Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi robert1973 z miasteczka Elbląg. Mam przejechane 650831.00 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią brak danych. i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
Statystyki zbiorcze na stronę

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy robert1973.bikestats.pl

Archiwum bloga



MRDP 1 - wspomnienia

Sobota, 20 września 2025 · dodano: 20.09.2025 | Komentarze 1

100 wheeler
25 wigry 3

wspomnienia Maratonu Rowerowego Dookoła Polski 2025,
czyli, co najbardziej zapamiętałem.

jest dzień 23 sierpnia, sobota.

w Rozewiu jestem już od wczoraj.
W pokoju nocuję wraz ze swoimi ulubionymi ultrasami: Irkiem Szymocha oraz Krzyśkiem Wlazło.
w ogóle od wczoraj jest tu nas już dużo, same znane osobistości :)
żadnych rowerowych emocji poza spotkaniami jeszcze we mnie nie ma.
jestem oczywiście bardzo szczęśliwy, że tutaj jestem, w tym wyznaczonym czasie i miejscu.
Jestem tu po raz czwarty, podobno na najtrudniejszym ultra w Polsce. 
3200 km w limicie 10 dni.
Już teraz, w tym miejscu i okresie w którym obecnie się znajduję nie chodzi mi tylko o kilometry.
chodzi o pasję, wytrwałość i tę niepowtarzalną atmosferę, która sprawia, że wracam tu co cztery lata.

Obudziłem się dziś po godzinie 8 nad ranem, potem było śniadanie i ...dalsze rozmowy o rowerach.

przed południem stawiłem się na starcie MRDP.
postanowiłem jechać na rowerze szosowym GIANT TCR Advanced na kołach MAVIC ksyrium.
ubrany byłem w krótki strój Race Around Poland, już od początku miałem nałożone na sobie nogawki
oraz bluzę jesienną, którą przez cały czas będę miał na sobie. Ponadto mam kurtkę przeciwwiatrową...
tylko kurtkę i nogawki będę zdejmował na trasie.
Zabrałem ze sobą również rękawiczki bez palców oraz jesienne, dwa letnie i jeden zimowy komin.
a pod tym wszystkim podkoszulka z długim rękawem...z ubrań nic więcej.
w małej sakwie podsiodłowej mam wyłącznie osobiste rzeczy roweru.


12.00 START...a ja nadal, co najmniej już od pół godziny wspominam sobie jak to było
12 lat temu, kiedy najbardziej mi w życiu na czymś rowerowym zależało. Tamto pierwsze MRDP
w roku 2013 było dla mnie najważniejsze...obiecałem sobie wtedy, że jeśli nie przejadę tamtego ultra w wyznaczonym czasie
to więcej nic nie będzie. Przejechałem...dziś mam 30 ultra, w tym osiem dookoła Polski i łącznie
przejechanych ponad 650 tysięcy kilometrów w kosmosie, a przecież w ogóle nie mam talentu rowerowego.
Dzisiaj jest to już dla mnie kolejne MRDP...choć byłem przekonany o tym, że ukończę te ultra w
wyznaczonym limicie wystartowałem z należytą powagą i głębokim respektem dla dystansu, który
miałem pokonać. Znam ten dystans, znam swoje granice, ale za każdym razem uczę się czegoś nowego.
Czwarty raz rzucam sobie wyzwanie mając świadomość, że nie mogę popełnić tu ani jednego błędu.
W zamian otrzymam coś bezcennego...poczucie, że naprawdę żyję.
To będzie opowieść o sile, zmęczeniu i chwilach, które zostaną we mnie na zawsze.
to będzie podróż w głąb siebie.

wyruszyłem w drogę punktualnie o 12.00.
Mimo wewnętrznej pewności grzecznie patrzyłem na niebo poddając się całkowicie sytuacji.
Od początku co prawda nie padał deszcz, ale sytuacja ta mogła zmienić się w każdej chwili.
...pierwsze 170 km to była dla mnie tylko kwestia czasu. emocje zaczęły się dokładnie
wtedy, gdy dojechałem na swoje podwórko w rejonie rzeki Nogat. Tu właśnie zaczęło się lanie.

