Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi robert1973 z miasteczka Elbląg. Mam przejechane 605496.00 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią brak danych. i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
Statystyki zbiorcze na stronę

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy robert1973.bikestats.pl

Archiwum bloga



MRDP 6 relacja

Czwartek, 16 września 2021 · dodano: 16.09.2021 | Komentarze 0

To widok z Głodówki, gdy było tylko zimno



z Głodówki wyjechałem około 7 nad ranem.
Wstałem zmarznięty. W pokoju w schronisku było zimno, na dworze było jeszcze zimniej.

I co ? Ruszyłem. I co ? I od razu 10-cio kilometrowy zjazd.
Ależ było mi potężnie zimno, z nadzieją wypatrywałem Zakopane.
I dojechałem tu, bez zatrzymywania się, ale pocierpiałem sobie, a najbardziej kolana.
Nic złego się jednak nie wydarzyło.
W Czarnym Dunajcu trochę zaczął straszyć deszcz, padał, nieznacząco, ale jednak padał.
Na trasie nie było żadnych miejsc, gdzie byłoby można się posilić...tzn były, ale szczelnie pozamykane.
Tu spotkałem także Irka Szynochę...zmarzniętego, mokrego, niewyspanego.
Porozmawialiśmy chwilę, po czym odjechałem od niego.
W pobliskiej Jabłonce udało mi się zjeść zestawowe śniadanie...pychota.
Po godzinnym śniadaniu wyjechałem w trasę i...zaczęło lać.

Deszcz początkowo w niczym mi nie przeszkadzał, gdyż droga najpierw była płaska, a potem wyłącznie się wznosiła.
I tak w dobrym humorze dojechałem do m. Zawoja.
Potem była jednak tragedia. Zjazdu do Stryszawy w tych okolicznościach nie zapomnę nigdy.
Potężny zjazd, potężna ulewa, asfalt śliski, hamulce trzeba było umiejętnie używać, aby ich całkowicie nie zużyć na jednym odcinku drogi...
pamiętam tylko tyle, że na dole wpadłem do jednej z karczm prosząc o koc i herbatę.
Otrzymałem tylko herbatę. Calutki przemoczony i wychłodzony, ale już w trochę w czymś cieplejszym siedziałem z pół godziny w lokalu, aby się choć trochę zagrzać. Znowu wyjechałem w trasę, mniej padało, albo wcale.
Gdy wjeżdżałem do Milówki to znowu zaczęło lać. Zdążyłem się schować w swojej ulubionej miejscówce i zjeść obiad będąc w miarę suchym. Wyjechałem jednak ponownie w wielkich strugach deszczu.
Nie było sensu czekać na przejaśnienia i jakikolwiek cud. Niebo całe zakryte było chmurami.

Potem jednak znowu przestawało padać lub padało mniej.
Tak czy inaczej non stop byłem jednak mokry.
na całe moje szczęście Jaworzynkę, Istebnę i Wisłę przejechałem bez opadów...tu przecież sterta podjazdów jest i zjazdów.
Potem jednak aura zrekompensowała mi się.
W Cieszynie zdążyłem zjechać na CPN, zjeść stertę słodyczy i...dopiero wtedy zaczęło lać.
Toż to było totalne oberwanie chmury.
Wyjechałem oczywiście przed siebie, bo nieba już w ogóle nie widziałem, a na cud nie liczyłem.
Z przystanków autobusowych pozdrawiali mnie kibice, a ja mknąłem przed siebie. 
Wzniesień nie było, czego boję się podczas deszczu, ale droga nie była dobrej jakości, obawiałem się więc, że jedna wyrwa skreśli mnie
z projektu MRDP. Należy dodać, że woda wręcz płynęła asfaltem, nie widziałem więc stanu drogi.

Za Zebrzydowicami z drogi zjechałem na całkiem całkiem drogę dla rowerów.
Długa nawet była, zajebista, jakiś nowy towar oddany do użytku. Już nie padało, ale oczywiście na wyschnięcie nie było szans.
Byłem tu późnym wieczorem, około 22- giej. Totalne ciemności, samotność.
DDR miała nawet kilka tuneli, oświetlonych. wspaniała.
Wyjechałem z niej przed miejscowością Gorzyce.
Zmierzałem do punktu kontrolnego zorganizowanego w miejscu zamieszkania jednego z kibiców MRDP tj. Romana.
I teraz będzie ciekawie.

Wjeżdżam na posesję ( domek jednorodzinny ), cicho, pusto, nikogo nie widzę, nikogo nie słyszę.
Nagle stojąc przy drzwiach garażowych widzę na nich kartkę A4 z logo MRDP.
Już miałem dzwonić do domku, ale przypadkiem otworzyłem drzwi garażu.
Zobaczyłem w nim kilka osób, między innymi Przemka Rudę, śpiących w śpiworach na matach.
Na jednym ze stołów były słodycze, napoje, czajnik itp, itd...no i co z tego ?
Trzęsłem się w tym garażu jak galareta. O dziwo miałem siły jedynie podnieść jakieś trzy słodkości.
Wyjąłem telefon, aby zorientować się, czy w pobliżu byłby jakiś możliwy nocleg.
niestety w tej miejscowości ( Gorzyczki ) nie było zasięgu internetu.
Nie miałem zamiaru kłaść się do śpiwora, nie miałem też jednak zamiaru jechać w dalszą drogę ryzykując to,
że nie znajdę noclegu. Nocleg był dla mnie rzeczą priorytetową...jak tu jednak zasnąć?
Było mi potwornie zimno, kolegom zresztą też...
Żeby było jasne...Przemek Ruda gadał do mnie ze śpiwora, poznałem go jedynie po głosie.
Powiedział, że wlazł do śpiwora cały mokry, nawet nie starał się niczego nie zdejmować, jest nawet nie źle według niego.

Postanowiłem też to zrobić widząc, że jednak mimo wszystko żyje.
Cały mokry wlazłem do śpiwora, zamknąłem się w nim calutki, zamek zasunąłem nad głową zostawiając sobie 
niewielką część do oddychania.
Ależ to było mordęga, nigdy czegoś takiego dotychczas nie doświadczyłem.
napiszę tak...sam mimo wszystko w tym garażu w takich okolicznościach bym nie przebywał.
Zwyczajnie bym stamtąd uciekł. Widząc kolegów, to, że dają jakoś radę...jakoś to zniosłem.
Punkt pewnie dobry, ale o widnej porze dnia i gdyby wcześniej deszcz nas nie wykończył.
Bez żadnej farelki, ciepłego źródła wszystko przerodziło się w zło.

Spałem z przerwami może ze trzy godziny.
Muzyka Enigmy miała za zadanie usypiać mnie wtedy, gdy tylko budziło mnie przenikliwe zimno i nieustannie szczekający kundel z budy obok posesji.

w tym dniu przejechałem 280 kilometrów, z suma przewyższeń 3150 metrów.
ogólnie po sześciu dniach przejechałem 1929 kilometrów z suma przewyższeń 14668 metrów.
trasa: Niedzica- Łapszanka- Głodówka- Zakopane- Czarny Dunajec- Jabłonka- Zawoja- Stryszawa- Milówka- Jaworzynka- Istebna- Wisła- Ustroń- Cieszyn- Zebrzydowice- Gorzyczki.

tak to było.
Nigdy nie przestane jeździć.





Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!