Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi robert1973 z miasteczka Elbląg. Mam przejechane 579228.00 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią brak danych. i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
Statystyki zbiorcze na stronę

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy robert1973.bikestats.pl

Archiwum bloga



RACE AROUND POLAND cz. 6

Sobota, 14 sierpnia 2021 · dodano: 14.08.2021 | Komentarze 3


...Złoty Stok.
wstałem o 6 nad ranem, pół godziny potem wyjechałem.
Będąc jeszcze w pokoju, przed wyjazdem, po oczach Jacka...niczego nie mogłem się dowiedzieć.
Bo Jacek jeszcze spał, gdy wyjeżdżałem ze Złotego Stoku.
Po oczach Adriana natomiast wiedziałem...że to jego koniec.
Sympatyczny, mimo wszystko uśmiechnięty, gdy wyrzucił wszystko z torby to się okazało, że ja w piwnicy mam mniej rowerowych rzeczy.
Może ten zbyteczny bagaż był powodem jego kontuzji.
Jacek wyjechał za mną, Adrian nie, przed południem przyjechał tu jeszcze Czech Aleś, z rezultatem bardzo zagrożonym, ale jeszcze istniał.

Pierwsze kilometry to droga niemal nieustannie pod górę, aż do Czarnej Góry.
Ależ widoki były na szczycie, jak dla mnie... zrekompensowały mi ten wysiłek.
Potem zajebisty zjazd podczas którego myślami byłem już w Międzylesiu.
Bo tam zaplanowałem śniadanie i je zjadłem, na CPN- ie.
Śniadanie, można napisać czekoladowe.
Piękna pogoda, rozwalone asfalty, a ja byłem co raz bardziej szczęśliwy.
Bo droga w kierunku Kudowy Zdrój to droga pełna pozytywnych dla mnie emocji i mega wspomnień.
tak się składa, że niemal podczas każdego przejazdu w rejonie Zieleńca czytałem o sobie budujące relacje sms- owe.
podobnie było dziś i tu. Dzisiaj wysłał mi je Marecki. Nie mogłem mu odpisać cokolwiek bo tu...nie ma zasięgu internetu.
Przed Zieleńcem też zawsze leżę na trawie, czytam wtedy informacje o sobie, spostrzeżenia innych osób, w rejonie Piaskowic.
Tak jakoś się to powtarza. I były, jak zawsze, miłe.



W Zieleńcu...niespodzianka.
Przejechałem przez niego, bez zatrzymywania się, prawie bez patrzenia przed siebie.
Pamiętam pierwsze MRDP...z Lucjanem w roku 2013. To tu właśnie, nocą, po przyjechaniu do Zieleńca zszedłem z roweru, położyłem go na asfalcie i sam kładąc się obok niego powiedziałem, że ...nie mam już sił.
Byłem potwornie wtedy zmęczony, i mimo wszystko miło wspominam tamtą chwilę bo potem już nigdy taka sytuacja się nie wydarzyła.
Ale napiszę o niespodziance...już miałem zjeżdżać do DK8 i...
Zatrzymało mnie kilka osób totalnie zagradzając mi drogę.
Okazało się, że na tym odcinku drogi odbywał się rajd samochodowy z pomiarem najwyższej prędkości.
Nawet więc policja mi nie pomogła.
Początkowo rajd miał trwać jeszcze przez dwie godziny...cudem zakończył się po dwudziestu minutach,
nawet nie wiem z jakiego powodu.

Kudowa Zdrój. Kawałek za nią zjadłem solidny obiad.
No i zaczęła się kilkugodzinna jazda po stertach dziur, wyrw i łat.
Ależ klnąłem i wyzywałem wszystko co było obok mnie.
W drodze do m. Radków podjazd pięknym asfaltem i od zjazdu wszystko się zaczęło.
Zjeżdżałem kilkanaście kilometrów z taką samą prędkością z jaką wjeżdżałem.
Potem ? Potem było jeszcze gorzej.
Tak naprawdę w Kowarach zobaczyłem różnicę, że od jakiegoś czasu nic mi się nie trzęsie w rowerze.
Nie umiem jeździć po czymś takim i nie mam zamiaru się tego uczyć.
Widać, że każdy z uporem maniaka wybiera te drogi, jakby wokół nie było innych.
Oczy wpatrzone jedynie w asfalt, szukające nie dobrego asfaltu, tylko jak najmniej najgorszej nawierzchni.
Ta sytuacja zwłaszcza denerwuje mnie podczas zjazdów, których nie można nawet w połowie wykorzystać.

W Kowarach...skończył mi się ślad. Super.
Tragedii nie było, na odcinku aż do Szklarskiej Poręby tasowałem się na trasie z Jackiem.
Od Karpacza zaczęła się zabawa. Od rana podjazdy, w południe podjazdy, po południu też, więc i teraz wieczorem
nie mogło ich brakować. Ten dzisiejszy etap był jedynym na którym cierpiałem, właśnie na tym ostatnim odcinku od Karpacza.
A to dlatego, że zależało mi na uzyskaniu normalnego czasu. Żadnych przerw i robienia zdjęć.
To trwało jakieś pięć godzin. Nawet jak droga była płaska to i tak lekko wznosiła się do góry.
Walka i walka, by prędkość nie spadła poniżej 20 km/h na podjazdach.
Nic nie jadłem od obiadu, czyli od godziny czternastej.
Dość napisać, że kawałek za Kowarami na stacji no name wpadłem tylko na chwilę.
Kupiłem dwa napoje i dziesięć moich ulubionych wafli.
Wszystko zżarłem i wypiłem w pierwsze pół godziny podczas jazdy, około 23- ciej znowu brakowało mi picia i jedzenia.

