Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi robert1973 z miasteczka Elbląg. Mam przejechane 576498.00 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią brak danych. i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
Statystyki zbiorcze na stronę

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy robert1973.bikestats.pl

Archiwum bloga



CIEMNA STRONA KSIĘŻYCA- MARCO PANTANI

Niedziela, 29 września 2019 · dodano: 29.09.2019 | Komentarze 10

...Krzyś mieszka ode mnie zaledwie kilkaset metrów.
Poznaliśmy się przypadkowo, choć mnóstwo było ku temu okazji.
Podczas wracania do domu wielokrotnie przejeżdżałem obok jego garażu, w którym on spędzał dużo czasu
z racji wykonywanej tam pracy zarobkowej.
On widział mnie na rowerze, ja Jego zawsze tylko przy samochodach.
Nie miał odwagi nigdy mnie zatrzymać i zagadać.
Szybciej poznałem Jego małżonkę ( nasze dzieci chodziły do tego samego przedszkola ).
Często przyjeżdżałem po syna do przedszkola rowerem...powiedziała, że jej mąż też bardzo często jeździ na rowerze, ba, że nawet jest kolarzem.
No to poprosiłem ją, aby nas zapoznała.
Krzyś jak mnie poznał i zobaczył, że ja to ja...czyli ten gość co jeździ i w słońcu i w deszczu i w śniegu i 150 razy na około domu...
czyli jakiś "nienormalny".
chyba się ucieszył bo ciągle jeździł sam, a teraz będzie inaczej.
Nic z tego.
Krzyś jest moją Ciemną Stroną Księżyca.'
Ciemna Strona Księżyca istnieje.


Znamy się od ponad 10 lat, a na wycieczkę góralem w terenie udało mi się namówić go dopiero w bieżącym roku, dookoła jeziora Jeziorak. Tak bardzo po niej narzekał, ( za mało asfaltów było według niego ) że potem nawet mnie przepraszał za swoje zachowanie, bo rzeczywiście przesadził.
Ile było planowanych wspólnych wyjazdów busem i rowerami na Tour de France ?...mnóstwo.
Najdalej wspólnie pojechaliśmy do odległego od Elbląga 100 km...Olsztyna, i tylko dlatego, że On musiał tam załatwić
pilne sprawy osobiste. O namówieniu Go na jakikolwiek ultramaraton nie było mowy od samego początku.
Na Wysoczyznę Elbląską jeździł ze mną raz rocznie, przez przypadek oczywiście, samemu pewnie wcale.
Za to na Kępie Rybackiej, która może jest metr nad poziomem morza, Krzyś jest jakieś pięćset razy rocznie.
Krzyś jest jak pogodynka...jeśli ja myślę, że jednak będzie padać, a Krzyś namawia mnie na jazdę to znaczy, że padać na pewno nie będzie.
Jeśli będzie padać to Krzyś nie jeździ, jeśli zaś padało to Krzyś tak szybko nie wyjedzie.
Jeśli zaś zaczyna padać w trakcie jazdy to Krzyś...dzwoni po taksówkę.
Jeździ szybko, ale pod warunkiem, że odpowiednio się go zmotywuje.
normalnie woli jeździć "bez spiny", a ma potencjał ku szybkiej jeździe.
Oczywiście zna się bardzo na rowerach, umie naprawić sprzęt. Wielokrotnie mi pomagał w drobnych naprawach,
zawsze zauważy swoim profesjonalnym okiem źle ustawione moje siodło.
To Krzyś wymalował mi Wigry 3 na czerwono. Uczynny, niemal zawsze uśmiechnięty. I to, i to by było na tyle.
Oszczędny w sprzęcie, praktycznie w siebie i w sprzęt nie inwestuje.
W zamian za jego życzliwość nanosiłem mu opon z moich rowerów bo choć ja uważałem, że trzeba je już wywalić- On robił na nich
jeszcze kilkanaście tysięcy kilometrów ( może faktycznie nie były aż tak złe ).
Oboje sobie pomagaliśmy, ale rowerowo z Krzysia nie miałem żadnego pożytku.
Bo ciągle tak płaska Kępa Rybacka i Marzęcino odległe zaledwie 25 km od Elbląga.
Swego czasu często wracał ze Sztutowa ( 40 km ), od kolegi, zawsze prosił, abym wyjechał.
W zamian mówił mi, że kiedyś mi wyjedzie na przeciw, jeśli tylko zadzwonię.
No to zadzwoniłem ze...Szczytna.
"Krzyś, mam 150 km do domu, wyjedź po mnie " - no i wyjechał...20 km przed Elblągiem.
Byłem tak na niego zły, że gdy się zobaczyliśmy i Krzyś zaczął robić nawijkę to ja nagle przyspieszyłem i zacząłem
tak szybko jechać w kierunku domu, że nie dogonił mnie już do samego Elbląga.
Krzyś często w interesach gdzieś z kumplem jeździł, do miejscowości odległych właśnie 150 km od domu, np. do Torunia samochodem i stamtąd wracał rowerem- ja wyjeżdżałem mu zawsze na setny kilometr.
Dlatego właśnie wtedy się zdenerwowałem.
Nie lubię takich sytuacji, że ja potrafię coś zrobić dziesiątki razy, a Komuś się to nie udaje raz.

