Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi robert1973 z miasteczka Elbląg. Mam przejechane 579630.00 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią brak danych. i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
Statystyki zbiorcze na stronę

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy robert1973.bikestats.pl

Archiwum bloga



JASNA STRONA KSIĘŻYCA- CZERWIEC 2016

Środa, 16 października 2019 · dodano: 16.10.2019 | Komentarze 1

to nie był najlepszy czas w mojej drodze na Księżyc.
Wszyscy moi bliscy może tak uważają, ale tak nie jest.
Był wspaniały.
Czas, który musiałem przeżyć, przejechać, który wciąż daje mi wiele do myślenia.
Czas, który nadal daje mi możliwość realizacji bodaj największego, ziemskiego rowerowego marzenia.
To byłby taki kosmos na Ziemi.
Tak, czerwiec roku 2016 jest moją Jasną Stroną Księżyca.
Jasna Strona Księżyca istnieje.

Bez prób. Żadnych prób.
Bo zdawałem sobie, że to był jedyny realny termin.
Postanowiłem ten miesiąc przejechać w sposób regularny, żadne kami kadze.
Jechałem w tak przewidywalny sposób, byle tylko nie mieć za dużo kilometrów na "plusie".
Byle tylko nie jechać w strachu, że nie zdążę, że coś się nie uda.
Każdego dnia minimum 300 km, maksymalnie 399 km.
Te codzienne "trzysta" dawało mi wiarę w to, że tak jest jak najbardziej właściwie.
Wszystko z myślą o powtórce. Bo śmiało mógłbym ostatni tydzień jechać na maksa, by przekroczyć
magiczną ilość 10 tysięcy km lub zmniejszyć ilość dni.
Każdy dzień uczył mnie czegoś nowego, innego, tworzył we mnie nowe pomysły.
Pokazywał co trzeba zmienić, gdybym chciał jeździć dłużej.
W każdym dniu byłem gdzie indziej, dalej od dnia poprzedniego.
Bez względu na pogodę.
Bez awarii. W połowie drogi zleciłem w serwisie kompleksowe czyszczenie roweru.
Bez żadnych specjalnych odżywek, napojów, czy czegokolwiek w tym sensie.
To miało być normalne, jak na co dzień.
Błędów nie popełniałem.
Jak mogłem to czynić ?
Nikt mi w tym nie mógł pomóc, doradzić, nie znałem nikogo, kto by to w pełni przeżył.
W czasie jazdy było mnóstwo ciekawych i interesujących historii.
...jadę, jadę, pod wiatr, muszę w tą stronę, więc jadę, ale tak wieje, że opadam z sił.
Zatrzymuję się...nie wieje. Ruszam, to wieje. Staję, nie wieje.
Letni czerwiec, więc ogólnie było ciepło, to normalne.
Był też i deszcz, były i wichury i przewalone drzewa na drodze krajowej do Malborka.
Był każdy rejon Polski, były góry, było pomorze.
Wszystkie moje rowery wzięły udział w tym projekcie.
Start i meta w jednym i tym samym miejscu. Na Modrzewinie w Elblągu.
Na starcie i na mecie byli koledzy, całość przejechałem samotnie.

Jeszcze nie zapomniałem dnia 01 lipca.
Bez presji, bez zobowiązań, mogłem obudzić się i nawet jeszcze nie wstawać.
Poczułem ulgę, której tak na prawdę nie chciałem poczuć.
Ale było mi z tym dobrze, czułem, że jest już po wszystkim.
Ogólnie kolejny miesiąc, lipiec, przejechałem tak sobie.
W nagrodę spędziłem z rodziną swoje najlepsze wakacje.
Po takim nagłym zejściu z roweru, ciało się trochę zbuntowało.
Nie mogłem siedzieć. I wyjaśniam, że nie mam na myśli tyłka.
Nie mogłem normalnie siedzieć, z ugiętymi nogami.
Jeśli zginałem nogi, mięśni moje napinały się w sposób bez możliwości wypoczęcia.
Napinały się tak, jakbym nieustannie zmuszał ich do mega wysiłku.
Po wyprostowaniu nóg wszystko się uspokajało.
Trochę komicznie wyglądałem w restauracji i innych publicznych miejscach, ale co tam.
123 tysiące kilometrów w 12 miesięcy, od 01 stycznia do 31 grudnia.
Tylko nadal nie mam pojęcia w którym roku.
Ale to, choćby się nigdy nie wydarzyło, nadal jest przede mną.
To znaczy nadal mam możliwość spędzenia czasu na rowerze w tak ekstremalny sposób.
Mam mnóstwo znaczących informacji, ku temu, by pozytywnie myśleć o tym w taki sposób,
że kiedyś mógłbym to zrobić.
Nie teraz. Teraz stać mnie wyłącznie tylko na Księżyc, a i tak Go jeszcze nie mam.
Zalety ma i Polska i inne kraje na całym świecie.

do rekordu wystarczy mi zaledwie 122.433 km.
Ale ja tak bardzo chciałbym przejechać kilometrów 130 tysięcy.
Wiem, że mam przed sobą wielkie marzenia.
Mimo tego doceniam bardzo to, jak daleko już dojechałem.
Pamiętam, że były dni, kiedy marzyłem o miejscu w którym teraz jestem...

2.392 pozostało mi do Księżyca.



Komentarze
sierra
| 05:45 wtorek, 22 października 2019 | linkuj Spójrz na zdjęcie na moim blogu, kiedy wypoczywasz przez chwilę na hamaku u Lesiutka :)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!