Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi robert1973 z miasteczka Elbląg. Mam przejechane 606191.00 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią brak danych. i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
Statystyki zbiorcze na stronę

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy robert1973.bikestats.pl

Archiwum bloga



JASNA STRONA KSIĘŻYCA- MARECKI

Sobota, 2 listopada 2019 · dodano: 02.11.2019 | Komentarze 2

...Marecki.
Było wiele powodów, sytuacji i zdarzeń, które zadecydowały o tej nominacji.
Mnóstwo.
Tym pierwszym, najważniejszym, jest to, że z pośród
wszystkich Osób na Ziemi...właśnie z Mareckim przejechałem najwięcej kilometrów.
To z Mareckim spędziłem najwięcej dni na rowerze.
Tak. Marecki jest moją Jasną Stroną Księżyca.
Jasna Strona Księżyca istnieje.

nie napiszę wszystkiego. To oczywiste.
Mało miejsca i czasu.
W ogóle nie pamiętam początku naszej znajomości.
Całkowicie nie mam tego obrazu zapisanego w swojej głowie.
Trwa to już długo, długo długo przed wjazdem na drogę do Księżyca.
To właśnie z Mareckim przejechałem bodajże, tak teraz sobie to rozumuję...
kwalifikację do wszystkich ultramaratonów, które przejechałem.
Oczywiście mam na myśli dobową wycieczkę z Elbląga do Częstochowy.
Pozytywne emocje są we mnie aż do dnia dzisiejszego.
Ba, te lepsze mam chyba nawet związane z pierwszą próbą przejechania tego dystansu 500 km.
Nie udało się z powodu mocnej ulewy.
Przejechaliśmy wcześniej zaledwie 50 km, ale było wspaniale. Na tyle, że nie mogę tego zapomnieć.
Dużo było wyjazdów z Mareckim od piątej lub szóstej nad ranem, w okolicy Elbląga.
Totalnie nie ma pojęcia dlaczego ta tradycja się tak jakoś nagle i kiedyś skończyła.
Czasami nadal tak jeździmy, ale to nie jest regularne.

Jedna z pośród nich jest wyjątkowo.
Było to kilka lat temu. Luty, totalnie sroga zima. Śniegu na drogach było po kolana, dosłownie.
Trochę nie lubiłem z Mareckim jeździć w takiej scenerii.
Z wiadomego powodu: byłem gorszy w tym. Nie czułem się pewnie. nawet zostawałem i doganiałem go potem na
skrawkach wolnych od lodu asfaltach.
Ale tamtego dnia pojechałem bo Marecki zafundował mi nieziemskie atrakcje.
A mianowicie: jazdę po zamarzniętym Zalewie Wiślanym.
Założenia były takie, aby w rejonie chyba Kadyn wjechać na Zalew i sobie gdzieś pojechać po lodzie na jego drugą stronę.
Oczywiście kilka dni wcześniej pytałem się Mareckiego, czy lód jest na tyle gruby,
że nie załamie się pod nami.
Otrzymałem pełne zapewnienia, że wszystko będzie OK bo od od kilku tygodni
w naszym rejonie panował srogi mróz. Rzeczywiście było potężnie zimno.
No to poczułem się lepiej.
Ale...Marecki powiedział, że...na wszelki wypadek weźmie kamizelki ratunkowe.
Kurczę ? Na jaki wszelki wypadek skoro lód jest bardzo mocny ?...
Tak, Marecki twierdził, że lód na pewno się nie załamie, ale na wszelki wypadek weźmie kamizelki...
Nie udało się w efekcie pojeździć po Zalewie z uwagi na zbyt dużą ilość śniegu leżącą na lodzie.
Rower nie chciał jechać.
Nie ukrywam, że wtedy ucieszyłem się z tego powodu, ale potem trochę żałowałem.
A jak zawsze przypominam sobie tą historię z kamizelkami to się...śmieję.

Miłe były wspólne przejazdy, choć pociągiem, na pierwsze z edycji ultramaratonu Bałtyk Bieszczady.
Bo mimo to, iż na trasie nie byliśmy razem...to były przecież poza przejazdem pociągiem wspólne pobyty w hotelach,
na rowerowo.
Najbardziej pamiętam oczywiście BB Tour z roku 2010.
Marecki wystartował przede mną jakieś 45 minut, a dogoniłem Go na pierwszym punkcie kontrolnym w m. Płoty
na 75 kilometrze. Spodobało mi się potem to, jak mnie wtedy opisywał na swoim blogu.
Pisał, że konsumuje żywność na pierwszym punkcie kontrolnym...nagle wpada Robert, podpisuje listę i...odjeżdża.
To właśnie z Mareckim po raz pierwszy zobaczyłem niesamowite podjazdy w Arłamowie.
Rowerami wracaliśmy po BB Tour w roku 2010 z Ustrzyk Górnych, właśnie przez Arłamów, do Przemyśla.
Doskonale pamiętam liczne wspólne wyjazdy wcześnie nad ranem w bardzo minusowych temperaturach, na Żuławach.
Jakoś we dwójkę mniej marzłem. To od Mareckiego dowiedziałem się, że w takich warunkach najzimniej jest wtedy,
gdy wstaje słońce. I tak zawsze było.
Doskonale pamiętam liczne wspólne wyjazdy rozpoczynające się o północy. Byle gdzie, gdziekolwiek.