Krzyś nie ma lampek, nocą nad ranem i wieczorami też nie jeździ.
Raz, tylko raz pojechaliśmy o 2 w nocy z Elbląga do Elbląga przez Kępę, oczywiście ze względu na jego prywatny interes.
Ja z dwiema lampkami, Krzyś cały w odblaskach.
Krzyś w deszczu nie jeździ, ale błotnik ma- dostał go od mojego Świętego Mikołaja.
Nie mogłem namówić Go nawet na kibicowanie na żywo kolarzom na Tour de Pologne.
Na nic zdały się moje słowa, nic nie pomógł również fakt, że na żywo widział mnie w transmisji telewizyjnej jadącego za zawodowcami w Brzegach przed Bukowiną Tatrzańską oraz na ścianie Harnasia, a także w Gliczarowie.
Niby mi zazdrościł, w efekcie jednak i tak przegrałem z telewizorem.
Krzyś jeździł kiedyś zawodowo. Poznając Go więc byłem wręcz przekonany o tym, że natłuczemy wiele wspaniałych kilometrów.
Rowerowo do stu kilometrów jesteśmy tak samo zdolni.
Miałem jednak dość Kępy Rybackiej.
owszem, mi też zdarza się tam często jeździć. procentowo jednak w porównaniu do wszystkich moich kilometrów
jednak już tego tak dużo nie jest. To dobry teren do szybkiego zaliczenia kilometrów, bezpieczny z uwagi na prawie
zerowy ruch samochodów, często ten teren wykorzystuję w drodze do i z pracy omijając Elbląg.
Jeździć jednak tam codziennie...to bezsensowna sprawa.

Krzyś nie jest słowny. To, że ciągle mi samemu odmawiał wspólnej jazdy mimo wczorajszych zapewnień...to jeszcze nic.
Gorsze było to, że nagle, w ogóle tego nie uzasadniając, odmawiał jazdy gdy przyjeżdżałem pod jego garaż z kilkoma innymi Bikerami.
Zmieniał nagle zdanie i nie wyrażał z tego tytułu zakłopotania.
W wakacje powiedziałem sobie dość. Trzeba się szanować.
Po raz ostatni rozmawialiśmy przez telefon, gdy ja siedziałem sobie w górnej części Krupówek podczas ultramaratonu  MRDP Góry.
Zadzwonił, spytał gdzie jestem...powiedziałem, że zamiast oglądać Nogat w Kępie, ja od kliku dni patrzę sobie na polskie góry
robiąc mnóstwo kilometrów w górę.
Krzyś stwierdził, że nie tylko ja, ale my wszyscy mamy problem z tymi przewyższeniami...
To naprawdę mimo wszystko fajny facet. Do dziś nie mogę jednak zrozumieć jego zwyczajów.
Nie chce mi się już z nim gadać, ani jeździć. Nie mam na to ani siły, ani wiary. I uwierzcie mi, że to nie wynika z mojej ambitności.
...podjeżdżam do jego garażu w celu wyjazdu, gdy się dzień wcześniej umówiliśmy, i pytam, no to gdzie jedziemy ?
- odpowiedź jest jedna: na Kępę.
Ile można ?
Bardziej bolało mnie jednak to, że w większości nagle rezygnował, a potem rozmawiał ze mną w taki sposób jak gdyby nic się nie stało- w efekcie ulegałem mu, zapominałem i ponownie przychodziłem na umówioną godzinę i znowu się rozczarowywałem.

Krzyś to Marco Pantani.
Nie używa kasku w ogóle. Nie jestem w stanie Go i w tym temacie przekonać.
Moje pęknięte kaski po wypadkach także. Jeździ w czapeczkach. W początkowej fazie naszej znajomości miał czapeczkę koloru...różowego, takiego koloru miał też kurtkę, coś jeszcze...dlatego stąd moje porównania Jego osoby do Marco Pantaniego.
Nie wiem w ogóle, czy On wie o tym, że ja tak o Nim mówię?
Gdy na targach rowerowych w Warszawie zobaczyłem rowerową czapeczkę z logo Eddiego Mercks" a, bez zastanowienia ją kupiłem dla Krzysia. Bo to jego idol z młodzieńczych lat. 
Teraz Pantani jeździ w czapeczce koloru białego.

4.266 km pozostało do Księżyca.



