Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi robert1973 z miasteczka Elbląg. Mam przejechane 576498.00 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią brak danych. i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
Statystyki zbiorcze na stronę

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy robert1973.bikestats.pl

Archiwum bloga



  • DST 418.00km
  • Aktywność Jazda na rowerze

Goleniów- Wolin-Międzyzdroje- Trzebiatów- Kołobrzeg- Mielno-Darłowo- Ustka- Smołdzino- Wicko- Gniewino-Krokowa- Karwia- Rozewie

Poniedziałek, 26 sierpnia 2013 · dodano: 29.08.2013 | Komentarze 0

X dzień MRDP.
czterdzieste pierwsze TRZYSTA / w tym roku /.
Na mecie © Robert1973

Zaraz po zejściu z roweru © Robert1973

Mój rower © Robert1973

Daniel Śmieja © Robert1973

Michał- Zwycięzca MRDP © Robert1973


Wyjechaliśmy z Goleniowa o 8.30. Trasa płaska. Od Międzyzdrojów wiatr totalnie w twarz. Było ciężko, ale że to był ostatni odcinek
chciało się jechać. Czasami stawaliśmy co kilka km, choć na chwilę, czasami nie patrząc na prędkość byłem szczęśliwy, że w ogóle wiatr
nie zrzucił mnie z roweru. Obiad w Kołobrzegu. I niby było ciepło, ale wiatr silny wywoływał jednak chłód, więc w ten sposób jechałem
mocno spocony choć grubo ubrany nie byłem.
W Darłowie zjedliśmy ostatni posiłek- kolację. I tu zaczęły się emocje- co prawda czasami nadzorowałem pozycje moich kolegów.
jak na razie było 6 osób przed nami- reszta poza nami, która nie miała szans dojechania do nas. Po raz pierwszy jednak poczytałem komentarze kibiców, które także dotyczyły mojej osoby. Słowa siostry, innych kolegów, sms- y od nich wywołały we mnie łzy wzruszenia.
Ostatnie 150 km jechałem ze łzami w oczach. Jechaliśmy szybko, doścignęliśmy nawet Piotra Waksmudzkiego zostawiając Go po chwili w tyle.
Te ostatnie km nie sprawiały mi trudności prze te właśnie emocje. Od teraz przejechać całą tą trasę nie chciałem tylko dla siebie, wiedziałem, że muszę to zrobić także dla tych osób, które wierzyły we mnie podczas każdego z tych dni.
W okolicach miejscowości Żelazna, jakoś ok. 4 nad ranem Lucjan łapał kapcia za kapciem. Naprawiał prawie trzy godziny. jak się udało naprawić to jadąc przez kolejne dziury wszystko wracało do normy. Nie miał świateł, zostałem razem z Nim. Problem mieliśmy także ze znalezieniem drogi dom. Mierzyno, gdy było już widno - Lucjanowi padła bateria w nawigacji.
Gdy słońce wyszło, a My znowu mogliśmy jechać- nie chciałem już nic. Lucjan zakupił jeszcze co nieco w sklepie, ja już nie chciałem dosłownie nic. Nie chciało mi się pić, jeść, nie chciało mi się z nikim rozmawiać, nie chciało mi się zatrzymywać.
Ważne było dla mnie wtedy tylko to, by w końcu dojechać do mety. Od Krokowej jechałem przed Lucjanem, płakałem non stop- to oczywiste, że wcześniej rowerowo nie byłem nigdy tak bardzo szczęśliwy jak właśnie teraz. Kilometry uszczuplały się, a ja wciąż płakałem. Patrzyłem na ludzi idących obok chodnikami, nie wiedzieli tego, że mija ich właśnie niesamowicie szczęśliwy człowiek. Przez myśl przenikały mi wszystkie dni treningu, poświęcenia, wyrzeczenia, miłość do roweru. Rower, ciężko mi już było na nim usiedzieć, ale nie miałem do niego negatywnych emocji.
Wręcz przeciwnie, pokochałem go jeszcze bardziej.
Życie jest trudne, zawsze szukałem czegoś co by je odmieniło i nadało mu jakieś znaczenie. I rower mi to dał. Odmienił moje życie.
W Rozewiu chodnikiem pod latarnię wjechałem już wspólnie, obok Lucjana- razem wjechaliśmy na metę. Sekundę po zejściu z roweru objęliśmy się mając oczywiście łzy w oczach.
To niesamowite uczucie. Bardziej cieszyłem się tylko wtedy, gdy urodził mi się syn Filip.
Pełny cykl przygotowań trwał dla mnie 4 lata- w tym okresie przejechałem łącznie 104.000 km. Każdego dnia przez ten okres myślałem wyłącznie o MRDP, poświęciłem mu dosłownie każdy wolny czas- wszystko uczyniłem...dla tej jednej chwili- bycia na mecie.
Tak bardzo chcę, by koledzy ze środowiska rowerowego docenili to, co uczyniłem, by mnie szanowali za to, bo mimo wszystko był to dla mnie
mega wysiłek. Nie jestem doskonały, muszę więcej trenować, niż inni, by dojść do normalnego przyzwoitego poziomu.
Ponadto jestem kontuzjogenny- często mnie coś boli, choć już nie tak bardzo jak kiedyś. Jestem także zmarzluch i mimo to, że jeżdżę w różnych pogodach- nie zahartowałem się jeszcze. Do dziś nie wiem, jak udało mi się w roku ubiegłym przez dwa miesiące stycznia i lutego przejechać łącznie 5 tys. km. Potrafię jechać w deszczu, z gorączką, z kontuzją, czasem udaję i wręcz zatajam to przed innymi podczas jazdy, że jest coś nie tak, by tylko nie kazali mi zejść z roweru. I nie odbieram tego w ten sposób, że katuje swój organizm.
Maraton ten traktowałem od samego początku w ten sposób, by go przejechać, zaliczyć- nie walczyłem o czas, walczyłem by przetrwać każdy będący na nim km. Bo MRDP traktuję jako przepustkę do...dalszych kolejnych rowerowych dni.
Kocham rower, daje mi tak wiele radości.
...jestem zmęczony, ale oczy moje są szczęśliwe !!
Lucjan © Robert1973

Piotr Waksmundzki © Robert1973

Daniel Śmieja © Robert1973

Na promie w Świbnie © Robert1973



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!