Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi robert1973 z miasteczka Elbląg. Mam przejechane 579228.00 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią brak danych. i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
Statystyki zbiorcze na stronę

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy robert1973.bikestats.pl

Archiwum bloga



KSIĘŻYC - PLUTON

Niedziela, 13 września 2020 · dodano: 13.09.2020 | Komentarze 3

Pluton jest moją inspiracją widzę Go coraz bardziej większego jest ode mnie w odległości zaledwie 5 miliardów 739 milionów 577 tysięcy 599 kilometrów.

...mam nadzieję tylko, że nigdy mi tego nie zapomnicie.
         ( robert woźniak 13 września 2020 roku )



Nie ma także nic piękniejszego od poczucia swojej wartości, od przekonania się,
że to, co wydarzyło się dotychczas nie było na marne, że musiałem taką, a nie inną stworzyć przeszłość,
by móc być w tym właśnie miejscu. Tu i teraz. Każdy dzień, nawet chwile odpoczynku stanowiły wartość samą w sobie.
To nie polega na tym, że przez ten cały czas trzeba wyłącznie walczyć, walczyć z kimś lub czymś, lub o cokolwiek.
Bardziej ma być tak, aby w tym trwać, istnieć, bezwarunkowo. Nawet chwilami należy o tym nie myśleć, by być jak u siebie.
Akceptować to wszystko, to też zdecydowanie za mało. Suma wyobrażeń, marzeń, a także przywoływanie wspomnień ma w tym wszystkim ogromne znaczenie. Bo każdy ma swoje ulubione miejsce w dzieciństwie.
gdyby tylko wtedy, ktoś mi powiedział, podpowiedział, że są takie miejsca...
niczego jednak nie żałuję, bo nie ma żadnych straconych lat.

Jest obrazem moich wspomnień, dobroci, pokory, uśmiechu i radości nawet z byle czego.
Nigdy tu nie byliśmy razem. Znany dla wielu, prawie każdemu.
Jestem w Ustrzykach Dolnych. Znowu tworzy się coś niezwykłego.
Tak samo miłego, choć innego...bo nie da się przecież spojrzeć w ten sam sposób, jak dotychczas.
wychodzę z budynku, mnóstwo oczu skierowanych na mnie, na nas, nie na to zaś, co było wokół.
Już po przejechaniu pierwszych metrów, prosiłem wszystkich Bogów o to, aby trwało to długo, bardzo długo,
i choć zdawałem sobie w pełni świadomość z jego długości i czasu trwania to miałem mimo wszystko nadzieję, że może jednak coś się zmieni, wydłuży. Bo to było piękne. Czułem jednak jednocześnie, że Wy myślicie w sposób całkowicie odmienny.
Więc postanowiłem nie gubić swoich myśli.
Nawet teraz czuję się identycznie jak wtedy właśnie.
jak to dobrze, że na drodze byłem wtedy sam.
Gdyby ktoś wtedy podjechał do mnie na dłużej, to starałbym się ukryć swoje uczucia.
Za okularami, za sposobem wypowiadania sią, za czymkolwiek. Może nawet zgrywałbym trochę twardziela.
Tak jak kiedyś, tak i w tych chwilach dawałem obraz dobroci, pokory, poprzez uśmiech i radość,
i to nie była radość z byle czego, tak jak kiedyś.
Otóż stałem się przekonany o tym, że uczucie wygrywa z siłą, że to nie współmierne są do siebie zjawiska.
Nocą byłoby tak samo, bez muzyki.
Nawet nie wiedziałem, że bez muzyki mogę odczuwać to w sobie w taki sam sposób.
Na dodatek to moje miejsca, ukochane, najwspanialsze ze wszystkich.
Nie wiem, czy poradziłbym sobie z tym, gdybym tu zamieszkał na stałe. Czy czułbym to w taki sam sposób, jak teraz?
Boję się, że coś pod wpływem czasu mogłoby we mnie umrzeć. I to jedno mogłoby destabilizować obecny obraz moich gór.

