Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi robert1973 z miasteczka Elbląg. Mam przejechane 579630.00 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią brak danych. i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
Statystyki zbiorcze na stronę

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy robert1973.bikestats.pl

Archiwum bloga



CIEMNA STRONA KSIĘŻYCA- KWIECIEŃ 2017

Wtorek, 15 października 2019 · dodano: 15.10.2019 | Komentarze 1

to nie był najgorszy czas w mojej drodze na Księżyc.
Wszyscy moi bliscy tak uważają, ale tak nie jest.
To wszystko udało mi się przejść z Rodziną, bliskimi mi osobami. Stąd te myśli.
Natomiast te gorsze chwile, także w chorobie, przeszedłem sam.
Bo o ironio nie potrzebowałem tak wielkiej pomocy. Ale o nich kiedyś.
Wypadek z udziałem dwóch samochodów, Kwiecień 2017 roku jest moją Ciemną Stroną Księżyca.
Ciemna Strona Księżyca istnieje.

Jazda, uderzenie, przejazd do szpitala, pobyt na OIOM- ie, operacje, pierwsze dni w szpitalu.
To było trudne, nie wszystko jednak w pełnej świadomości.
Nie czas, aby pisać o tych wszystkich bólach i cierpieniach bo tak wiele już o tym mówiłem i pisałem.
Była w tym wszystkim i wesoła chwila.
po 14 dniach podszedł do mojego łóżka Ordynator i w obecności mojej mamy powiedział mi, że
za dwa dni zostanę wypisany ze szpitala w stanie dobrym. Tak zostało napisane w wypisie.
Stan dobry w moim przypadku chyba oznaczał wyłącznie pozytywne moje myślenie.
Nadal nie poruszałem się o własnych siłach. Ba, nadal wyłącznie leżałem.
Mało ! Tylko wykwalifikowani ratownicy medyczni umieli mnie przenieść mało boleśnie z łóżka na łóżko.
Nie dałem rady uczynić tego sam.

Stało się. Po dwóch dniach rzeczywiście byłem już w gronie rodzinnym w domowym cieple.
Te najgorsze chwile w leczeniu były jednak przede mną.
Przez cały kwiecień nie postawiłem stopy na podłodze.
Ćwiczyłem początkowo rękami, powoli nogami...udało się po sześciu tygodniach przystąpić do
pionizacji ciała. Pierwsze wypionowanie ciała udało mi się zatrzymać na jakieś 20 sekund.
Po tym zaczęło mi się tak w głowie kręcić, że natychmiast musiałem to przerwać.
Były potem liczne kolejne tego typu próby, aż w końcu się udało.
Cudownym uczuciem było wykąpanie się w wannie, o, wylanie na twarz wody,
zjedzenie ulubionych potraw. Nie zapomnę spełniania kulinarnych marzeń przez moje Siostrzenice.
Wszystko otrzymywałem, wszystko było tylko kwestią czasu.
Trudne w tym wszystkim było to, że mimo domowych warunków nie mogłem spokojnie trwać w leczeniu.
Uszkodzone jelita nie dawały mi spokoju ani przez chwilę.
Nie mogłem w dobrym samopoczuciu oglądać TV, słuchać muzyki, rozmowy przez telefon sprawiały mi trudność.
Nie mogłem spać, przysypiałem na chwilę. Ciągłe destrukcje żołądka.
Przepraszam, ale zbyt wiele było złych chwil, by opisywać je wszystkie.
najważniejsze, że przez ten cały czas, przez całą dobę walczyłem usprawniając swoje ciało.
Jeszcze wtedy, gdy nadal tylko leżałem i mogłem marzyć o pionizacji ciała...
wziąłem laptopa, opłaciłem wpisowe MRDP oraz wykupiłem noclegi w pensjonacie dla siebie i dla swojej rodziny.
Pierwszy żartobliwie śmiał się Daniel, potem inni.
A ja wiedziałem, że do sierpnia zdążę. Tak bardzo tego wtedy pragnąłem, że to po prostu wiedziałem.
To nie są teraz buńczuczne słowa.
Przez co najmniej sześć tygodni nie jeździłem, nie dotknąłem, nawet nie spojrzałem na rower.
To było cholernie trudne, by móc dalej pozytywnie myśleć o swojej pasji.
Ćwiczyłem wręcz całodobowo. Nawet najbliżsi, widząc mnie każdego dnia, tak szybkiego powrotu do zdrowia
nie spodziewali się.

Był taki dzień. Siostra przychodziła do mnie na każde moje połączenie telefoniczne. ( mieszkała w domu obok ).
I wtedy też przyszła. po wejściu do mieszkania od razu kierowała się do mojego pokoju, a mnie w nim tamtego dnia...nie było.
Zrobiłem jej niespodziankę.
Kilkanaście minut wcześniej za pomocą chodzika w czasie 15 minut przeszedłem z pokoju do kuchni
i siedząc sobie na krześle ( co też sprawiało mi trudność ) przy stole czekałem na siostrę.
Nawet dziś mi łzy lecą, kiedy to piszę. Minęły dwa lata, a ja to wciąż czuję tak samo.
początkowo zdziwiona, nawet zdenerwowana, potem uśmiechnięta i radosna.
Bo siostra wiedziała, że jest już lepiej.
Swoim zachowaniem chciałem pokazać Rodzinie, że też walczę, że pokonam ten stan, że Ich pomoc dla mnie nie pójdzie na darmo.
I zrobiłem to.

2.498 km pozostało mi do Księżyca.



Komentarze
sierra
| 05:49 wtorek, 22 października 2019 | linkuj Niegroźny z pozoru wypadek (tak to przynajmniej opisywała lokalna gazeta) i zderzenie telefoniczne z lekarzem, który nie miał dobrych wieści (mimo to udzielił odpowiedzi dowiedziawszy się, że dzwoni kolega-rowerzysta). Płacz w słuchawkę...
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!