Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi robert1973 z miasteczka Elbląg. Mam przejechane 579228.00 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią brak danych. i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
Statystyki zbiorcze na stronę

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy robert1973.bikestats.pl

Archiwum bloga



KSIĘŻYC - PLUTON

Sobota, 12 września 2020 · dodano: 12.09.2020 | Komentarze 2

Pluton jest moją inspiracją widzę Go coraz bardziej większego jest ode mnie w odległości zaledwie 5 miliardów 739 milionów 577 tysięcy 707 kilometrów.

...powiedziałem sobie kilkadziesiąt godzin wcześniej, że jeśli tu dojadę, tutaj właśnie to...
już niczego nie będę się bać. Bo tu zaczynają się dla mnie góry. Bo tu są moje miejsca.
Bo tu, wreszcie, będę u siebie. Będąc tu o nic się nie martwię, niczym nie przejmuję.
Wyjeżdżam z punktu oczywiście sam, specjalnie to robię.
...ale, no tak, powinienem coś wstępem napisać.
Otóż w punkcie kontrolnym w Birczy było na kilkunastu, wszyscy poza mną uzgodnili, że wyjeżdżamy razem, by w ten sposób
nie przyjechać na metę za mną...ależ było poruszenie, gdy wstałem od stołu...Ci akurat Bikerzy obawiali się, że przyjadą za mną i przegrają, ha, ha...oczywiście wiem, że żartowali, ale to fajnie wszystko wyszło.
Nie byłem tu długo. Wszedłem już w stan nie jedzenia i nie picia.
Już po raz kolejny doznaję takiego uczucia. Z punktu nic nie zabieram, nawet nie wiem co mam w bidonach, jeśli cokolwiek w nich mam.
Nie wyrzucę ich, dojedziemy wszyscy razem. To nie jest tak, że nie mam na nic ochoty.
Normalnie czuję potrzebę tylko zobaczenia po raz kolejny moich Ustrzyk.

...od samego początku podjazdy, wjeżdżam bez obaw, ale slalomem i tylko ze względu na to, że nie jadą żadne samochody.
Jadę tak samo ubrany, jak nocą, w ciepłej bluzie...nawet nie chce mi się jej zdejmować, no przecież nie zostawię jej na trawie bo
o otwieraniu sakwy nie ma w ogóle mowy. Tyleż razy tak właśnie jechałem, więc nic mi się nie stanie.
Na metę mogę wjechać nawet ugotowany.
Nie słucham muzyki, pozostałych ultramaratończyków na trasie jak na lekarstwo...gdzie Oni są ?
Pogoda super, cieplutko, jak na patelni, bez wiatru, podjazd, zjazd, podjazd, zjazd i tak wiele razy.
Nie zasypiam, jestem w pełni w otaczającej mnie rzeczywistości.
Jestem radosny, w tych miejscach potrafię odnaleźć blaski nawet czarnej rzeczywistości.
Potrafię podziękować za to i cieszyć się tym, co teraz mam.
Nie tęsknię za tym, czego nie udało mi się w życiu osiągnąć.

...gdy byłem już na drodze wojewódzkiej nr 890, ( to prosta do skrzyżowania Krościenko- Ustrzyki Dolne )
podjechał do mnie Jacek Krydziński. i co ? I nagle zmiana sytuacji.
Zaczęliśmy tak intensywnie rozmawiać ze sobą, nie tylko o rowerach, że po tym wszystkim nagle do mnie doszło, że...
wszystko mi się wydało tak, że nic nie się nie dzieje, że jadę sobie po górach dla relaksu, że jest dzień jak co dzień, że...
nagle przez chwilę wydało mi się takie niezwykle zwykłe. A przecież dzieje się coś niezwykłego !!
Jacek zadeklarował się, że wspólnie dojedziemy do Ustrzyk Górnych. Fajnie, ale ja chciałem ten ostatni etap przejechać wyłącznie samemu. Wielkie sprawy powstają w ciszy i skupieniu. 
Nikt nie będzie miał możliwości przejechania ze mną trasy z Ustrzyk Dolnych do Górnych, bo już teraz wiem, że nie będę mógł
zapanować nad swoimi emocjami. Możesz być przy mnie obok, ale jak nie zobaczysz moich oczu to niczego się i tak nie dowiesz.
Bo najważniejsze po rowerze są oczy właśnie. I sposób w jaki się nimi spogląda.

jakoś szybko przejechał mi się ten przedostatni odcinek.
W Ustrzykach Dolnych zalogowałem się o godzinie 10:15.
Od samego początku sesja zdjęciowa, mnóstwo gratulacji, powitań, miłych słów, spojrzeń...
na dotychczasowych siedmiu edycjach BB Tour doświadczyłem mniej takich radosnych chwil, iż dziś właśnie.
Wszedłem do hali, by otrzymać pieczątkę potwierdzającą swój przyjazd, a w efekcie sam sobie ją przybiłem i podpisałem.
No i zjadłem tu kilka pomarańczy. Nic więcej.
Ciało mnie boli prawie całkowicie, nawet na Brooksie ciężko mi usiedzieć, nawet nie chce mi się siedzieć.
Nie mogę doczekać się wyjścia z hali, ale nie wychodzę tak szybko, jak powinienem, opóźniam mimo wszystko wyjście jak tylko mogę.
Bo wiem, że za kilka, za kilkanaście minut rozpocznie się coś wspaniałego. 

jestem calutki rowerowy...
koniec końców to nie o kilometry chodzi, a o jakość uczuć w tych kilometrach.

No to jest tak. Na liczniku, na Wigry 3, czerwonym, mam prawie Tysiąc przejechanych kilometrów !!
I otrzymałem niespodziankę... największą ze wszystkich.
nagle zdałem sobie sprawę z własnej wartości.
...według prawa aerodynamiki trzmiel nie powinien latać.
A jednak, lata.





Komentarze
kkt
| 22:52 niedziela, 13 września 2020 | linkuj Dzięki za relację i za podzielenie się osobistymi emocjami jakie w Tobie były.
Gratuluję serdecznie i pozdrawiam!
jotka69
| 13:41 sobota, 12 września 2020 | linkuj Aż mi szkoda, że za chwilę koniec opowieści. Dokonaliscie z Wigrusiem czegoś wyjątkowego, hart ducha zapanowal nad ciałem i materią. Księżycowy, kosmiczny, plutonowy, a teraz trzmiel... :D
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!