w miejscowości Kępki przywitali mnie...Sierra oraz Sławek, lało już tak mocno, że nie dało się
normalnie rozmawiać, przywitaliśmy się, wsiedliśmy na rowery i już po chwili rozjechaliśmy się w zupełnie odmienne strony,
koledzy pojechali na Elbląg, ja w Polskę, choć zdążyli mnie jeszcze zapytać, czy czasem czegoś nie potrzebuję...ha ha ha.
w Nowakowie jakoś przez chwilę mniej padało, ale to, co stało się kilka minut później to
już była totalna ulewa. To już było moje podwórko...jestem tu co dzień, albo każdego dnia.
wtedy pomyślałem sobie, że nie mam prawa się tutaj zatrzymać ani na chwilę...kurde,
jestem przecież 10 km od domu...siłę dali mi wszyscy chowający się na przystankach autobusowych i pod daszkami
domków jednorodzinnych, a w jednym ze sklepów drzwi normalnie nie można było zamknąć bo tyle w nim
było ultrasów...ależ emocje. Każda kropla deszczu to wyzwanie, a każdy kto się przed nią chowa to powód,
by je podjąć. Ich wygoda napędza właśnie moją odwagę. Im więcej ludzi chowało się przed ulewą, tym więcej miałem siły by
jechać dalej. Może to przekora, może pasja, ale w moim przypadku działa. Było mi naprawdę bardzo zimno.
Budowało mnie wtedy również to, że dzisiaj zostały mi jeszcze tylko jakieś cztery godziny takiej jazdy,
bo to już był blisko dwusetny kilometr, dodatkowo na trasie od Tolkmicka z samochodu pozytywne emocje przesyłał
mi elbląski rowerowy kolega Piotrek Dylewski...zatrzymywał się przede mną, po wyjściu z samochodu robił mi zdjęcia, dopingował, a ja wiedziałem, że nie mogę się zatrzymać bo zamarznę...i było mi trochę smutno że nie mogłem się z nim przywitać,
to było na podjeździe do Pogrodzia, musiałem ten teren wykorzystać,
aby rozgrzać ciało. Przywitaliśmy się we Fromborku, gdzie była również Beata...
tutaj już nie padało, albo nie lało...cóż z tego, jak było mi mimo wszystko przenikliwie zimno.

Byłem ubrany bardzo dobrze, nie mogłem zabrać ani jednej rzeczy więcej, miałem ze sobą
dokładnie to, co chciałem mieć, miałem wszystko to, czego potrzebowałem. Nie popełniłem błędu.
Nie lubię zimna, nienawidzę zimy, nie lubię chłodu, a mimo to na rowerze znoszę to wszystko
cierpliwie. Po tak wielu przejechanych kilometrach jestem przekonany co do tego, że
tego nie da się nauczyć, że do zimna nie da się nawet przyzwyczaić...wmówiłem sobie więc, że to zimno
to tylko kwestia czasu i to się sprawdza, nie rezygnuję więc z jazdy.

a potem ?...jadę oczywiście samemu od samego początku,
po godzinie 19- tej byłem w Braniewie i tu zjadłem kolejny posiłek po śniadaniu.
w ogóle mam nadal ze sobą dwa pełne pół litrowe bidony...bo pić jeszcze z nich nie zacząłem.
po Braniewie wjechałem w nicość, którą jest dla mnie Pęciszowo i tereny bliskie granicy rosyjskiej.
totalne pustkowie, potem było Lelkowo, Górowo Iławeckie i...Bartoszyce.
Już cztery lata temu wiedziałem, że dziś będę nocował w Bartoszycach. Zawsze na MRDP
po pierwszym dniu tutaj właśnie śpię, zawsze w tym samym hotelu.
Zalogowałem się tu dokładnie o 23.30.
przejechałem 285 kilometrów.

Przed północą zdążyłem zjeść wszystkie mające ze sobą słodkości,
napój z jednego bidonu wypiłem...drugi pozostał na dzień jutrzejszy.
pod prysznicem wylałem na siebie wrzątek i tak siedząc na jego spodzie z minuty na minutę
robiłem się coraz bardziej na ciele czerwonym będąc przekonany o tym, że 
dzisiejszy dzień był wspaniały rowerowo...ten rower, w takich chwilach okazuje się, że ten wybór to nie był
przypadek- to była decyzja, która z czasem stała się częścią mnie.
Beatko, Piotrze, Sławku, Mariuszu...miło było Was spotkać.

przed snem pozostało mi tylko wszystkie ubrania wyżymać w prześcieradle, aby jutro nie były bardzo mokre.

...zasnąłem po północy.

pierwszy dzień ultramaratonu za mną.
jest wspaniale, bo ja naprawdę tu jestem :)







Komentarze
Betty
| 19:22 sobota, 20 września 2025 | linkuj Wspaniale to czytać...jesteś urodzonym ultrasem i to takim pionierem ultra, chcesz wszystko poczuć na własnej skórze nawet jak boli...
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!