku przy drodze stojący bus...i kilka Osób, w tym Remek, klaszczą, pozdrawiają, dopingują, motywują i...
tak jeszcze przez kilka razy na drodze, aż do Trzebiatowa.
Kilkukrotnie przegiąłem, trochę popisuwy bowiem zrobiłem jadąc chwilami ponad 40 km/h nawet pod górę.
niesamowite. Podobało mi się to i to bardzo bardzo. Ja szalałem, a Wszyscy mi foty robili i pozdrawiali, jakby widzieli mnie po raz pierwszy na trasie.  Z okularami i bez, z bidonami i bez, z jedną ręką na kierownicy i z obydwoma. I na stojąco i na siedząco.
Dało się zapomnieć o trudach maratonu, choć na chwilę.
Przyznam, że więcej było to dla mnie rekompensatą za tą stertę dziur po której dotychczas przejechałem.
Po tych chwilach nie miałem sił krzyczenia na Remka...nie miałem raczej serca, aby wykrzyczeć mu to.
Nie było to dla mnie trudne, opanować te emocje, ale się udało. 

Dzięki tak szybkiej jeździe i na tym odcinku Jacek mnie nie dogonił.
Ale nie o to chodziło. My już wtedy ze sobą rozmawialiśmy, wiedzieliśmy o swoich planach.
Obojgu nam zależało tylko na tym, aby wjechać na metę.
Wiedzieliśmy, że i tu, na PK8 w Mrzeżynie, też będziemy spali w jednym pokoju.
Ten dzień był dla mnie kolejnym, drugim, dniem wolnym.
Byłem tu przed 20- tą.
Zatęskniłem za tym, aby bez roweru pójść sobie do sklepu po owoce, po ulubione napoje,
zamówić jedzenie bez oglądania się na rower...on sobie odpoczywał w pokoju, też pewnie już nie chciał mnie dziś widzieć.

Idę do jakiegoś wynalazku z jedzeniem.
Zamówiłem sobie potrawę z Byka..więc mówię, że poproszę tego byczka,
a właściciel mnie się pyta, czy chcę go na talerzu....?
A na czym ? Żywego ?- odpowiedziałem. Wszyscy obok mnie pośmiali się i to nie trochę.
Okazało się, że Gość rozpoznał mnie jako rowerzystę, choć roweru przy sobie nie miałem.
Pewnie myślał o wynosie na czymś innym niż talerz.
Ciekawe po czym rozpoznał we mnie bikera ?

Mrzeżyno, dużo luzu, ulubione owoce, ulubione napoje, wszystko co lubię najbardziej.
Po miejscowości chodziłem w skarpetkach. Nie zwracałem uwagi na siebie, tak jak w Warszawie.

...na to wszystko  miał wpływ jeden widok.
ojejku, jak ja tam uwielbiam być, zwłaszcza nocą, gdy latarnia w pełni pokazuje swoje piękno.
Przepraszam, ale nie mogłem o tym nie napisać.
Niechorze. Ze środka wygląda ślicznie, z daleka cudownie.
nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego, jak wiele tu mieszka moich wspomnień, nie tylko rowerowych.
To jedno z najpiękniejszych moich miejsc w Polsce.
Szybko przejechałem przez to miejsce, trochę szkoda, że tak szybko, tu się nie zatrzymałem, ale w przeciwieństwie do wcześniejszych miejsc tu jechałem bardziej z głową odwróconą niż skierowaną przed siebie.

trasa: Kostrzyn nad Odrą- Sarbinowo- Mieszkowice- Gozdowice- Osinów Dolny- Cedynia- Krajnik Dolny- Widuchowa- Gryfino- Szczecin- Goleniów-  Przybiernów- Wolin- Międzyzdroje- Międzywodzie- Dziwnów- Rewal- Trzebiatów- Mrzeżyno.

306 km, przewyższenia 1522 metry.
Ogólnie po ośmiu dniach przejechałem 2414 kilometrów z sumą przewyższeń 22292 metrów.

Tak wiele miejsc, w tak krótkim czasie.
To był mój cel, a nie ściganie.
Być w wielu swoich miejscach w zaledwie kilkanaście dni.
nie zamierzam rezygnować z tego, co mi się należy.

tak to było.
Nigdy nie przestanę jeździć.



Komentarze
Darecki
| 05:49 środa, 18 sierpnia 2021 | linkuj Przeczytane :-)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!