Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi robert1973 z miasteczka Elbląg. Mam przejechane 579228.00 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią brak danych. i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
Statystyki zbiorcze na stronę

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy robert1973.bikestats.pl

Archiwum bloga



RACE AROUND POLAND cz. 11 TO KONIEC

Czwartek, 19 sierpnia 2021 · dodano: 19.08.2021 | Komentarze 2

...wyjechałem przed 6 nad ranem.
Z Gołdapi.
I od razu full emocji. Gołdap- Wiżajny- Rutka Tartak- Sejny.
I te Sejny są dla mnie w tym miejscu najważniejsze.
Ależ wspomnienia, radość i przyjemność jazdy na każdym kilometrze tej trasy.
Całym sobą wchłaniałem widok otaczający mnie z każdej strony.
Ciepło, sucho, pogoda OK. W Sejnach zjadłem sobie śniadanko.



Dalsza trasa równie przyjemna, znam ją doskonale, aż do Lipska.
W Sokółce na ostatnim Punkcie Kontrolnym byłem po 15- tej.
Był ze mną Jacek, Remek i reszta ekipy RAP.
Od samego startu nie brałem pod uwagę jazdy nocą, dziś wyruszając w podróż również tego nawet nie rozważałem.
Sytuacja zmieniła się właśnie w Sokółce.
Jacek postanowił stąd jechać, aż do końca. To nadal nie zmieniło mojego zdania.
Postanowiłem jednak pojechać także nocą po dwóch godzinach przerwy...gdy spojrzałem na Remka, jak bardzo zmęczony jest organizacją Race Around Poland to...szkoda mi się zrobiło zarówno Jego, jak i pozostałych Jego Współpracowników.
Tym sposobem zaoszczędziłem im niemal cały dzień pracy.

Dokładnie o godzinie 17- tej wyjechałem w przestrzeń kosmiczną.
Na trasie żadnych przeszkód nie było, trochę za dużo było dróg dla rowerów zarówno w Białymstoku, jak i w dalszych pobliskich miejscowościach.
Około godziny 22- giej zjadłem na CPN- ie kolację w rejonie Bielska Podlaskiego.
jedyne konkretne od Sokółki miejsce żywieniowe, następne było w Warszawie. Ale fart.
Nocą dojechałem do miejscowości Korzeniówka, niedługo po zjechaniu z krajowej 19- tki.
W tym momencie do mety pozostało mi równe 160 km.
Początkowo nawet nie zakładałem żadnej laby, aby tylko dojechać na metę jakoś o 6 nad ranem.
Wszystkie plany prysły w chwili, gdy zajebisty asfalt zmienił się w ser szwajcarski.
Normalnie tragedia. Znowu wszystko co złe we mnie narodziło się na nowo.
I tylko obrazy pozdrawiającego mnie również dzisiaj na trasie Remka pozwoliły mi na opanowanie tych emocji.
Byłem właśnie w rejonie miejscowości Kłopoty Stanisławy.
...gdybym tylko wiedział, że w tym momencie Darecki obserwuje mój ślad i nie śpi z mojego powodu...na pewno byłoby lepiej.
A tak, nie chciało mi się jechać, rozważałem nawet zejście z roweru na kilka kilometrów.

W Sokołowie Podlaskim, jakoś o 4 nad ranem, co prawda znalazłem dwie stacje paliw no name, nic oprócz kawy ciekawego nie było.
Pojechałem więc przed siebie. Na drogach totalne pustki.
Przed piątą nad ranem w środę, musiałem zejść z roweru. Tak mocno ziewałem, że przeszkadzało mi to w jeździe.
Już chyba z takiego sposobu spędzania czasu w samotności na rowerze chyba wyrosłem.
Zszedłem z roweru, aby się położyć chociaż na chwilę.
Położyłem rower na trawie, po czym położyłem się obok niego.
Oboje więc leżeliśmy, zamknąłem oczy zakładając to, że wstanę w chwili, gdy obok mnie przejedzie samochód.
( gość pomyślałby widząc nas razem, że się wywaliłem ).
Trzy minuty minęły, nic nie przejechało... wstałem. Wystarczyło mi to.
Spojrzałem na zegarek. Była 5.00, do mety pozostało mi około 80 kilometrów.
Z jednej strony zależało mi na tym, aby w Obórkach zameldować się najpóźniej 15 minut po ósmej, aby czas wyglądał: 10 dni, 19 godzin itd, a nie 20 godzin.
Jak wystartowałem, tak zwolniłem bo naprawdę byłem zmęczony.

Po kilku minutach jednak zaczęło się i wyglądało dalej jak na zajebistej zręcznościowej grze komputerowej.
Kiedy się zorientowałem, że nie tyle nie ma wzniesień, co droga nieustannie "schodzi" w dół zauważyłem możliwość powodzenia mojego planu.
O ironio, naprawy dróg przed Warszawą jeszcze bardziej pomogły mi w zrealizowaniu celu- kilkukrotnie przed Warszawą odbywał się ruch wahadłowy. Trafiła mi się normalnie zielona fala. Na każdym jedynym pasie pozwalającym do jazdy wpadałem pierwszy, po chwili ruszała za mną sterta blachosmrodów dając mi motywację do szybszej jazdy bo nie chciałem doprowadzić do sytuacji, aby mnie dogoniły.
I udało mi się to za każdym razem. Samochody wyprzedzały mnie w miejscach, gdzie były dwa pasy, potem stały na czerwonym świetle przy zwężeniu drogi i zabawa zaczynała się na nowo. Pędziłem minimum 35 km/h w tych miejscach.
Na dodatek tak się zapędziłem, że poleciałem na Okuniew, zamiast skręcić na Zagórze. ( straciłem kilometr, a tu się liczył każdy kilometr )
Co 15 minut wyliczałem sobie średnią, chciałem sobie zbić ją na maksa będąc pewien, że w Warszawie zacznie się cyrk w postaci korków.
Nic takiego się jednak nie wydarzyło.

