Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi robert1973 z miasteczka Elbląg. Mam przejechane 579028.00 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią brak danych. i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
Statystyki zbiorcze na stronę

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy robert1973.bikestats.pl

Archiwum bloga



KSIĘŻYC - JOWISZ - SATURN - PLUTON

Środa, 14 października 2020 · dodano: 14.10.2020 | Komentarze 1

...troszkę niby było łatwo bo wiedziałem, czego mogę się spodziewać.
Powrót do domu, a wracać wcale nie musiałem.
Cała droga pod potężnie silny wiatr. Od samego początku. A potem w deszczu.
Trasa: Kwasowo- Sławno- Słupsk- Czarna Dąbrówka- Sierakowice- Kartuzy- Żukowo- Gdańsk- Nowy Dwór Gdański- Elbląg.
Jak było ? Podobno początek był najlepszy.
pierwszy odpoczynek miałem w Słupsku, na wyjeździe, na 41 kilometrze, gdzie byłem po...3!! godzinach.
Ogólnie jechałem w granicach 10 km/h, miałem co prawda kilkanaście "okienek" pogodowych podczas których mogłem się rozpędzić do 20 km/h, ale nie podobało mi się to wcale bo ryzykowałem wtedy zjechaniem na pobocze. Napiszę już na początku, że rowerek spisał się na medal bo dzielnie mnie trzymał, abym z niego nie spadł.

W Słupsku zjadłem śniadanie, jak nigdy tak wcześnie i...wcale nie myślałem, że jest źle bo wiedziałem, że potem będzie jeszcze gorzej.
I było. Po śniadaniu wyjeżdżam i...od razu, jak na zamówienie, zaczął padać deszcz. Nadal pod potężny wiatr, ale wciąż nie było jeszcze najgorzej. Potem było, bo potem zaczęło lać. nie chciało mi się ani pić, ani jeść...myślałem jedynie o tym, by dojechać do domu. Nie chciałem się zatrzymywać w sklepach, gdziekolwiek, aby nie utracić nagle wytworzonego przez ciało ciepła.
Z godziny na godzinę było mi coraz zimniej. Mokry byłem już cały po godzinie od śniadanka.
Coś ciepłego chciałem zjeść i się napić w Kartuzach na 120-tym kilometrze, ale widząc stertę samochodów i mając wiedzę o tym, że dużo ich będzie na dalszej trasie w Żukowie i aż do samego Gdańska...postanowiłem że zatrzymam się w Koszwałach dopiero na 175 kilometrze za Gdańskiem właśnie.
Byłem przekonany o tym, że po zatrzymaniu się nie będę mógł się rozgrzać jazdą bo nie dość, że nadal wiało to i zbliżały się zjazdy...
Po dojeżdżaniu do skrzyżowań i także na nich, w Gdańsku, trzęsłem się jak "galareta".
Ale mimo to zatrzymałem się na dwie minuty. We Wrzeszczu, tu właśnie przypomniało mi się, że w kieszeni mam swoje ulubione słodycze.
Zjadłem je w ukryciu elewacji galerii Bałtyckiej jak dziecko w ukryciu przed rodzicami.

Napiszę tak...gdyby na trasie stała wanna z gorącą wodą to bym się nie zatrzymał, ale gdyby na trasie pojawiła się oaza w postaci 
klatki schodowej mojego domu to bym tam wszedł bez zastanowienia.

Pod wiatr, w deszczu, cały mokry i po drogach dla rowerów w Gdańsku pełnym kasztanów, liści i gałęzi.
cudowne miasto. Nie walczyłem o życie, ani o zdrowie, ale było piekielnie trudno.
Na pewno by było łatwiej gdybym jechał z Kimś znajomym, lub by ten Ktoś był chociaż na trasie, choć w innym miejscu.

Nie wiem jakim cudem zjadłem i wypiłem czekoladę w Koszwałach...170 km.
Nie zrobiło mi się jakoś cieplej. Do domu pozostało nieco ponad 50 km.
Przez pierwsze 10 km jechałem na maksa...do 26 km/h aby się rozgrzać.
Przed Wisłą, gdy pozostało mi 40 km już wiedziałem, że jestem super gość.
Pewnie, że są lepsi. Ale to dzisiaj było takie minimum, by móc się zaliczyć do grona wyjątkowych z jazdy w takich warunkach.
Trochę żałuję, że do domu nie wróciłem przez moją ukochaną Zatokę Pucką po tym jak w domu zobaczyłem, jakie tam były wysokie fale.
No, ale cóż. Od wczoraj mój organizm przygotowałem zaledwie na 220 kilometrów w takiej scenerii.

nawet nie jesteście w stanie sobie wyobrazić tego w jaki sposób się wynagrodziłem w domu.
Tak byłem bardzo skupiony na wietrze, deszczu i zimnie, i tak mi było fajnie, że wróciłem na kołach do domu, że dopiero po dwóch godzinach po wszystkim przypomniałem sobie o tym, że także się zmęczyłem.

...no bo pamiętacie o zasadach. Dojechać na miejsce rowerem, i rowerem wrócić.
5- 18.
w rejonie Nowego Dworu nawet przestało padać przez kilkanaście minut.
Zmartwiło mnie to bo silny wiatr już prawie sprawił, że wyschłem.
Byłem już bliski niezaliczenia sobie tego dnia...po większości fatalnych warunkach mam wrócić do domu suchy ?
Co to to nie. 
Było dobrze, bo potem do samego Elbląga znowu lało.





Komentarze
MARECKY
| 20:23 środa, 14 października 2020 | linkuj Epicko :-)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!