Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi robert1973 z miasteczka Elbląg. Mam przejechane 579228.00 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią brak danych. i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
Statystyki zbiorcze na stronę

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy robert1973.bikestats.pl

Archiwum bloga



RACE AROUND POLAND cz. 5

Piątek, 13 sierpnia 2021 · dodano: 13.08.2021 | Komentarze 2

Koniaków.



...myślę, że atrakcje na race Around Poland właśnie się zaczynają.
Ten dzień, i jutrzejszy...są według mnie kulminacyjne.
Pod odpowiednią kontrolą psychologiczną właśnie już dziś prawie, pod koniec dnia będzie można myśleć o tym, że ten ultramaraton ukończy się w wymaganym limicie. Jest tylko jeden problem- do środka dzisiejszej nocy należy dojechać do Złotego Stoku.
Czyli około 350 kilometrów z sumą ok. 3500 metrów przewyższeń.

z Jeleśnej wyjechałem o 4 nad ranem.
Ciemno, cieplutko, sucho i...sarna idąca po asfalcie "pod prąd"...ale była śliczna, wcale się mnie nie przestraszyła.
Od samego początku oczywiście sterta podjazdów, w rejonie Bieska Białej w postaci serpentyn.
Jadę normalnie, ze średnią z jaką jeżdżę codziennie do pracy.
Mi się wydawało, że jednak podjeżdżałem szybko, ale oczywiście miejscowi szosowcy będący w tym czasie na porannym treningu mnie wyprzedzają...wszyscy, nie dałem się tylko gościowi na MTB, bo nie wypadało mimo wszystko.
Śniadanko o 9 nad ranem na CPN- ie, czyli prawie normalnie.
Jadąc tu myślami byłem w Koniakowie i Istebnej. No i dojechałem tu.
Podobnie jak w dniu wczorajszym, na pierwszej "setce" wyszło 2000 metrów przewyższeń.
Ileż mam wspomnień w tych miejscach, i będąc samemu, i z Lucjanem.
Trochę myślę, że nie potrzebny był przejazd do Wisły z Istebnej przez Rezydencję Prezydenta...sterta dziur, a serpentynami przecież gładziutki asfalt jest i sterta pozytywnych emocji...no cóż. Utrudnienia i tak były. Główna droga do Wisły od strony Ustronia w budowie, ruch wahadłowy utrudnił jazdę, przynajmniej mi. A potem ? Potem było jeszcze gorzej.
Potem jechałem najbardziej nielubianym przeze mnie odcinkiem drogi w Polsce. Ustroń- Cieszyn- Racibórz...ależ jej nie lubię,
znoszę ją tylko dlatego, że to tradycyjna trasa MRDP.
Bardzo samochodowa droga, sterta pojazdów, wąsko, a jak jest dodatkowy pas to ze stertą szutru na asfalcie, albo innymi wynalazkami,
prosto, ani pod górę, ani płasko, no i dodatkowo jechałem tu w samo południe na rozgrzanej do 80 stopni patelni.
Obiad w Cieszynie trochę pozwolił mi o tym zapomnieć, klimatyzowana sala, napoje z kostkami lodu.
I żeby było jasne...śmierdziałem już, nawet nie trochę, zwłaszcza gdy zdjąłem swoje ładniutkie niebieskie buciki.
Obsłużono mnie jednak z uśmiechem, będąc kulturalnym wybrałem odosobniony stolik, więc nie było chyba tak źle.
Mój rowerek tylko biedny stał w holu między drzwiami...cały czas mieliśmy ze sobą kontakt wzrokowy.

Przejechałem ten odcinek, ciągle jadąc z myślami o Prudniku.
W międzyczasie złapała mnie ulewa. Zmokłem i to solidnie, ale przyjąłem to z uśmiechem bo totalnie nie miałem się gdzie schować
podczas tych największych opadów. Same pola, drzewa...pustkowie. Normalnie pozostało mi się tylko śmiać, totalna bezsilność.
Gdy zaczęły się miasteczka to przestało padać.
Problem był problem w tym, że obiad zjedzony o 13- tej w Cieszynie skończył się w moim brzuchu, po drodze wszystkie wiejskie sklepy
pozamykane...bardzo głodny byłem. Po drodze zjadłem co prawda jeszcze całego arbuza, ale to nie było jednak wiele. Nie miałem nic do jedzenia, ani picia.
W Racławicach Śląskim udało mi się znaleźć market, więc odżyłem.

Nadal jadę w tym samy stroju kolarskim, z tym samym numerem, nic mnie nie boli, rower się nie psuje, pewnie tylko z dętek schodzi powoli powietrze, z dnia na dzień, normalne. Przede mną jechał Adrian Andrzejczyk.
nawet nie wiecie jak Sms- owo dopingował mnie Marecki, abym go przegonił.
Adriana dogoniłem w Nysie, co nie okazało się trudne. Gość był kontuzjowany, a ponadto kompletnie nie znał się na nawigowaniu.
Dość napisać, że wcześniej poskracał sobie trasę bo niby inaczej mu pokazywała nawigacja.
Normalnie się Go zapytałem, cóż takiego uczynił, że udało mu się tu dojechać ?
Facet potrafił błądzić po zjechaniu z ronda w Nysie na prostym odcinku do Paczkowa.
Od Nysy oczywiście jechałem samemu. Zbliżał się do mnie Jacek Witeska.
Totalna noc. O północy byłem w Paczkowie, oczywiście tu zgodnie z tradycją zatrzymałem licznik, ale pojechałem dalej.
Po godzinie, około 1 w nocy dojechałem do Punktu Kontrolnego w Złotym Stoku.
Po pół godzinie po mnie przyjechał Jacek, po chwili był Adrian.
Tutaj właśnie właściciel PK5 powiedział, że przed nami była tylko...Agatka ( jeśli chodzi o unsupported )
Normalnie osłupiałem, nie kontrolowałem tego jak wyglądała sytuacja na trasie, gdzie są zawodnicy...

Myślę, że godzina 2 w nocy była tą ostateczną, o której powinienem się położyć spać w Złotym Stoku, by móc jutro w pełni sił wyruszyć do "ostatniego" etapu. Zarówno dzisiejszy odcinek, jak i jutrzejszy znam doskonale. Wiem, co się gdzie zaczyna i co, w którym momencie się skończy. Już wiem, gdzie będę jadł śniadanie, gdzie spożyję obiad, gdzie się położę na trawie i gdzie...nie zjem kolacji.
Ta znajomość jest bardziej cenna od jakichkolwiek sił. Daje tak dużo pewności, stabilizacji i symetrii w całej jeździe na rowerze, że po prostu nie wyobrażam sobie, aby w jutrzejszym dniu spotkało mnie coś złego, nawet bez względu na to, jak będzie jutro pogoda.

Jesleśnia- Targanice- Porąbka- Międzybrodzie Bielskie- Bielsko Biała- Żywiec- Milówka- Koniaków- Istebna- Wisła- Ustroń- Cieszyn- Zebrzydowice- Racibórz- Racławice Śląskie- Laskowice- Prudnik- Głuchołazy- Nysa- Otmuchów- Paczków- Złoty Stok.

po pięciu dniach przejechałem 1509 kilometrów z sumą przewyższeń 13878 metrów.

tak to było.
Nigdy nie przestanę jeździć. 



Komentarze
Darecki
| 20:27 piątek, 13 sierpnia 2021 | linkuj Przeczytane :-)
MARECKY
| 19:52 piątek, 13 sierpnia 2021 | linkuj 27 sztuk :-))
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!