Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi robert1973 z miasteczka Elbląg. Mam przejechane 579228.00 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią brak danych. i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
Statystyki zbiorcze na stronę

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy robert1973.bikestats.pl

Archiwum bloga



RACE AROUND POLAND cz. 7

Niedziela, 15 sierpnia 2021 · dodano: 15.08.2021 | Komentarze 2

...wyjechałem przed 6 nad ranem.
Jacek potem mi powiedział, że wyszedłem z pokoju z całym sprzętem tak cichutko, że w ogóle tego nie słyszał.
Cóż za perfekcja. 
Już pierwsze metry wydały mi się wspaniałe, a po przejechanym zaledwie kilometrze poczułem się tak, jakbym wczoraj w Szklarskiej Porębie ukończył jakiś maraton albo kilka dni temu i dziś...spokojnie bez spiny, bez żadnych emocji...wracam do domu rowerem.
Tak. Tak właśnie się wtedy się czułem z samego rana.
Pogoda piękna, moje samopoczucie również...jedynie...
Byłem bardzo głodny. Zjechałem szybko do Świeradowa Zdrój, gdzie na CPN- ie po niecałej godzinie jazdy zatrzymałem się na śniadanie.

no i...nagle byłem cały w myślach, że to już bliski koniec, że to już nawet prawie koniec, że to, co wszystko przede mną należy tylko do mnie. Że wystarczy tylko się przejechać, że to już właściwie nic, że znowu to zrobiłem.
Tak się właśnie tam czułem. I znowu czułem to w miejscowości, gdzie dotychczas spotkały mnie same wspaniałe rowerowe sytuacje.
Poezja moich uczuć wylała się ze mnie całkowicie, gdy zacząłem słuchać muzyki, co uczyniłem po raz pierwszy na trasie. Dotychczas jechałem w skupieniu, wsłuchując się jedynie tylko w to, co było obok mnie. Ale teraz było przecież inaczej.
Ależ mi było przyjemnie.
Ale tak jak szybko zacząłem o tym myśleć, tak szybko uczyłem się o tym zapomnieć.
I się udało. Bo zawsze mam pokorę, do wszystkiego, do osób którzy jadą ze mną, pogody, sił natury, samego siebie, jakbym robił to po raz pierwszy nie wiedząc czego się spodziewać.
To kolejne potwierdzenie magii limitów na trasie, abyście zrozumieli ich siłę.
Byłem dopiero w połowie trasy, a nijak nie dało mi się tego odcinka który był przede mną porównać do tego, co za mną się wydarzyło.

Przed Zgorzelcem miła niespodzianka.
Kibic, bardzo miłe przemiłe spotkanie, kilka kilometrów przejechaliśmy.
Potem jechałem oczywiście samemu.
Odcinek trasy byle jaki, pełen kostki brukowej...złej, gorszej i jeszcze gorszej.
A ja się już nie denerwowałem, ani trochę, ani przez chwilę. Dacie wiarę ? Naprawdę tak było.
grzecznie przejeżdżałem przez krótkie odcinki brukowe, przez ich wiele, nie po chodnikach lub po obrzeżach drogi, a centralnie po ich centralnej części- jak posłuszne dziecko na czerwony kultowym Wigry 3 jechałem.
Było ich wiele, trochę szkoda, bo ogólnie spowalniały jazdę, no ale cóż, taki ich urok.
Mnóstwo wspomnień,  które mam z tym miejscem mam jedynie z Lucjanem...
raz się nawet śmiałem sam z samego siebie.
Jadę po kostce, więc jadę wolniej, pewien starszy gość wyjeżdżając z lasu wykorzystał moją prędkość do tego, aby zapytać mnie o jakiś zielony czy brązowy szlak leśny...a ja mu szybko odpowiedziałem: "nie znam tych szlaków panie bo ja jeżdżę tylko szosówką po asfaltach", po czym spojrzałem w dół i zobaczyłem "kostkę", ha ha.

Po 160- ciu kilometrach w miejscowości Trzebiel zjadłem obiad.
Tu na trasie jest jedyna restauracja, w dodatku schowana za stacją CPN- u.
Ujawnienie jej przypadkiem jest wręcz niemożliwe, choć mi to się udało w roku 2013.
Kucharki namawiałem, aby zrobiły mi na obiad zestaw ze śniadania, a mianowicie...naleśniki.
Zgodziły się, ale coś za coś...miałem zamówić dwie porcje.
Więc zamówiłem. Plus ulubiona pomidorówka.
Muszę się przyznać, że na obiad na całej trasie w większości jadłem naleśniki.
Ogólnie na tym odcinku jest bardzo mało sklepów.
Tak więc najedzony pojechałem dalej.
Jacek do mnie nie dojechał na trasie dzisiejszego dnia. Do Kostrzyna nad Odrą przyjechałem godzinę przed Nim.
Na PK 7 razem jednak zjedliśmy kolację.
Wiedziałem, gdzie zjechać, a mimo to bardzo miło zrobiło mi się widząc przyjaciół Remka ( opiekunów punktu ) będących prawie na środku drogi, machali do mnie światełkami , abym tylko nie przejechał PK 7.
Jestem tu po raz kolejny...ostatnio w tym samym hotelu spałem z Przemkiem Ruda, będąc na trasie MRDP w roku 2017.
Dziś podobna sytuacja, dziś w jednym pokoju spałem z Jackiem.
No, no, to już nasza trzecia noc w jednym pokoju, a w hotelu to co najmniej piąta...

Uwielbiam to uczucie. Kilometry ładnie przejechane, prawie noc, wypasiony hotel, kolacja zjedzona, prysznic, towarzystwo i...
najlepsze łóżko na trasie...a ja spać będę zaledwie przed cztery godziny.

Po siedmiu dniach przejechałem 2108 kilometrów z sumą przewyższeń 20991 metrów.
trasa: Szklarska Poręba- Świeradów Zdrój- Leśna- Zgorzelec- Dobrzyń- Straszów- Trzebiel- Nabłoto- Górzyn- Krosno Odrzańskie- Cybinka- Rzepin- Radów- Górzyca- Kostrzyn nad Odrą.

Nadal nic mnie nie boli, rower sprawny, żadnych ran, nadal jadę w tym samym stroju.
Ale jedno wyjaśnienie Wam się należy.
Wczorajszy PK6 w Szklarskiej Porębie to był jedyny punkt kontrolny na którym miałem przepak.
Nawet do niego nie zajrzałem.




tak to było.
Nigdy nie przestanę jeździć.



Komentarze
kbialy2002
| 11:10 piątek, 27 sierpnia 2021 | linkuj ... Jedziemy dalej...
Darecki
| 05:56 wtorek, 17 sierpnia 2021 | linkuj Przeczytane :-)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!