gdy Marecki kończył swoją pierwszą przygodę z MRDP w Nowym Sączu, ja byłem w tamtej chwili w m. Lądek Zdrój
gdy Marecki kończył swoją drugą przygodę z MRDP w Arłamowie, ja byłem wtedy w Komańczy.
Budziłem się właśnie o 5 nad ranem i wyjeżdżając przeczytałem wiadomość w telefonie.
pamiętam tamte chwile. Bo po uzyskaniu tych informacji nagle poczułem się na trasie...samotnie.
Widziałem radość Mareckiego po przejechaniu pierwszej edycji MRDP Góry...wyjechałem mu na przeciw ze Świeradowa Zdrój
do Szklarskiej Poręby i bezpiecznie przywiozłem na metę. Tak samo chciałem zawsze uczynić na MRDP.
Widok całowania przez niego medalu...bezcenny. Tak właśnie powinno innym zależeć.
W bieżącej edycji MRDP Góry także wyjechałem Mu na przeciw.
Dlaczego tak nie może stać się na MRDP ? Dlaczego nie możemy pojechać razem ?
Wiele pytań jest związanych z Mareckim typu właśnie: "dlaczego ?"
dlaczego tych wycieczek regularnych w soboty wcześnie nad ranem jest mniej ?
dlaczego nocek jest mniej ?
dlaczego ogólnie kilometrów jest teraz mniej ?
dlaczego, dlaczego, dlaczego...właśnie.
To niczego jednak nie psuje. pewnie, że nie.
Na pewno jeden ultramaraton uda się wspólnie przejechać.
Wisła 1200 w lipcu przyszłego roku to coś, co możemy przejechać wspólnie od początku do końca.
Jesteśmy zapisani, jedziemy oczywiście bez względu na pogodę.

Miłą sytuację z Mareckim pamiętam także po pojeżdżeniu sobie po Kaszubach.
Bardzo wiele przejechaliśmy razem kiedyś na Kaszubach, ale Marecki jakoś sam wrócił do Elbląga.
Ja jeszcze gdzieś pojechałem.
Potem mówił innym, że po tej sytuacji był nawet na pierwszym miejscu w miesiącu...
do czasu, gdy Robert nie wrócił z Polski i zaktualizował swoje wpisy.
Nigdy nie rywalizowaliśmy między sobą.
Usłyszałem od Niego wiele, bardzo dużo miłych o sobie słów.

Z Mareckim na Ziemi przejechałem najwięcej kilometrów,
z Mareckim spędziłem na rowerze najwięcej dni,
z Marecki na Ziemi najczęściej marzłem.
z Mareckim najwięcej jeździłem w deszczu.
I z deszczem też mam fajne wspomnienia.
Wiadomo, że jeżdżę dużo i bez względu na pogodę.
Kiedyś wyjechałem z domu mimo wielkiej ulewy i przenikliwego zimna.
Nagle w okolicach Elbląga widzę jakiegoś rowerzystę.
Były tak fatalne warunki atmosferyczne, że nie poznałbym pewnie nawet własnej matki.
Nikogo. Widziałem tylko sylwetkę Kogoś na rowerze.
No tak, pomyślałem sobie, że gdy ja jeżdżę w takich warunkach to normalne, ale ...co to za koleś ?
Leje sobie, wieje, zimno, a On zwiedza sobie okolice Elbląga ?
Gdyby ubranie wskazywałoby na okolicznego mieszkańca to bym przejechał obojętnie myśląc sobie, że klient wraca do domu
i zaraz pewnie zejdzie z roweru.
Ale ubranie było profesjonalne, więc to nie był zwykły przejazd.
To był Marecki.
Tak, Marecki jest twardy na złą pogodę. Pozbył we mnie niejako strach do tej aury, złej pogody.
Wiem, że teraz jak wyjedziemy to...wyjedziemy. Że nie popsuje tego żadna pogoda.
Na początku wielokrotnie dziwiłem się, że mimo załamań pogody nie odwołuje wyjazdów.
I to mi się podobało. Tak właśnie było przy pierwszej próbie dojechania do Częstochowy.
Wiedzieliśmy, że będzie lało, a mimo to Marecki uparł się, że pojedziemy.
Zaczęło lać chyba dopiero w Malborku po 30- tu kilometrach.

To ostatnia osoba. Marecki o tym jeszcze nie wie, i nie powiem Mu tego.
Bo jestem przekonany, że spodziewał się tego. Miał tylko zastanawiać się, kiedy to nastąpi.
Pewnych słów nie trzeba wymawiać, ale należy za to napisać.
No to mam komplet Osób przy których chciałbym być zaraz po wylądowaniu.
Marecki jest dla mnie Osobą bardzo ważną w moim świecie rowerowym.
Jeśli się tylko zgodzi, będzie na Księżycu sprawował opiekę nad moim rowerem Giant Terrago.
Chciałbym, aby tam był. Czekam tylko na tą chwilę, kiedy będę tam z Nim rozmawiał.
Podejdę do Niego, obejmę Go i powiem, że Księżyc jest NASZ.

879 km pozostało mi do Księżyca.



Komentarze
Krzywy | 21:04 niedziela, 3 listopada 2019 | linkuj Jako wierny kibic poczynań Twoich Robert i Twoich Marecky myślę, że jedyna opieka jakiej potrzebują rowery Roberta to wymiana napędów (liczba mnoga nie jest przypadkowa). Trzecą osobą w moim skromnym świecie rowerowym w kolejce do tronu jest Darecki, którego przy okazji serdecznie pozdrawiam.
MARECKY
| 20:11 sobota, 2 listopada 2019 | linkuj Dobra laurka, podoba mi się. Teraz wydruk i w ramkę na ścianę :-)) Co do Częstochowy to załamanie pogody było zaskoczeniem nie tylko dla mnie, ale i dla trzech (!!!) serwisów pogodowych. Medali z ultra nie całuję, ja je gryzę, bo nieraz trzeba zagryźć zęby, żeby te imprezy ukończyć :-)
Ps. Na czym ma polegać opieka nad Giantem Terrago? ;-)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!