Nic nie jadłem, nie piłem, dotychczas nie zdjąłem z siebie grubego ubrania. Chciałem tylko dojechać.
Nietknięte bidony, brzęczący coraz głośniej napęd, niesymetryczne przednie koło,
komplet nieużywanych kluczy schowanych w ramie, wszystko to, i wszystko to na co patrzyłem cieszyło mnie coraz bardziej,
i bardziej mocniej, aż tak, że łzy wypływające z oczu moich były zaledwie cząstką oznaki tego, jak bardzo byłem wtedy szczęśliwy.
Nie wiem, czy można było odczuwać to zdecydowanie jeszcze bardziej.
Patrząc przed siebie miałem obraz wspomnień ubiegłych lat, poprzednich rowerów, to wszystko dla mnie się liczy.
Bez tego nie byłoby dziś nic.
Nie dbałem o czas w ogóle. 
A najważniejsze że nie tylko ja wiedziałem w tamtej chwili, że oto zbliżam się do moich ukochanych Lutowisk.
Na każdej edycji BB Tour wykręcałem swój rekord trasy, a mimo to, zawsze w tym samym miejscu się zatrzymywałem.
Zawsze tak miało być, bez względu na czas. Tak i było teraz. Po co? By spojrzeć na to, co było przede mną, na panoramę Bieszczad i być dumnym z tego, że zaraz tam będę, za niebawem.
Niemal zawsze samemu, a dziś nie. Nie tylko na trasie, bo zdecydowanie także zdawałem sobie
sprawę z tego, że na mecie również będzie inaczej niż dotychczas.
Kilka minut wpatrzenia się w góry umocniło mnie jeszcze bardziej, choć już bardziej silnym nie mogłem być tego dnia.
Pomyślałem sobie, że cały Kosmos na mnie też nadal patrzy. I, że Księżyc także jest ze mnie dumny.
Pewnie i On uśmiechał się z niedowierzaniem. 

...no cóż, musiałem z Lutowisk wyjechać.
Już wsiadam na rower, a tu nagle na drodze, na wysokości punktu widokowego zatrzymuje się Grześ Janicki, z którym przyjechałem samochodem do Świnoujścia, mieszkamy w tej samej części naszego kraju.
Grześ wystartował nad ranem w sobotę, i przez całą drogę miał nadzieję, że mnie dogoni, w Lutowiskach właśnie.
Bo On też wiedział, jak wiele to miejsce dla mnie znaczy. Niesamowite prawda ?
Co było potem? ... trochę wspólnej jazdy, ale przez chwilę. Był i Tomek Ignasiak zagrzewający mnie do walki na ostatnich kilometrach
jak na Tour de France. I wiele innych jeszcze Osób.
Jechałem do przodu, do miejsca, w którym niby byłem wiele razy, ale nie w taki sposób.
Gdy byłem zaledwie dwa kilometry przed metą zadzwoniłem do Siostry, a już kilkaset metrów przed metą słyszałem Wszystkich, którzy
byli tam i mnie wyczekiwali.
Po dojechaniu do końca asfaltowej drogi zszedłem z roweru i skierowałem się ku mecie, by pieszo ją przekroczyć, z rękoma wyciągniętymi ku górze. Trzymałem Wigry 3 ponad sobą. Bo choć oboje zostaliśmy Mistrzami Świata, to z dwojga nas to on właśnie był ważniejszy.
Drobne elementy roweru wpijające się w wyniku ciężaru w moje dłonie, powodujące nawet ból, nie były w stanie zakłócić tego w najmniejszy sposób. Wręcz pogłębiały moją radość. Tyle bowiem w tej chwili ważyły moje marzenia.
Życzę Wam z całego serca, abyście i Wy przeżyli coś, cokolwiek, w takim stanie emocjonalnym.
Na mecie zapisano mi godzinę 14:03
chyba nadszedł czas na to, abym przyznał się do tego, że rower ma w życiu moim ogromne znaczenie.

...mam nadzieję, że nigdy mi tego nie zapomnicie.




Komentarze
Andzrej | 03:29 wtorek, 15 września 2020 | linkuj Dobrze się czytało te wszystkie relacje. Jeszcze raz olbrzymie gratulacje.
Nikt tego nie pobije chociaż pewnie będą próbować, ale to będą już tylko wtórniki.
Do zobaczenia na drodze. Czołem.
Bobiker94 | 21:48 poniedziałek, 14 września 2020 | linkuj Super relacja i jeszcze raz wielkie gratulacje. Nadal nie mogę pojąć jak tego dokonałeś. Jesteś wzorem dla innych, między innymi dla mnie. Cieszę się, że miałem okazję Cię poznać i trochę z Tobą pojeździć. Pozdrower Księżycowy Mistrzu ?
Gość | 21:04 poniedziałek, 14 września 2020 | linkuj Nie zapomnimy. Dzięki, Robercie!
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!