Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi robert1973 z miasteczka Elbląg. Mam przejechane 606091.00 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią brak danych. i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
Statystyki zbiorcze na stronę

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy robert1973.bikestats.pl

Archiwum bloga



JASNA STRONA KSIĘŻYCA- MRDP 2013

Wtorek, 5 listopada 2019 · dodano: 05.11.2019 | Komentarze 1

...pisałem już o tych emocjach dużo. Bardzo dużo.
Dokładnie o nim i co było później.
A dziś napiszę o tym, co było przed tym. Bo to jest bardzo ważne. Nawet ważniejsze.
Tak, MRDP przejechany w roku 2013 jest moją Jasną Stroną Księżyca.
Jasna Strona Księżyca istnieje.

To było w dniu 19 września 2009 roku.
II edycja MRDP.  Ależ byłem szczęśliwy, że właśnie po mojej "dzielnicy" przejadą
mega mocni Bikerzy, którzy biorą udział w pokonaniu mega dystansu dookoła Polski i to w ograniczonym czasie.
Wtedy już trochę jeździłem, średnio jakiś tysiąc do 2,5 tysiąca kilometrów rocznie.
Powtarzam...rocznie.
Z ośmiu Mocarzy, znałem jedynie Flash'a, czyli Tomka Bagrowskiego z Gdańska.
Flash był moim idolem. Podziwiałem Go za sposób spędzania czasu na rowerze.
Tomek jeździł, gdy inni jechali, jechał, gdy inni odpoczywali, odpoczywał gdy inni jedli i jadł jeżdżąc.
Niesamowity.
Oczekiwałem na Nich wszystkich jeżdżąc w tą i z powrotem od Nowakowa do m. Tujsk.
Kompletnie nie miałem pojęcia o której godzinie miałem się Ich spodziewać w Elblągu. Taki byłem laik.
No i się doczekałem. Od Marzęcina do wspomnianego Nowakowa odcinek kilkunastu kilometrów przejechaliśmy lajtowo.
To znaczy ja jechałem na Mistrzostwo Europy, a Oni lajtowo.
Dojechaliśmy do Nowakowa, akurat most pontonowy, jak nigdy, zamknięto na kilka minut.
Dla mnie to był odpoczynek, dla Nich oczywiście była to strata czasu. 
( teraz tak właśnie ja myślę, jak wtedy Oni ).

porozmawialiśmy kilka minut i wszyscy pojechaliśmy do przodu.
I tu nastąpiła mała zmiana.
Bo Oni zaczęli normalnie jechać, więc ja zacząłem jechać już na Mistrzostwo Świata.
Ten odcinek był dla mnie wtedy mega trudny.
Bo rozpoczęła się jazda przez Wysoczyznę Elbląską.
Co chwilę Ktoś od Kogoś odjeżdżał.
I pomyśleć, że większość odjechała mi na podjeździe od Tolkmicka do Pogrodzia na którym ja dziś
w ramach "szpanu" przejadę ze średnią nawet 30 km/h.

Dojechałem z dwoma Bikerami ( przepraszam, ale nie mam pojęcia Kim byli Ci uczestnicy ).
Wspólnie zatrzymaliśmy się w m. Pogrodzie. ( kolejne kilkanaście kilometrów ).
Koledzy poszli do sklepu po zaopatrzenie, a ja pilnowałem Im rowerów.
W samotności myślałem tylko o tym ultramaratonie.
Ależ on wtedy wydawał mi się potężny.
Nie mogłem sobie wyobrazić siebie jadącego wtedy dalej w kierunku Braniewa, a potem przez noc i kolejnych dziewięć dni.
Z jednej strony cieszyłem się, że za godzinę będę w domu, z drugiej strony myślałem tylko o tym, 
co musiałbym zrobić, aby kiedyś ten maraton przejechać.

Koledzy odjechali, dla mnie jakby w nicość, w trudność do zdobycia.
Nie mogłem sobie nawet wyobrazić wtedy tego, co Ich może spotkać na takim dystansie?
Dla mnie to było nierealne. Dosłownie.
Nie wiem do czego mógłbym to wszystko dziś porównać. Takie to teraz inne.

...przyjechałem do domu, i wiedziałem już, co chciałem.
Tak naprawdę wiedziałem to już w Nowakowie, gdy większość z Nas stała przed szlabanem zakazującym wjazd na most pontonowy.
Obiecałem sobie wtedy, że uczynię wszystko, by dokładnie za cztery lata być uczestnikiem  kolejnej edycji MRDP,
czyli w roku 2013. bez sprawdzania statystyk dokładnie pamiętam, że okres tych czterech lat przepracowałem aktywnie.
W cztery lata od sierpnia 2009 do sierpnia 2013 przejechałem 102 tysiące kilometrów.
Zaledwie 102.000.
Ale te kilometry nie tyle przygotowały mnie do MRDP, co ukształtowały mnie już rowerowo.
Cztery lata, to długi okres, aby się przekonać o tym, czy to chcemy, czy to właśnie jednak nas nudzi.
Jak się później okazało, cała zabawa się zaczęła dopiero później.
Ale ten początek, choć nie był tak emocjonujący jak teraz, ba, był nawet taki, jakby w ogóle nie istniał, był decydujący.