Na tym odcinku ogólnie nie błądziłem, ale kilka razy musiałem z telefonu popatrzeć na trasę, bo mimo iż znam tutejsze drogi
to jednak każdy Organizator wymyśla coś innego. 

Zrezygnowałem z kolacji. W Karpaczu było mnóstwo lokali, ale...totalnie zapełnionych klientami, takich odosobnionych nie było.
A i tak było mi szkoda czasu.
Liczyłem trochę na to, że w Punkcie Kontrolnym w Szklarskiej Porębie coś Ktoś mi da.
Bardzo chciałem być tam w granicach północy.
No i przyjechałem to równo pół godziny po północy.
Na miejscu dano mi...stertę Red Bullów i paczkę ciastek.
Nic do jedzenia nie było. Dla równości Jacek również nic nie jadł, przyjechał tu pół godziny przede mną.
To był mega problem, ale zasnąłem sympatycznie, po pierwszej w nocy.
ucieszyło mnie bowiem to, że na trasie pozostałem jedynie z Jackiem i Agatą,
Czech Aleś Vanisek na drodze za Międzylesiem zszedł z trasy z powodu kontuzji kolan.
Życzę mu wielu sukcesów i mam nadzieję, że ponownie Go zobaczę, bo to bardzo sympatyczny facet, nawet o Janosiku rozmawialiśmy.

Napiszę tak. 
jeśli Remek kiedykolwiek zrezygnuje z tych czasowych limitów, ja zwyczajnie zrezygnuję z udziału w Race Around Poland.
Te właśnie limity bowiem dają sens temu maratonowi. Zweryfikowały wszystko góry. Jaki jest sen uczestniczyć w ultramaratonie na którym już podczas drugiego dnia ma się straty i niemal od początku jedzie się z myślą o odrabianiu?
Przecież on ma cieszyć ! Przecież to są Wakacje !!
Napiszę więcej, te limity są niesprawiedliwe jedynie dla Kogoś kto jest w stanie pokonać RAP, ale miał awarię roweru.
Bo taki ktoś dzień straty z powodu awarii nadrobiłby na dalszym odcinku trasy, z powodu jednak braku sił nie da się nawet potem nadrobić jednego dnia, a zwłaszcza więcej. Możecie się z tym nie zgadzać bo to tylko moje zdanie, tylko proszę zwrócić uwagę na to, że ja ukończyłem Race Around Poland w roku 2021.

W Szklarskiej Porębie ja i pewnie też Jacek, czyli wiedzieliśmy oboje, że jeśli tylko nie wydarzy się coś niespodziewanego, nagłego, złego, to ten maraton już można zaliczyć do udanych. Zaraz, zaraz, przewyższenia jeszcze będą, i do końca wcale nie będzie to tylko płaska droga, ale cóż można porównać do dzisiejszego dnia...na 289 kilometrach wyszło 4.591 metrów przewyższeń. Biorąc pod uwagę fakt, iż ostatni odcinek drogi od północy do hotelu przez półgodziny był non stop pod górę ( kilkunastoprocentowe nachylenia ) wyszło mi na dzisiejszym etapie 4800 metrów przewyższeń. A żeby wszystko miało sens to to trzeba przejechać do nocy, a nie do rana.
Rankiem należy wyjechać przecież w podróż do Warszawy, a nie spać.

I na PK6 od pani, która nas przyjmowała, dowiedziałem się miłej rzeczy...takiej samej, co na PK5 w Złotym Stoku i na PK4 w Jeleśnej.
Pani ta widząc najpierw Jacka mi się dziwiła, że kładę się spać bo po mojej twarzy w porównaniu do niego nie widziała żadnego zmęczenia.
...a Giant sobą zwracał uwagę tym, że...nie miał bagażu. To też kilkukrotnie zauważono.
Oboje byliśmy zadowoleni
Byłem głodny, bardzo głodny...napić się napiłem, zjadłem wszystkie ciastka, porozmawiałem z Jackiem i położyłem się z myślą o jutrzejszym śniadaniu w najbliższym Świeradowie Zdrój, z którym wiąże oczywiście mnóstwo wspomnień.
Po sześciu dniach przejechałem ogólnie 1798 kilometrów z sumą przewyższeń 19.469 metrów.

trasa: Złoty Stok- Lądek Zdrój- Czarna Góra- Wilkanów- Międzylesie- Poniatów- Piaskowice- Zieleniec- Kudowa Zdrój- Radków- Tłumaczów- Świerki- Głuszyca- Unisław Śląski- Mieroszów- Lubawka- Kowary- Karpacz- Podgórzyn- Piechowice- Szklarska Poręba.

Tak, w tym miejscu na trasie RAP byłem najbardziej szczęśliwy.
Bardziej szczęśliwy byłem potem tylko na mecie, a wcześniej tylko wtedy, kiedy urodził mi się Syn.

tak to było.
Nigdy nie przestanę jeździć.



Komentarze
kbialy2002
| 11:02 piątek, 27 sierpnia 2021 | linkuj No i zgadzam się s Tobą co do uczestnictwa w maratonach. Obładowywać się to bezsens... radości z jazdy zero a ona powinna być najważniejsza...
Darecki
| 05:50 wtorek, 17 sierpnia 2021 | linkuj Przeczytane :-)
MARECKY
| 10:20 niedziela, 15 sierpnia 2021 | linkuj Ja natomiast jestem za likwidacją limitów pośrednich. Wiadomo dlaczego ;-)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!