Od Sulejówka było mnóstwo zakrętów, trochę świateł, ale samochody jakoś nie przeszkadzały.
raz przeszkodził pociąg...właśnie w Sulejówku.
Przerwa trzyminutowa.
Dalej nadal pędziłem w okolicach 30 km/h, na zakrętach jednak było znacznie mniej, ogólnie jakoś jednak się to kleiło.
raz nawet przeleciałem źle jedno skrzyżowanie...nie wyrobiłem się na zakręcie.
Ale dopiero znajdując się na moście nad Wisłą wiedziałem, że mój plan przyjazdu na metę maksymalnie 15 minut po ósmej ( startowałem o 12.16 !! ) zostanie w pełni zrealizowany. Potem pojawiały się jakieś cuda, włącznie z przejazdem obok piaskarni Warszawa Wilanów... po ...piasku.
Po chwili jednak zrobiło się przyjemnie.
Ostatnie jakieś dwa kilometry były najlepsze. Dotarło do mnie wtedy to, że to już koniec, że na pewno na mecie Ktoś na mnie czeka.
Gdy wyjechałem na ostatnią prostą, w miejscu gdy droga kierowała się trochę pod górę...zobaczyłem w oddali most i miejsce mety oraz kilka Osób.
Było kilka minut przed ósmą nad ranem.
Zatrzymałem się...nagle usłyszałem głosy w stylu "dawaj, jeszcze trochę"...a ja nadal stałem i ostentacyjnie zdjąłem z siebie kurtkę przeciwwiatrową, aby w ładnym stroju BB Tour z "ósemką" i Wigrami 3 na piersi wjechać na metę.

DOJECHAŁEM !!! ZROBIŁEM TO !!
Po zatrzymaniu się niemal natychmiast podkreśliłem fakt, że nie przyjechałem ostatni na metę, ale jako trzeci.
Potem podobno przeklinałem, ale zrozumiano to jako przejaw mojej radości.
Powiedziałem także, że wygrałbym ten maraton, gdyby były trzy kółeczka.
A potem ? Potem nie schodząc z roweru zakryłem twarz rękoma...i wyszło zajebiste zdjęcie, z pewnością nadające się na konkurs fotograficzny.
Nie uczyniłem tego, ani z powodu zmęczenia, ani z przykrości zajęcia trzeciego miejsca, nie był to też obraz w stylu "nie mogę uwierzyć w to, co uczyniłem" ( pisze o tym bo kilka Osób zakładało się, co ten mój gest oznaczał. )
A więc wyjaśnię, że...on nic nie oznaczał. Uczyniłem go spontanicznie, tak jakoś się wydarzyło.
Wyszło zajebiście. Nie widać co prawda oczu, ale dłonie powinny dać do zrozumienia to, czego dokonałem.

to ja

Wspaniale się wydarzyło.
Trasa: Gołdap- WIżajny- Sejny-Giby- Płaska- Gruszki- Lipsk- Dąbrowa Białostocka- Sokółka- Ostrów Północny- Białystok- Bielsk Podlaski- Korzeniówka- Drohiczyn- Sokołów Podlaski- Węgry- Stanisławów- Zagórze- Sulejówek- Warszawa- Obórki

we wtorek przejechałem  334 kilometry i 1932 metrów przewyższeń.
w środę przejechałem 161 kilometrów i 460 metrów przewyższeń.

Łącznie w Race Around Poland przejechałem 3603 kilometry, licznik pokazał 27.872 metry przewyższeń ( chyba za mało ).

A potem było jeszcze lepiej. Początkowo w asyście samochodów RAP rozpocząłem przejazd na metę honorową.
gdy zostałem sam od miejsc, gdzie rozpoczęły się drogi dla rowerów w Warszawie...pełen emocji zapomniałem o Tych, którzy na mnie czekali na mecie na Ursynowie i...zacząłem wydzwaniać do bliskich bo niemal już wybuchałem od emocji, które się we mnie wytworzyły.
Dobrze, że się zorientowałem, gdy nie było jeszcze za późno.
Jechałem wolno na drogach dla rowerów. Wyprzedzali mnie wszyscy...szosowcy, górale, nawet babcie z koszyczkami na kierownicy.
Wszyscy. Nikt nie miał pojęcia o mojej sytuacji.
Przejechałem to w jednym stroju bez żadnego bagażu.
Na mecie honorowej kolejne gratulacje, nawet od władz Ursynowa.

Najpiękniejsze było to, że byłem w ...Warszawie.

To Koniec.
tak to było.
Nigdy nie przestanę jeździć na rowerze.



Komentarze
Darecki
| 20:01 sobota, 21 sierpnia 2021 | linkuj Przeczytane. Jak przejeżdżałeś przez Kłopoty-Stanisławy widziałem to na żywo. Uwaga i powaga :-)))
MARECKY
| 21:23 czwartek, 19 sierpnia 2021 | linkuj Dobrze się czyta, liczę na podobny elaborat z MRDP ;-) Gratki raz jeszcze!
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!