Wiedziałem, jaki byłem przed, wiedziałem w jakiej pozycji znalazłem się w sierpniu 2013 roku.
Z Rozewia wyruszyłem z miną bardzo poważną, skupioną, co zauważył jeden elbląskim bikerów
goszczący na starcie ( w taki właśnie sposób opisał zdjęcie mojej skromnej osoby ) 
Ależ wystartowałem z presją.
pomyślałem sobie bowiem, że zbyt wiele wysiłku włożyłem w przygotowania, by móc realnie stanąć na starcie.
To żadna zasługa być na starcie MRDP, zwłaszcza w danym okresie, gdy wiele osób rozpoczyna jazdę
wiedząc doskonale, że nie dojedzie do mety w wyznaczonym terminie.
Nie byłem pewny czy ukończę tamte MRDP.
Ja po prostu to wiedziałem.
Brakuje już mi dziś słów, by określić w doskonały sposób jak bardzo właśnie.
Ale gdzieś, w tyle głowy i w sercu, jechałem z tym uczuciem, że coś jednak złego może się wydarzyć,
coś, co popsuje to wszystko, coś, co sprawi że nie ukończę tego MRDP, a jeśli nie ukończę to z rowerem...koniec.
taką właśnie wymyśliłem sobie karę.

Cztery lata treningu dla tej jednej chwili...bycia na mecie MRDP.

Oczywiście, że pewnie i bez tego maratonu doleciałbym na Księżyc.
Ale z tamtą "rysą" na sercu dzisiejszy Księżyc nie byłby dla mnie taki, jaki mam przed swoimi oczami.

...to zaledwie 650 kilometrów.

tak napisałem na blogu przed startem:
" O Boże, jakież to cudowne uczucie. Już samo bycie na starcie MRDP w Rozewiu to uczucie, które przenikało każdą część mojego ciała. Być razem z tymi, a nie innymi kolegami- bezcenne. Podjąć to wyzwanie, to coś niesamowitego. Odwaga w połączeniu z pasją, olbrzymią chęcią zdobycia, osiągnięcia czegoś w zasadzie mimo wszystko nienormalnego. No bo przecież zwykły człowiek tego nie czyni, nawet raz na kilka lat.

a tak napisałem po przyjechaniu na metę:
Maraton ten traktowałem od samego początku w ten sposób, by go przejechać, zaliczyć- nie walczyłem o czas, walczyłem by przetrwać każdy będący na nim km. Bo MRDP traktuję jako przepustkę do...dalszych kolejnych rowerowych dni.
Kocham rower, daje mi tak wiele radości.
...jestem zmęczony, ale oczy moje są szczęśliwe !!

a tak wyglądałem na mecie, tego samego dnia oczywiście, jakieś 20- 30 minut po wjechaniu na metę.
To dla mnie, to do dziś, to wspaniały czas.
On się kończy. On się naprawdę kończy.



a tu w tle ze swoim rowerem.
Giant TCR 1, który obecnie ma przejechane 160 tysięcy kilometrów.




no i bohater sam.



Tak pisałem: "ostatnie 150 km jechałem ze łzami w oczach.
I dziś też płaczę bo ten czas naprawdę się kończy.





Komentarze
sierra
| 07:27 środa, 6 listopada 2019 | linkuj To był mój "debiut" na BS (wpisy zacząłem od wycieczki "Od zmierzchu do świtu i...".
Przyjąłem zaproszenie od Artura http://arturbike.bikestats.pl/1005589,Rajd-do-Rozewia-start-MRDP.html i postanowiliśmy "wystartować" tych, którzy podjęli to Mega Trudne Wyzwanie. Tu garść wspomnień ode mnie: http://sierra.bikestats.pl/1004510,Cel-Rozewie-miejsce-startu-MRDP-2013-godz-1200.html
Później stało się to taką świecką tradycją i na kolejny start również pojechałem (tym razem z Mareckim).
Start: http://sierra.bikestats.pl/1612569,Na-start-do-MRDP-2017-z-bonusem.html
Meta: http://sierra.bikestats.pl/1615926,Na-mete-MRDP-z-Markiem.html
Trudność tego wyzwania "liznąłem", kiedy Kasia zaproponowała wspólny wypad. Wprawdzie było to siedemnaście dni, a nie siedem ale to i tak było spore wyzwanie.
http://sierra.bikestats.pl/1670224,Sladem-MRDP-2017-Bartoszyce.html
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!