Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi robert1973 z miasteczka Elbląg. Mam przejechane 579630.00 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią brak danych. i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
Statystyki zbiorcze na stronę

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy robert1973.bikestats.pl

Archiwum bloga



JASNA STRONA KSIĘŻYCA- GÓRY

Poniedziałek, 14 października 2019 · dodano: 14.10.2019 | Komentarze 4

Ze wszystkich miejsc one są...są wspaniałe.
Dla mnie, z rowerowego okna na samym początku naprawdę były potężne.
Co najmniej duże, kiedy byłem tam pierwszy raz rowerem.
Bo nie wiedziałem, nic o nich nie wiedziałem.
Nie znałem tych miejsc, nie wiedziałem jak je pokonywać rowerem, jak się tam rowerowo zachowywać.
A dziś ? Dziś jet zupełnie inaczej.
Dziś jestem silniejszy.
ja gór nie pokonałem, ja góry pokochałem.
Góry są moją Jasną Stroną Księżyca.
Jasna Strona Księżyca istnieje.

Moje pierwsze poważne rowerowe spotkanie z górami to pierwsza edycja Bałtyk Bieszczady Tour. Rok 2010.
Było wspaniale. Od Rzeszowa już nie miałem na czym siedzieć, a wszystko, co najważniejsze było przecież przede mną.
Pojechałem dalej, aż do...pierwszego ze zjazdów.
Wiem gdzie to jest, ale jakoś nie mogę sobie tej miejscowości teraz przypomnieć.
Tam właśnie na chwilę, na dłuższą chwilę się wtedy zatrzymałem bo poczułem jak...na skoczni narciarskiej.
To było dla mnie naprawdę duże, ależ wrażenia...!!!
Nie miałem o nich wiedzy, nikt mi o tych górach rowerowo oczywiście nie opowiadał,
nikt mi tego nie tłumaczył, nie doradzał.
Tych gór nauczyłem się sam.
Jest jeszcze jedno miejsce w górach, gdzie zatrzymuję się, zawsze, bez względu na to, czy
jadę turystycznie, czy w ultramaratonie. Zatrzymuję się tam zawsze.
To Lutowiska.
Ależ przepiękny widok, z tego miejsca Bieszczady widać...przepiękny widok.
Na jednym z kolejnych BB Tour, w to miejsce wchodziłem bezpośrednio z drogi po trawie
( z reguły wjeżdżam naokoło przez parking ). Był tam jakiś pan z dzieckiem...
Ten Pan widząc mnie z boku, powiedział do swojego syna, gdy już byłem we właściwym miejscu: "potrzymaj panu rower".
Chłopczyk trzymał mój rower a ja zmęczony patrzyłem się wprost przed siebie.
Najpiękniejsze dla mnie wtedy jest to, że wiem, iż tam będę, zaraz, za chwilę, za nie długo.
To cudowne. Cudowne, że w Bieszczadach wielokrotnie byłem z Lucjanem, Mareckim, Danielem, raz ze Sierrą
i wielu innymi osobami. To wspaniałe.
Dziś te miejsca są moimi miejscami.
Po każdym ukończonym BB Tour, jeszcze tego samego dnia wchodzę na Połoninę Caryńską.
To moja tradycja.
Tylko ostatnio nie podziwiałem z niej widoków z uwagi na chorobę oka. Ale tam byłem.
Leżałem na trawie z zamkniętymi oczami...i też było cudownie.

Są też i Tatry, Karkonosze.
Zawieź mnie do Przemyśla, a jeszcze tego samego dnia pojadę w stronę Arłamowa, a nawet do Ustrzyk Dolnych itd itd.
Zawieź mnie do Zakopanego, a obiad i tak codziennie będę jadł na Głodówce. Bez względu na pogodę.
Pełnym wrażeń dla mnie jest także Tylicz, ale nocą. te wszystkie podjazdy tam się znajdujące...Banica.
Nocą, zwłaszcza nocą.
Jest jeszcze wiele innych miejsc, choćby Łapszanka, Brzegi, Zawoja, Wisła, Istebna, Koniaków, Gliczarów, wiele, bardzo wiele.
Mam nadzieję, że następnym razem będę miał więcej czasu na pozostanie w Jeleniej Górze, a wtedy Mors
pokaże mi jeszcze więcej wspaniałych rowerowych miejsc.
W górach się spełniam.
One dają mi motywacje do silniejszej jazdy.
Na stu kilometrach w górach wykręcę zawsze większą średnią niż na płaskich jak stół Żuławach.
Tak jest, naprawdę.

Jestem już prawie na Księżycu, ale jeśli tylko będę miał okazję wrócić na Ziemię to...
co do gór to mam jeszcze tylko dwa marzenia. I nie są one rowerowe.
Chciałbym wejść pieszo na Rysy.
Chciałbym też Tatry zobaczyć z okna samolotu.
By móc z wysoka zobaczyć wszystkie te miejsca po których jeździłem rowerem.
To dla mnie ważne.
2.618 km pozostało mi do Księżyca.



Komentarze
sierra
| 05:54 wtorek, 22 października 2019 | linkuj Ich smak poznałem jadąc z Kasią "Śładem MRDP 2017". Już wjazd do Przemyśla dał ich przedsmak. Cudowne Bieszczady... Puchaczówka.. Łapszanka... podjazd po płytach w okolicach Koniakowa... te widoki były tak budujące, że pomimo potu spływającego na czoło czuło się wszechogarniającą energię i moc by dalej kręcić korbą.
Pamiętam BBT 2018, kiedy po wyjeździe z Brzozowa (gdzie trochę przyspałem) zobaczyłem te kształty, pojawiła się ta moc i radość, ze znów tu jestem.
mors
| 21:30 poniedziałek, 14 października 2019 | linkuj :)
Własnie kupiłem swój pierwszy licznik mierzący przewyższenia i nachylenia, więc będzie się działo. Są podjazdy, gdzie przednie koło odrywa się od drogi nawet przy wychylaniu się do przodu - gdzie duża siła i wytrzymałość to za mało...
http://mors.bikestats.pl/1781781,OSTATECZNY-PODJAZD-NR-1-WG-ALTIMETRPL-291-skocznia-Mamucia-w-Harrachovie-a-Mors-na-Huraganie.html

Polecam, no i czekam na Twój Everesting na Przeł. Karkonoskiej. :)
MARECKY
| 20:10 poniedziałek, 14 października 2019 | linkuj Tak, góry to jest to :-)
Robson | 19:00 poniedziałek, 14 października 2019 | linkuj Góry na piechotę - do świtu do zmierzchu - wymiatają .Zamienię 10 dni rowerowych na jedną górską wędrówkę bez zastanowienia . Pozdrawiam serdecznie .
ps . na Rysy z papcia w jeden dzień to niezłe wyzwanie - daleko fest .
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!