Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi robert1973 z miasteczka Elbląg. Mam przejechane 579488.00 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią brak danych. i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
Statystyki zbiorcze na stronę

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy robert1973.bikestats.pl

Archiwum bloga



  • DST 102.00km
  • Sprzęt GIANT TCR 1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Elbląg i okolice Eg-Nowe Dolno-Stare Dolno-Jegłownik-Eg

Czwartek, 17 września 2015 · dodano: 17.09.2015 | Komentarze 8

Odległość Księżyca od Ziemi wynosi 196.920 km. To 1932 rowerowych dni.

nic szczególnego. To już piąty dzień bez wypadku.



Komentarze
Gość | 10:26 czwartek, 1 października 2015 | linkuj Odpowiem ci tak. Ludzi denerwuje nie to jego jeżdżenie ale te przechwałki, że to niby jest lepszy od wszystkich. I co z tego że po kilku latach najeździ te 384 400 km? Wyścig jakiś się skończy? Z kim rywalizuje? Świat się skończy? Wielki mi wyczyn... Ileż to zawodników i amatorów na świecie najeździ więcej przez taki sam czas. Był Góry MRDP i co tam pokazał? Kobieta mu wlała, 10 godz przed Robciem a on dopiero 20. Co jakby tam startowało 1000 kolarzy? Analogicznie druga setka.
wilk
| 18:10 środa, 30 września 2015 | linkuj A co Was ludzie to obchodzi???
Psychoanalitycy-amatorzy się znaleźli z bożej łaski. Zajmujcie się swoimi rodzinami, swoimi pasjami, a nie tu chamsko usiłujecie wleźć z butami w czyjeś życie. To co Robert myśli o swojej rodzinie, o Bogu i o innych tego typu kwestiach - to jego czysto prywatna sprawa. Równie dobrze przez pryzmat Waszych złośliwych wpisów można zacząć analizować Waszą psychikę. Czyli przede wszystkim to że jesteście tchórzami, bo mając konto na Bikestats boicie się komentować pod własnym loginem. I że jesteście mocno sfrustrowanymi życiowymi pierdołami i sobie swoją frustrację odbijacie wstawiając złośliwości wobec Roberta, bo w prawdziwym życiu tylko po Was inni jadą.

Chce sobie Robert jeździć jak jeździ, chce nabijać tyle kilometrów - jego sprawa. Dużo bardziej wartościowy jest człowiek z taką nietypową pasją, skrajnie zakręcony - niż normalny klasyczny Polaczek, co umie tylko pluć na innych i to zawsze anonimowo.
Gość1 | 23:31 wtorek, 29 września 2015 | linkuj Oczywiście same głupoty wypisuje Robert o tych niby marzeniach. Można jeździć mniej, spędzać czas z rodziną, realizować inne cele i być jeszcze szczęśliwszym. Rower szczęścia nie daje. A gdzie jest Bóg Panie Robercie? Bo o Bogu to ani raz Pan nie wspomniał. Co mu Pan powiesz jak się z nim spotkasz? Nie miałem czasu dla ciebie bo musiałem jeździć.
pozdrawiam gościa i lubiącego rower | 19:33 niedziela, 20 września 2015 | linkuj z całym szacunkiem Robert ale to co robisz jest maksymalnym spłyceniem rowerowej filozofii do mechanicznego kręcenia km za wszelką cenę z marzeniami nie ma to nic wspólnego i żadna twoja pseudo rowerowa teoria tego nie zmieni. radze żebyś mniej pisał bo nie wychodzi ci to najlepiej a czesto w twoich reportażach pojawia sie duuuuuużo sprzecznosci bez prawdy psychologicznej. a propel fajny.
Gość | 17:42 niedziela, 20 września 2015 | linkuj Dla mnie to wyglada jak ucieczka przed rzeczywistością.
Słabość? W życiu sa zazwyczaj jeszcze praca, przyjaciele, inne zainteresowania. I przede wszystkim dzieci. I partner.
Ja gdy sie budzę nie myśle o rowerze. Myśle o moich dzieciakach, o tym jak spędziły dzień w szkole, co sie dzieje w ich życiu. Myśle o zonie która żegna sie ze mną przed wyjściem do pracy, myśle o tym ze sie zobaczymy jak wrócę. Myśle o tym co zrobimy razem, cos przyjemnego. Nie ma w tym słabości - według mnie.

Co by było gdyby z jakiejś przyczyny nagle nie mógłby Pan już jeździć?...
Albioszka | 05:28 sobota, 19 września 2015 | linkuj Na coś trzeba umrzeć. Lepiej żyć na maksa, niż całe życie się bać wszystkiego. Lepiej umrzeć w trakcie spełniania marzeń. Droga do marzeń nie jest prosta, a bolesna i trudna. Dlatego wielu ludzi swoich marzeń nie spełnia i przeżyje swoje życie będąc sfrustrowanym.
robert1973
| 21:01 piątek, 18 września 2015 | linkuj doceniam to, że nie zostałem obrażony.
Jadę na Księżyc i się nie zatrzymam. Nie wyobrażam sobie jazdy bez wypadku lub kolizji przez 400000 km. Nie uznaję to za chorobę, bycie silniejszym od innych nie jest chorobą.
Jak się będę nad tym zastanawiał to zamiast na Księżycu wyląduję na kanapie przed telewizorem. Dla mnie wypadki nie są znakami- znakiem dla mnie jest Propel. To dzięki niemu dojadę szybciej do celu.
Płacz będzie, ale ze szczęścia. O niczym innym nie marzę. Z wszystkiego zdaję sobie sprawę.
Pan nie potrafi sobie wyobrazić to, co czuję rowerowo każdego dnia. Ile siły trzeba mieć w sobie, aby przed jazdą umieć to wszystko poukładać w głowie. I jak się okazuje- nadal realizuję to, co postanowiłem.
Pan najzwyczajniej w świecie jest miły, ale mimo wszystko słaby. Jak wjedzie Pan choć na chwilę na moją drogę, którą jadę i spojrzy na moją twarz to przekona się Pan, jak bardzo jestem szczęśliwy. Pozdrawiam.
lubie rower | 16:59 piątek, 18 września 2015 | linkuj p. robercie tak sobie myśę że dostaje pan znaki (wypadek)że troszeczke pan się zagalopował z tymi wpisami kilometrami księżycami pasjami z łac. męka czytając to wszystko naprawdę można mieć wrażenie ze cos jest z panem nie tak w sferze psychiki...niech p sie naprawde zastanowi nim bedzie za pózno. nie chce pana ani zdemotywować ani obrazic ale to jest choroba wiem bo mialem podobną dzieki bogu i dobrym ludziom w pore przejrzalem. nie zycze panu kilometrów bo one tak mocno panu szkodza ze nawet p sobie nie zdajee sprawy a gdy to nastapi bedzie placz...pozdrawiam
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!