Komentarze
sierra
| 05:40 czwartek, 10 października 2019 | linkuj Nie chcę usprawiedliwiać Roberta, ale trudno jest znaleźć kogoś, kto będzie tak zdeterminowany jak On.
Kilkukrotnie uczestniczyliśmy w niektórych "wycieczkach", ale tak konsekwentny był tylko On.
Gość | 05:06 środa, 9 października 2019 | linkuj Daj te według Ciebie zużyte już opony koledze morsowi on na nich wykręcić jeszcze z 1000000 kilometrów.
Gość | 12:11 środa, 2 października 2019 | linkuj bardzo fajny wpis, poproszę o opisy kolejnych osobników z rowerowego światka elbląskiego, proszę się nie krępować i opisywać soczyście i z rozmachem ;)
Gość | 21:19 poniedziałek, 30 września 2019 | linkuj Ktoś tu chyba nie czytał regulaminu Bikestats. Blog w tym miejscu jest poddany szeregowi restrykcji, nie wolno pisać co się che, nie wolno obrażać innych ludzi. Biografię to sobie każdy może wydawać, ale własnym kosztem, albo trzymać ją na prywatnej stronie. Natomiast na tym serwisie obowiązują zasady, które zabraniają takiego zachowania. Z regulaminu:

"5. Zabronione jest przekazywanie do Serwisu Materiałów i Komentarzy zawierających treści sprzeczne z prawem, w tym naruszające prawa osób trzecich, w szczególności prawa autorskie lub dobra osobiste, lub sprzeczne z dobrymi obyczajami.

6. Operator będzie usuwał z Serwisu Materiały i Komentarze sprzeczne z prawem, w tym naruszające prawa osób trzecich, w szczególności prawa autorskie lub dobra osobiste, lub sprzeczne z dobrymi obyczajami. Informacje o takich Materiałach i Komentarzach należy zgłaszać Operatorowi za pomocą formularza kontaktowego lub poczty elektronicznej na adres bikestats@bikestats.pl."

A takie posty oczerniające ludzi i wylewające na nich frustracje są ewidentnym łamaniem regulaminu tego serwisu. Osoby które Robert obgaduje jak przekupa na bazarze powinny to zgłosić do właściciela serwisu, a ten wpisy usunie.

Za zamieszczanie takich wpisów naruszających czyjeś prawa zgodnie z regulaminem serwisu grozi:
3. Użytkownikowi, który narusza niniejszy Regulamin
Operator ma prawo:
zablokować możliwości zamieszczania w Serwisie Komentarzy i Materiałów na okres do 1 miesiąca, lub
pozbawić możliwości korzystania z Serwisu poprzez usunięcie Konta tego Użytkownika z Serwisu.
4. Zastosowanie blokady lub usunięcie Użytkownika nie wymaga uzasadnienia."
MARECKY
| 18:43 poniedziałek, 30 września 2019 | linkuj Też mi się wydaje, że te wpisy to przyczynek do autobiografii księżycowego Roberto. Ciekawe tylko, kiedy się ona ukaże ???
Gość | 15:09 poniedziałek, 30 września 2019 | linkuj Rzeczywiście, na pierwszy rzut oka takie wywody mogą byc negatywnie oceniane. Zwroccie jednak uwagę ze te wpisy sa efektem uzewnetrzniania emocji i pewnych stanów emocjonalnych autora. Mają wrecz charakter autobiograficzny. A te żądzą sie poniekad swoimi prawami i dopuszczają taka formę. Ba, historie o innych osobach zawsze nadają biografiom pewnej pikanterii i bywają ich najciekawszymi częściami. Szacun dla Roberta za to, ze stac go na takie otwarcie!
Gość | 11:16 poniedziałek, 30 września 2019 | linkuj Niech się Pan zachowuje jak mężczyzna, bo takimi postami traci Pan całą sympatię jaką zyskuje swoją jazdą na Księżyc. Jak ma Pan jakieś zarzuty i żale wobec konkretnych ludzi - należy się do nich zwrócić osobiście i wyjaśnić to tylko i wyłącznie z nimi. Natomiast publiczne wylewanie żalów na taką osobę - to jest zachowanie całkowicie niemęskie i przykro czytać, że się Pan zniża do takich słabych chwytów.
Gość | 10:25 poniedziałek, 30 września 2019 | linkuj Ciemna strona Roberta.
Gość | 07:05 poniedziałek, 30 września 2019 | linkuj Nie każdy ma czas jeździć 150 km "od tak". Nie każdy chce inwestować w siebie i sprzęt. Ja też mam potencjał żeby jeździć szybciej bo 7 lat temu tak jeździłam. W tej chwili, lubię spacerek i relaks (20 czy 150km) na góralu mam średnią 18... bo tak chce. Nie kupuje już wielu nowych ubrań czy wypasionych akcesoriów. Jeżdżę na tym co mam, bo wolę wydać na rodzinę czy inne przyjemności i pasje.
Jeżeli bym się umawiała z jedna osobą, a nagle by przyjeżdżało pod mój garaż X bikerów też bym była zakłopotana, nie każdy lubi jazdy w towarzystwie. Ja nie. Jeżdzę tylko z jedną bliską mi osobą i gdy ktoś się dołącza nawet na chwilę to dopiero czuje się nieswojo..

Jednak najgorsze jest w tym wszystkim obgadywanie publiczne. Sam Pan wybrał taką drogę/sposób na spędzenie kilku lat życia. Może Pan mieć żal , że nikogo nie ma z Panem podczas jazdy na księżyc, ale nikt tego Panu nie obiecywał...
Gość | 17:04 niedziela, 29 września 2019 | linkuj Publiczne obgadywanie ludzi, tym bardziej znajomych jest bardzo słabe. Zachowujesz się jak baba w maglu.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!