Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi robert1973 z miasteczka Elbląg. Mam przejechane 606191.00 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią brak danych. i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
Statystyki zbiorcze na stronę

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy robert1973.bikestats.pl

Archiwum bloga



okolice Księżyca

Poniedziałek, 18 marca 2019 · dodano: 18.03.2019 | Komentarze 2

Księżyc jest moją inspiracją, widzę Go coraz bardziej większego, jest ode mnie w odległości zaledwie 33 tysięcy 171 kilometrów.

Lucjan, Marek i Marcin. Jutro będzie kulminacja PERYGEUM !!

teraz mogę o tym napisać.
Ubiegły rok, tak jak i poprzednie, był trudny dla mnie. To nie prawda, że zawsze myślałem pozytywnie.
Gdy już udało mi się wstać, zejść do piwnicy i zobaczyć swoje rowery...wiedziałem, że to nie wszystko.
Musiałem jeszcze wyjąć rower i na niego wsiąść. Tak było mi trudno przez kilka miesięcy, a ilość przejechanych wtedy kilometrów była myląca dla tych, którzy nie znali mnie w pełni. I nie chciałem wtedy jeździć, w taki sposób nie chciałem wtedy jeździć.
Więc miałem myśli, aby wyjątkowo nie uczestniczyć w mojej siódmej edycji BB Tour.
Tłumaczyłem sobie, że to będzie dla ...mojego zdrowia.
Nagle zmieniły to słowa, wiele słów rowerzystów, którzy w prosty sposób oddawali lub sprzedawali swoje uczestnictwo w tym ultramaratonie. Każdy miał swój powód. To prawda.

...do Świnoujścia pojechałem już dwa dni wcześniej. W czwartek nie mogłem jeździć. W piątek nie miałem na to w ogóle ochoty.
Już tam byłem, już miałem wszystko ze sobą, prawie nic, co mi jednak wystarczyło do stawienia się na starcie.
Ale stan zdrowia oka nagle się pogorszył. Nawet tym zdrowym ledwo widziałem.
W piątek koledzy spacerowali sobie i jeździli po Świnoujściu, ja natomiast udałem się do lekarza okulisty.
Oczywiście, że okazał się sposobem na "chybił trafił". Wybrałem gabinet, który został najszybciej otwarty.
Żadnego lekarza nie znałem.
Potrzebowałem zaledwie zmienić soczewkę ochronną. Pan Okulista okazał się obcokrajowcem, który doskonale rozmawiał po polsku.
Oko mi przeczyścił, od jakichś śluz już zalepione miałem całkowicie. Zakazał mi wkładania soczewki do oka tłumacząc to tym, że pewnie pogorszy to moją i tak już złą sytuację.
Podał mi krople, coś jeszcze i wygłosił stertę zaleceń, z których zapamiętałem jedynie dwa.
Kazał mi unikać wiatru i słońca jednocześnie oraz...jazdy na rowerze.
Do dziś mnie to zastanawia i nie mogę przestać o tym myśleć.
Pan mnie nie znał, ani z moich osiągnięć sportowych, ani z widzenia, nie miał prawa mnie znać.
Nie użyłem w rozmowie z nim ani jednego słowa "rower", nie przyszedłem do niego z rowerem, nie miałem na sobie ani jednej rzeczy rowerowej. Ubrany byłem tak, jak chodzi zwykły ktoś po Warszawie. Nie mógł widzieć ani moich myśli, ani rozpiski ( którą zostawiłem przecież na kwaterze )...z godzinami w których miałem przyjeżdżać na punkty kontrolne. 
tak miałem dokładnie zaplanowaną całą trasę.

Co było potem? Potem, następnego dnia wsiadłem na rower. Grupę swoich "czasowych" rówieśników prowadziłem jako pierwszy przez blisko pierwsze 20 km. I dojechałem z nich na metę jako pierwszy. I przejechałem w swoim rekordowym czasie.
A potem po przywitaniu swoich kolegów, którzy także zrealizowali swój cel...wróciłem szczęśliwy do hotelu.
W tej ważnej chwili był wtedy w pokoju ze mną tylko Marek.
Siedziałem na łóżku i myślałem o...o której godzinie wejść na swoją ulubioną górę, którą zawsze zdobywam po wyścigu.
Marek siedział na przeciw mnie i zajmował się sobą, słał łóżko, układał rzeczy.
Zadzwonił do mnie telefon. Dzwonił kolega, który wie o tym, że jeżdżę często na rowerze, nie jest jednak mi tak bliski...nie wiedział o maratonie. Na początku kilka słów z jego strony typu: "cześć, co słychać? co robisz ? jeździsz trochę ?"
odpowiedziałem mu..."no tak... trochę jeżdżę". A Marek uśmiał się niesamowicie. Właśnie przejechałem ponad 1000 km non stop.
Czasem nie zdajemy sobie sprawę z tego, że ludzie, którzy są obok nas, robią niesamowite, nade ciekawe rzeczy.

Lucjan, Marek i Marcin. Nikt mi nie powiedział w Elblągu, abym został.
Wiedziałem i widziałem w nich to, że moja sytuacja ich niepokoi. Ale z drugiej strony pokazałem im również to, jak bardzo to jest dla mnie ważne. Jak ważne jest dla mnie być w Świnoujściu w tym właśnie dniu i na rowerze, tego danego dnia.
Więc przywieźli mnie do Świnoujścia. 

Jeszcze nic nie wygrałem.
Ale najważniejsze jest to, że nadal mam możliwość dojechania na Księżyc.
I jutro, to już jutro Księżyc znowu będzie bliżej mnie.
Niesamowite, ale teraz płaczę. Ze smutku i z radości.
I jutro też wyjadę punktualnie o...5 nad ranem.
Do Niego....



Komentarze
mors
| 23:03 wtorek, 19 marca 2019 | linkuj Coraz ciekawsze te wpisy...
Ignacio
| 09:19 wtorek, 19 marca 2019 | linkuj I mkniesz w tą otchłań kosmosu jak rakieta. Niech moc będzie z Tobą, Roberto!
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!