Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi robert1973 z miasteczka Elbląg. Mam przejechane 605496.00 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią brak danych. i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
Statystyki zbiorcze na stronę

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy robert1973.bikestats.pl

Archiwum bloga



KSIĘŻYC - JOWISZ - SATURN - PLUTON

Sobota, 2 października 2021 · dodano: 03.10.2021 | Komentarze 1

...już grubo przed piątą nad ranem wraz z Dorotą, Sławkiem, Krzyśkiem, Marcinem, Mateuszem, a potem też z Karolem
jechałem pociągiem z Elbląga do Lęborka. Z tej miejscowości już na kołach rowerowych wyruszyliśmy na terenową trasę wzdłuż Morza Bałtyckiego.
Początkowo jednak bardzo długo jechaliśmy asfaltem, co nie zbyt podobało się mojemu Full' owi.
Gdy w okolicy Łeby dojechaliśmy nad jakieś jeziorko to oznaczało rozstanie z Dorotą, która od początku wybrała inny samotny wariant jazdy.
My jednak, chłopaki, jechaliśmy już tylko, a nawet szliśmy...wyłącznie terenem.

Były wydmy, latarnie, morze, sterta korzeni, liści, nierówności na drodze, mnóstwo drzew, kilka lasów.
Pogoda wyjątkowo na OK. Trasy nie znam dokładnie, mało się orientowałem gdzie jestem.
Bo to dla mnie mało spotykany świat.
Ważniejsze było towarzystwo.
Pamiętam tylko tyle, że ostatni cały dzień w terenie pojeździłem sobie pewnie w maju na Suwalszczyźnie.
I to chyba jest dowód na to, że kompletnie nie pasowałem do tej grupy.
Nikt mi nie odjeżdżał, przez co i ja nie zostawałem w tyle, choć w większości jechałem na końcu.
Zabawa przednia, a całkowicie odmienna dla mnie niż dotychczas technika jazdy była dla mnie przednią zabawą.
Bo inność u mnie musi być.

Wszystko się zmieniło, gdy grupa zatrzymała się w części Jastrzębiej Góry o nazwie Lisi Jar, gdzie zaczynał się wąwóz.
Gdy tam dojeżdżałem z Marcinem to Wszyscy stali przy jakimś pomniku.
Mnóstwo razy byłem w Jastrzębiej Górze, ale w tym miejscu mając myśli i wzrok skierowane zawsze wyłącznie w Rozewie nie miałem pojęcia, że istnieje coś takiego jak Lisi Jar w tym miejscu. Zawsze w ty miejscu albo prułem na metę, albo pełen emocji wyruszałem w Polskę. Zwolniłem więc przejeżdżając obok chłopaków i powoli pojechałem w kierunku latarni w Rozewiu, nie zjeżdżając jednak z głównej drogi. Byłem przekonanym, że koledzy w drodze do Władysławowa dojadą do mnie, w końcu to zaledwie kilkaset metrów. Gdy upłynęło już dobre kilka minut zjechałem z powrotem do tego pomnika bo Nikt do mnie nie podjechał. 
Gdy tam wróciłem to się okazało, że Nikogo już tam nie ma. Wszyscy zjechali ponownie w teren do wąwozu.
Nie znam kompletnie terenowych tras w tym miejscu, więc nie starałem się ich gonić, szosą już samotnie wróciłem do Gdyni.
I tak, za cenę odżycia w sobie wspomnień, co daje mi latarnia w Rozewiu...zostałem sam.

W Gdyni miałem pełną godzinę, aby ponownie zobaczyć piękno tego miasta znajdujące się w porcie.
Pociągiem wróciłem do domu, pełne 90 km, będąc ciekaw tego w którym momencie elbląscy bikerzy zorientowali się, że mnie nie ma wśród nich. A do domu wróciłem w efekcie z Dorotą, która w Malborku wsiadła do pociągu, którym jechałem.

pierwsza była Łeba




latarnia Stilo


tutaj nie dało się jechać


Jastrzębia Góra- Gwiazda Północy


a teraz moje kochane Rozewie



...no i wspaniała Zatoka Pucka.








Komentarze
MARECKY
| 17:11 poniedziałek, 4 października 2021 | linkuj Co za kosmiczne przygody ;-)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!